Czujecie, że już połowa lutego za nami? Autentycznie nie dowierzam, jak ten czas szybko płynie. Za mną zapracowany tydzień z niespodziankami… W sumie cieszę się, że mam go już za sobą. Kolejny zapowiada się odrobinę spokojniej.
Ten tydzień minął mi pod znakiem ZdrowoManii. To dla mnie chyba najtrudniejszy z dotychczasowych odcinków… Poświęciłam mu najwięcej pracy i długo się do niego przygotowywałam, ale ze względu na kontrowersyjny temat spodziewam się też negatywnych reakcji. Cóż, pamiętajcie, że niczego Wam nie narzucam, każdy sam decyduje co zrobi z tym, co usłyszy w programie.
A jeśli chodzi o aktywność – tym razem zmierzyłam się z tańcem brzucha. Wrażeniami podzielę się w poście z odcinkiem :).
W czwartek znowu stanęłam przed kamerą, tym razem w kuchni. Zastanawiam się – jakie ujęcie w kuchni bardziej Wam się podoba – to przednie (3 pierwsze odcinki), czy boczne tak jak w ostatnich 2 odcinkach? Kilka znajomych osób zwróciło mi uwagę, że woli to od przodu, a ja przyznam, że dużo gorzej mi się przy nim nagrywa. Przy tym bocznym jestem bardziej wyluzowana, choć zupełnie nie potrafię uzasadnić dlaczego tak się dzieje. Bardzo bym chciała aby nie robiło Wam to różnicy ;).
Dopiero wieczorem przyszedł czas na świętowanie najtłustszego dnia w roku.
Tak jak wspomniałam we wstępie – był to tydzień z niespodziankami. Pierwsza była negatywna – dentystka podczas oczyszczania odkleiła mi zamek od aparatu. A że akurat miałam zdjęty dolny łuk, to dzień przed nagraniami zostałam z łysym zębem. Mooocno zepsuło mi to nastrój.
Ale były i pozytywne niespodzianki, jak np. ta:
Przesyłka prawie jak od tajemniczego wielbiciela 😉 po kilku dniach przyszło do niej uzupełnienie i okazało się, że nadawcą jest Makro. Wybieram się tam na zakupy, ciekawa jestem czy mają jeszcze moją ulubioną świeżą rybę barramundi, którą kiedyś obsługiwałam pod względem marketingowym.
Jeszcze a propos Makro i Walentynek, zacytuję dialog, który wrzucałam na prywatnego fejsa:
Walentynki po ponad 11 latach związku:
Ja: Co robimy w walentynki?
On: Do Makro możemy jechać. Po garnek.
Cóż, po garnek jednak nie pojechaliśmy, bo pogoda wczoraj była przepiękna! Wybraliśmy się na Zawady aby sprawdzić jak zimą wygląda nasza ulubiona spacerowa miejscówka. Przygotowałam się solidnie – czapa, szal, bielizna termiczna, kalosze… Z tego wszystkiego najbardziej przydały się te ostatnie…
Szybko okazało się, że niepotrzebnie aż tak się uzbroiłam w ciepłe ubrania, bo nad Wisłą zapanowała najprawdziwsza wiosna!
Można było nawet usiąść i plażować, co z chęcią z Luną uczyniłyśmy
Walentynkowe klimaty 😉
Wybiegany pies już w samochodzie zamienił się w aniołka, a potem był spokój na całe popołudnie 😉
Pokochałam poranne ćwiczenia, głównie z powodu widocznego na zdjęciu – mam święty spokój, bo o godz. 9 Luna jeszcze bardzo smacznie śpi.
6 prostych nawyków i zasad, które warto zastosować w swoim związku.
Plusy i minusy bycia na swoim – fajne podsumowanie Andrzeja.
Jak planować posty na blogu – miałam okazję gościnnie wypowiedzieć się w tym wpisie, tylko że ja piszę w nim raczej o nieplanowaniu 😉
Na końcu bardzo polecam Wam “lifestylowego” bloga Tomka, którego możecie już znać z Zajadam.pl. Bardzo polubiłam Tomka podczas naszej wyprawy do Gruzji, a że wkłada on dużo pracy i serca w swoje blogi to jestem pewna, że Enjoy your life odniesie podobny sukces jak jego blog kulinarny. Kibicuję!
Miłego wieczoru i udanego tygodnia! 🙂