Ten tydzień minął mi naprawdę błyskawicznie i trochę mnie dołuje, że już prawie połowa lipca. Póki co lato jakoś szczególnie nie rozpieszcza, wieczory chłodne, upalnych dni jak na lekarstwo… Wierzę jednak, że najlepsze jeszcze przed nami 🙂 a na razie nie dołuję się pogodą, bo i tak nie mam ostatnio czasu, aby z niej w ciągu dnia korzystać.
Czy to pierwszy raz, kiedy w tej kategorii dwa razy pod rząd pojawia się to samo? Rozsmakowaliśmy się w drożdżówkach z serem (którego w ogóle nie czuć) i jagodami z TEGO przepisu. Jako ciekawostkę powiem, że mój mężczyzna robiąc te jagodzianki zapomniał dodać do nich… mleka. Tak, ponad szklankę mleka 😉 a mimo to i tak wyszły idealne.
Te bułeczki bardzo odbiegają od mojej diety (zdrowe raczej nie są ;)) i filozofii przygotowywania posiłków (ich przygotowanie troszkę za długo trwa, dlatego to nie ja je robiłam), ale i tak mam do nich słabość 🙂 dobre nawet dla aparatek, bo rozpływają się w ustach.
Pozostając przy jedzeniu – mamo jak ja kocham maliny, borówki i te wszystkie letnie owoce sezonowe…
Wydawnictwo Otwarte wyraźnie sugeruje mi, że powinnam zorganizować sobie jakiś urlop. A tu jak na złość czasu na czytanie mało! Ale póki co udało mi się wygospodarować go tyle, aby przeczytać “Hopeless”. Początkowo byłam sceptycznie nastawiona do tej książki, ale w trakcie czytania zmieniłam zdanie. Pokuszę się chyba o jakiś książkowy wpis z fajnymi lekturami na lato.
W następnej kolejności biorę się za Emily Giffin – bardzo lubię tę autorkę, więc cieszę się, że jej nowa książka jest już w moich rękach.
Idealny zestaw na deszczowy wieczór (jakich ostatnio sporo).
Przejdźmy może do najprzyjemniejszego, czyli do weekendu, który spędziłam u rodziny na wsi. Pamiętacie psiaka, którego pokazywałam Wam ok. miesiąc temu? Nadal jest malutki i wciąż gryzie jak szalony, ale teraz przywiozłam mu towarzyszkę zabaw. Uśmiałam się przez nich do łez 🙂
Luna jakie czupiradło :O
Choć przyznam, że nie lubię jeździć z Luną na wieś, bo irytują mnie komentarze odnośnie tego, jak traktujemy naszego psa. Co to kogo obchodzi? Czy robię komuś krzywdę traktując psa jak członka rodziny? Niestety nadal jest ogromna przepaść w postrzeganiu zwierząt przez ludzi żyjących na wsi i tych z miasta. Na szczęście są też wyjątki od tej reguły, choć ja osobiście niestety takich nie znam.
Z cyklu: gdzie jest Luna?
Najadłam się czarnych porzeczek, a dodatkowo po powrocie do W-wy zrobiłam z nich też kompot. Obok bobu to mój drugi najlepiej zapamiętany smak dzieciństwa.
Pozwolę chyba tej jedynej znalezionej na babci polu truskawce zostać ostatnią, którą zjadłam w tym roku.
Uroki wsi to nie tylko bogactwo witamin “prosto z krzaczka”, ale też całkiem bogata polna fauna. Swoją drogą prawie mnie dziś coś zjadło w tych porzeczkach…
Jaszczur(ka)
Spaceruję po miejscach, w których w dzieciństwie spędzałam wszystkie wakacje i nie mogę się nadziwić jak bardzo wszystko się zmieniło. Trochę mnie bierze na sentymenty w takich chwilach :).
I jeszcze jedno z cyklu “kto na tym zdjęciu znajdzie Lunę?”
I na dobranoc…
Niestety znowu rozczaruję tych, którzy czekają na linki… W mojej aplikacji “pocket” znowu pustki, chyba muszę zacząć korzystać z niej też na urządzeniach mobilnych, bo przepada mi sporo linków. Łapcie na razie dwa:
Ważny temat na lato. Wierzę, że Was nie dotyczy, ale na wszelki wypadek…
I kolejny temat na czasie – 10 sposobów, aby robić lepsze zdjęcia z wakacji. Czasami załamuję się widząc fotki z wakacji, jakie ludzie wrzucają na fejsa, więc taki post to dla niektórych osób powinna być lektura obowiązkowa przed urlopem 🙂
A ja uciekam spać, bo ten weekend jednak troszkę dał mi w kość. Wybaczcie niedociągnięcia językowe, ale piszę ten post niemalże z zamkniętymi oczami. Do przeczytania jutro w kolejnym wpisie z freelancerskiego cyklu!