Miniony tydzień był krótszy o jeden dzień, a ja mam wrażenie, że bardzo dużo się w nim wydarzyło. W dodatku przez te kilka dni przeskoczyliśmy przez jedną porę roku prosto do kolejnej, czyli już do lata! A ja przez zimę zdążyłam się odzwyczaić od posiadania tylu zdjęć z tygodnia i co za tym idzie – od pisania tak pracochłonnych przeglądów. Ale z drugiej strony – do takich słonecznych wspomnień całkiem przyjemnie się wraca!
Wydarzeniem numer 1 w tym tygodniu było dla mnie otwarcie sezonu rowerowego. Tradycyjnie już zaczynam od korzystania z Veturilo, co uwielbiam za to, że można wypożyczyć rower całkiem spontanicznie, przy okazji załatwiania różnych spraw na mieście. Nie trzeba się martwić “parkowaniem”, w każdej chwili można zamienić go na metro lub inny środek komunikacji miejskiej… Veturilo ma też swoje minusy (m.in. kiepski stan niektórych rowerów), ale ogólnie jestem bardzo na tak!
Jazda na rowerze po Warszawie daje mi niesamowicie dużo radochy, bo na każdym kroku przypominam sobie, jak bardzo uwielbiam to miasto.
I różne klimatyczne miejsca w nim.
Z for.rest wyszliśmy m.in. z nowymi roślinkami <3
To ogólnie był tydzień otwierania sezonu ;). Również tego na slow jogging… Choć tu przyznaję, że strasznie bolały mnie kolana i więcej przemaszerowałam lub biegłam normalnie. Slow jogging jest wymagający (żeby nie powiedzieć, że upierdliwy) technicznie, więc bardzo prawdopodobne, że przez zimę wyszłam z wprawy i robiłam coś źle.
Otworzyłam też sezon na szparagi… I na vlogowanie w Warszawie 😉
I na lemoniadę…? Niee, lemoniadę, to chyba już w tym roku piłam? No ale powiedzmy, że nie pod gołym niebem 😉
Moje dzisiejsze śniadanie i drugie śniadanie. Miałam ochotę zjeść coś treściwszego, ale o 12tej w Służę Kawą nie było już nawet lemoniady. Musiałam zadowolić się ostatnią wegetariańską sałatką w plastiku… Ale znowu – zjedzona w plenerze smakowała jak z najbardziej wypasionej restauracji ;).
A później oddałam się lenistwu. Praktykowałam wdzięczność za kolejną przetrwaną zimę.
Przy okazji rozjaśniając włosy na słońcu 😉
Włosy, no właśnie, jak mogłam zapomnieć o włosach! W środę zrobiłam sobie dzień dla siebie. Pojechałam do Natalii na infuzję tlenową, a przy okazji wyżaliłam jej się z mojego czasu paszteta i potrzeby powrotu do grzywki. Jako że Natalia zmieniła lokalizację swojego gabinetu i mieści się teraz w sprawnie działającym salonie fryzjerskim (Wzorcownia Fryzur na ul. Braci Wagów), ogarnęła tam dla mnie pierwszy wolny termin na ten sam dzień. I jak ona mi tym zrobiła dobrze! Niby miałam obciąć tylko grzywkę, ale Ilona zajęła się całą fryzurą i wycieniowała mi włosy dokładnie tak, jak mi się od dawna marzyło. I jeszcze chyba nigdy nie zebrałam tylu komplementów po wizycie u fryzjera, co teraz <3 no i wychodząc stamtąd czułam się lżejsza o 5 kg. Jednak nie ma to, jak sianokosy 🙂
Rozpoczęłam też poszukiwania dżinsów idealnych. Udało mi się kupić jedne całkiem fajne w Lidlu (polecaliście mi dżinsy stamtąd), ale hitem okazały się te boyfriendy z second handu. Boyfriendów poszukuję od kilku lat i dopiero teraz trafiłam na idealne. A teraz wyobraźcie sobie moją minę, kiedy dowiedziałam się, że kosztują 6 złotych!
A tak poza tym to po prostu jaram się wiosną.
W piątek miałam przyjemność udzielić wywiadu w ramach jednego, ciekawego projektu. Podlinkuję go Wam, kiedy się ukaże…. Oczywiście pod warunkiem, że gadałam z sensem 😉
A jeszcze wracając do jedzenia… O ile uwielbiam święta, jako fajny czas z rodziną, to dietetycznie bardzo mnie one rozregulowują. Te wszystkie “wałówki” od mam pełne pysznych ciast… Cukier szybko uzależnia i ostatnio było go w mojej diecie zdecydowanie za dużo. Teraz mam większą potrzebę słodkiego smaku, ale staram się zaspokajać ją w zdrowszy sposób.
Kto w ten weekend przetestował którąś z tych tras? 🙂
Albo tę pizzę? Kilkanaście osób już mi pisało, że u nich przeszła testy smaku i wchodzi do stałego repertuaru <3
Ciekawy wywiad i relacja z warszawskiej sortowni śmieci. Co prawda użytkownicy grupy Zero Waste wyłapali w nim kilka nieścisłości, ale wydaje mi się, że i tak można się z niego sporo dowiedzieć.
I skoro już jesteśmy przy śmieciach 😉 być może pamiętacie, że swego czasu testowałam dietę pudełkową. Bardzo dobrze się ona u mnie sprawdziła, ale nie ukrywam, że ta ilość plastiku pozostawiła mnie z pewnym kacem moralnym. Postanowiłam więc obrócić to w coś dobrego i zacząć zwracać więcej uwagi na kwestie dotyczące segregacji śmieci i generowania odpadów. Nie będę zero waste, ale będę cały czas doszkalać i inspirować się w tej kwestii i wprowadzać pewne rozwiązania w życie. No ale wracając do diety – miło mi, kiedy moje polecenia sprawdzają się również u Was. Ania fajnie opisała swoje doświadczenia z cateringiem dietetycznym.
Na dziś to tyle, życzę Wam, aby ten nadchodzący tydzień był tak piękny, jak ten weekend!
P.s. Mam w planach w tym tygodniu wysłać newsletter. Jeśli chcesz się na niego załapać, podrzucam formularz zapisu 🙂