Jednym z powodów, dla których niektórzy decydują się odejść z etatu jest permanentny stres towarzyszący wykonywaniu swoich obowiązków zawodowych. Ale czy to dobry powód, aby podejmować takie radykalne kroki, jakim niewątpliwie jest złożenie wypowiedzenia? Tradycyjnie już – rozwinę ten temat opierając się na własnych doświadczeniach.
Na początku należałoby się zastanowić co w naszej pracy najbardziej nas stresuje. Czy jest to wymagający szef, czy zbyt trudne obowiązki czy może jeszcze coś innego? Mnie w mojej ostatniej etatowej pracy najbardziej stresowały projekty spoza mojego obszaru specjalizacji i zainteresowań – czułam, że nie podołam opiece nad nimi, a to oczywiście mogło się przekładać na relacje z klientami i co za tym idzie – z przełożonymi. Nie lubię takich sytuacji, więc na samą myśl o nich się stresowałam. I to nie był stres mobilizujący do działania, bo naprawdę trudno jest w tydzień przeszkolić się z czegoś, o czym ludzie uczą się latami na studiach albo nagle pokochać tematykę, która zupełnie nas nie interesuje. Podobnie może być ze stresem, który wywołuje np. trudny w relacjach przełożony – to nie mobilizuje, to działa wyniszczająco. I niestety – są to rzeczy na które nasz wpływ jest znikomy, często nie możemy zrobić nic poza zmianą pracy na inną (pytanie czy nie wpadniemy z deszczu pod rynnę?). Przyznaję, że w poprzedniej pracy zdarzało mi się popłakać z bezsilności. To właśnie z tym uczuciem wiązał się stres na etacie – czułam się bezsilna, bo niewiele mogłam zrobić aby pozbyć się źródła mojego stresu. Nawet jeśli ktoś pomagał mi w rozwiązywaniu problemów – powodowało to u mnie frustrację, że nie radzę sobie z czymś sama.
Przykład – pracując w agencji dostaję do realizacji projekt, w którym mam przygotować program lojalnościowy dla pewnej firmy. Niestety nigdy tego nie robiłam i nie mam o tym pojęcia, dlatego mimo szczerych chęci nie jestem w stanie zrealizować tego projektu sama – muszę prosić o pomoc bardziej doświadczone osoby. To mnie jeszcze bardziej frustruje, bo nienawidzę być niesamodzielna. Ale niestety – mając do wyboru całkowicie zawalić projekt albo pozawracać głowę innym – dla dobra projektu muszę zrobić to drugie. Towarzyszy mi stres i frustracja i nic nie mogę z tym zrobić.
Ale czy to oznacza, że życie zawodowe freelancerów (których te problemy nie dotyczą, bo zazwyczaj sami dobierają sobie zlecenia) jest całkowicie bezstresowe? Oczywiście, że nie – my też mamy do czynienia z różnymi problemami, ale są one nieco inne. Ja dostrzegam olbrzymią różnicę pomiędzy stresem “etatowym” a tym aktualnym. Teraz stres mnie bardzo mobilizuje. Czasami zmusza do wyjścia poza swoją strefę komfortu, czasami pobudza kreatywność… W efekcie sprzyja mojemu rozwojowi. Freelance wymaga od człowieka dużej samodzielności w działaniu. Nie możemy liczyć na poradę bardziej doświadczonego pracownika, czy na wsparcie stażysty, który odwali za nas kawał jakiejś brudnej roboty. Jesteśmy zdani na siebie, a jeśli sobie z czymś nie poradzimy, poniesiemy porażkę, możemy nawet stracić klienta.
Przykład – na krótko przed ustalonym spotkaniem wystawia mnie gość zaproszony do mojego programu. To bardzo stresująca sytuacja, bo może spowodować opóźnienie całego odcinka… Ale przecież nie usiądę i nie zacznę z tego powodu płakać – jestem zdana wyłącznie na siebie, więc muszę jak najszybciej znaleźć rozwiązanie problemu. Uruchamiam kreatywność i kontakty aby znaleźć alternatywne rozwiązanie. Nie spocznę, dopóki tego nie zrobię, bo przecież nie zaryzykuję porażki mojego ukochanego projektu. Efekt – staję na rzęsach, problem rozwiązuję, stres się ulatnia, pozostaje satysfakcja.
Niektórzy freelancerzy (szczególnie na początku) muszą zmagać się też z innym rodzajem stresu – obawą o odpowiednią ilość zleceń i tym samym o przetrwanie. Ale tutaj znowu – taki stres musi motywować do działania… Do rozwoju, do poszukiwania klientów, do poprawiania jakości swojej pracy… Czyli jest to stres, który sami możemy wyeliminować i który pozytywnie wpłynie na nasz rozwój.
Podsumowując… Chyba nie istnieje praca, w której można całkowicie uniknąć stresu. Ważne jednak aby przeanalizować jak ten stres na nas działa – czy mobilizuje czy raczej demotywuje i frustruje. Jeśli to pierwsze – nic tylko się cieszyć. Jeśli to drugie – szkoda zdrowia.
Ciekawa jestem jak na Was działa stres i czy też dostrzegacie jego dwa rodzaje oraz pewną zależność w związku z etatem lub własną działalnością. Chętnie poznam Wasze opinie.