Kurczę, to chyba nie był najlepszy tydzień. Weekend też był kiepski i jeszcze na jego zwieńczenie okazało się, że zostawiłam włączony kierunkowskaz w samochodzie, co zaowocowało rozładowanym akumulatorem. Jutro rano pilnie potrzebuję auta, bo wiecie, te spodenki z Lidla (o nich później)… Chociaż prognozy nie są takie złe, więc może uda mi się pozałatwiać wszystko rowerem. Niestety pogoda ostatnimi czasy jest nieprzewidywalna. Z tego co widzę, najbliższe dni zapowiadają się dość deszczowo… Ech. Westchnę sobie tylko głęboko, bo co innego można zrobić. Trzeba się dostosować.
Wybaczcie, mam PMS, więc będę marudzić.
Tak wyszło, że wszystkie fotki z tego tygodnia są z telefonu. Jakoś nie po drodze mi było z lustrzanką…
We wtorek przeżyłam niemały stres spowodowany moją wizytą w tym miejscu:
I chociaż atmosfera w studio i za kulisami była bardzo sympatyczna, zupełnie nie potrafiłam się wyluzować. Znam siebie, wiem jak reaguję w pewnych sytuacjach i bałam się, że ze stresu zaniemówię, bo telewizja na żywo to nie YouTube, gdzie nad wszystkim mam większą kontrolę, mogę coś powtórzyć, powiedzieć po swojemu… Telewizja to zupełnie inna bajka. Po fakcie jednak stwierdziłam, że cały ten stres i wielkie przygotowania były bez sensu, bo i tak nie było czasu abym powiedziała wszystko co chciałam ;). Na przyszłość już wiem, że stres jest niepotrzebny, a druga rzecz jaką bym zmieniła, to jednak poprosiłabym aby pozwolono mi samodzielnie się pomalować. Teraz patrzę na to nagranie i nie widzę na nim siebie. To pewnie głównie kwestia opalenizny, bo dopasowano mi kolor podkładu do dekoltu, a ja twarzy nie opalam już od lat i zawsze latem mam jaśniejszą niż reszta ciała. W wypowiedzi dwa razy pomyliłam słowa i za pierwszym razem nawet się nie zorientowałam, a za drugim moja poprawka nie była już słyszalna. W każdym razie BAAAAAAARDZO dziękuję Wam za wszystkie miłe słowa i wsparcie, które okazaliście mi po wystąpieniu. Ja uważam to za cenne doświadczenie, które było na mojej życiowej “liście rzeczy do zrobienia” i bardzo się cieszę, że zgodziłam się na udział w programie.
Jak ja kocham te letnie śniadania. Szczególnie, kiedy występują w nim owoce zerwane z pola babci (porzeczki!).
Takie spotkania “biznesowe” to ja rozumiem 😉
Ostatnio średnio mi wychodzi to zwiedzanie Warszawy, ciągle bywam w tych samych miejscach 😉 tu akurat na spacerze z Agatą
Biednie wygląda ten 1 ogórek, ale to nie wina knajpki, to Luna go zjadła (poczęstowałam ją), dba o to abym nie straciła witaminy C z innych warzyw. Swoją drogą nie wiem czy jest jeszcze na świecie ktoś, kto nie wie, że ogórek zielony zabija witaminę C. W tym tygodniu przeczytałam tego “newsa” w komentarzach w sieci chyba z 10 razy. Co ciekawe, ludzie często mówią o tym tylko w odniesieniu do połączenia ogórka zielonego z pomidorem, a przecież nie chodzi tylko o pomidory. Niemniej uważam, że kiedy jak kiedy, ale latem o brak witaminy C w diecie nie musimy się martwić. W owocach sezonowych jest jej sporo, szczególnie kiedy sięgamy na przykład po czarne porzeczki. Serio można trochę wyluzować z tą zasadą.
Z wakacyjnej listy planów udało mi się zrealizować punkt pt. wizyta w kinie plenerowym.
Była też zorganizowana joga w plenerze. Będzie to moim coniedzielnym, porannym rytuałem. Niestety chyba tylko w lipcu.
Od tego rok temu wszystko się zaczęło. Tak, moja przygoda z jogą trwa rok, a ja nadal nie potrafię wielu rzeczy. Niestety nie była to w 100% regularna praktyka, miewałam w międzyczasie nawet 2 miesięczne przerwy. Ta majowo-czerwcowa mam nadzieję była już ostatnią.
Ostatnio jednak odczuwam, że moje ciało zaczyna przełamywać jakieś bariery, że skłony są głębsze, że tyły nóg nieco luźniejsze… Nadal nie stawiam pięt w psie z głową w dół 😀 a dzisiaj na jogę zabrałam mamę i jej nie sprawia to żadnego problemu… Ale taka właśnie jest joga – każde ciało jest inne i najważniejsza jest akceptacja takiego stanu rzeczy.
Pisałam już w poście z listą planów, ale nie mogę tu tego pominąć – od jutra w Lidlu fajna oferta sportowa! A w niej m.in. szorty z leginsami pod spodem. Jak je spotkam i będą wyglądały ok, to biorę wszystkie, bo właśnie takich szukam. Od jutra też tydzień amerykański, ale obawiam się, że w nim nie ma nic zdrowego do polecenia…
W Pepco foremki na lody po 4,99 – często o nie pytacie.
W sklepach Jula bardzo tanie koce piknikowe i inne tego typu akcesoria, może komuś się przydadzą.
Mateusz Jasiński i fajny film o tym, jak zacząć swoją przygodę z bieganiem.
Są i moi ulubieńcy czerwca, dostępni tylko dla VIP, czyli dla Was 😉 kto mnie ogląda na Snapchacie (nick: lifemanagerka) ten wie, że nie jestem zadowolona z tego filmu i zdecydowałam się go nie publikować na YouTube. Dlatego lojalnie ostrzegam, że czerwcowi ulubieńcy są typowo lajfstajlowi i nie wszystko jest w 100% zgodne z tematyką mojego bloga.
Zaaaakochałam się w tym klipie, aż zapragnęłam wrócić na Rodos.
Wywiad na temat zdrowego odżywiania dzieci – polecam nie tylko rodzicom, ale i osobom, które nie mają pomysłu co kupić dzieciom idąc w odwiedziny do ich rodziców.
Surówka z młodych warzyw:
Mówię o tym też w ulubieńcach, ale podrzucam jeszcze link – sprawdźcie proszę, czy możecie przyczynić się do uśmiechu na twarzy samotnych seniorów…
Monika o profilaktyce chorób neurodegeneracyjnych, ważna sprawa!
Nietypowe miejsca w Warszawie. Nabrałam ochoty aby niektóre odwiedzić 🙂
Przedostatnia część relacji z Cinque Terre – Manarola.
Udanego tygodnia! Niech Wam nie zabraknie słońca i dobrego nastroju 🙂