Mam dziś dla Was naprawdę fajnych ulubieńców! Mam nadzieję, że znajdziecie chwilę, aby się z nimi zapoznać 🙂
Dezodorant Earth Salt
Jak już nie raz wspominałam – ciągle poszukuję dezodorantu z prostym składem, który będzie dostępny “od ręki”, np. w sieciowych drogeriach. Nadal moim ulubionym jest Crystal Essence, ale jest on coraz trudniej dostępny. Miesiąc temu w Rossmannie trafiłam na dezodorant Earth Salt i ku mojej wielkiej radości okazał się być skuteczny. No i przepięknie pachnie, moim zdaniem owocami leśnymi – uwielbiam ten zapach! Najbardziej ekstremalnym testem dla tego dezodorantu było moje wdrapywanie się na górę Fløyen w Norwegii – miałam na sobie kilka warstw ciepłych ubrań, świeciło słońce i autentycznie byłam cała mokra, ale wszystko dobrze się skończyło ;). Przy czym od razu zaznaczam, że dezodorant ten jest na bazie ałunu, a jego zadaniem nie jest blokowanie potu, a niwelowanie nieprzyjemnego zapachu. O dezodorantach napiszę niedługo osobny post, bo kwestia aluminium/ałunu wymaga nieco grubszej analizy 😉
Lekki krem rokitnikowy Sylveco
To pierwszy krem od dawna, którego nie porzuciłam po tygodniu :D. Jest faktycznie lekki, nie zapycha, nawilża OK, ale na mroźne dni na pewno nie wystarczająco. Można go wzbogacić olejkami, np. jojoba i wtedy skóra wygląda po nim jeszcze lepiej. Ja bardzo go polubiłam i na pewno kupię kolejne opakowanie.
Kuleczka do masażu stóp
Taka mała, twarda kuleczka przyda się każdemu, kto próbuje poluzować swoją taśmę powięziową tylną. Ma to pomóc m.in. w pogłębieniu skłonów. Więcej na ten temat opowie Wam Gosia 🙂 (mniej więcej od 5:20, ale polecam cały film).
Kuleczka kosztowała ok. 12 zł i moim zdaniem warto ją mieć, bo masuje lepiej, niż piłeczka tenisowa. No i Luna mi jej nie kradnie 😉
Miernik wilgotności powietrza (higrometr)
Zima to w naszym mieszkaniu okres walki z wilgocią. Kiedy inni zmagają się z suchym powietrzem i je nawilżają, my toczymy bój z wiecznie skraplającą się wodą na szybach. Do tej pory głównie te szyby były sygnałem, że coś jest nie tak, ale jakiś czas temu Wojtek kupił na Alliexpress takie malutkie mierniki wilgotności powietrza. Kosztowały grosze, dosłownie po kilka złotych za sztukę, a całkiem nieźle spełniają swoją rolę. Oprócz wilgotności powietrza mierzą też temperaturę. Dzięki nim wiem, kiedy wilgotność rośnie i przykładam wtedy większą wagę do wentylacji i oczyszczania powietrza.
Jeśli chodzi o link do tego konkretnego urządzenia, to chyba będzie to ten higrometr.
Chrupki Biosaurus
Jako że przed erą zdrowego stylu życia byłam nałogowym chipsożercą, nadal uwielbiam sobie coś pochrupać. Już nie codziennie i nawet nie raz w tygodniu, ale od czasu do czasu muszę dostarczyć sobie tej przyjemności. Po te chrupki mogę sięgać bez wyrzutów sumienia, bo mają spoko skład. Kupuję je na Frisco i zawsze staram się mieć jakąś paczkę w domu, na wypadek nagłego “chipso-głoda”.
Jagielnik Olgi
To zdecydowanie najlepszy deser, jaki jadłam w styczniu 🙂 sama jeszcze go nie robiłam, bo przygotowuję własne ciasta dosłownie kilka razy w roku, ale jak następnym razem będę miała okazję, to z pewnością będzie to ten jagielnik.
Norwegia
Tego punktu chyba nie muszę rozwijać 🙂 za to rozwinięcie niech posłużą te dwa posty:
I to wszystko w tym miesiącu, mam nadzieję, że coś Was zainspirowało lub przekonało 🙂