Ok, chyba sto lat nie było ulubieńców… A konkretniej 2,5 miesiąca ;). Zastanawiam się nad zmianą nazwy tego cyklu, bo ten podział na miesiące nie do końca mi odpowiada. Na razie jednak zostańmy przy odkryciach i ulubieńcach i skupmy się na ostatnich miesiącach.
Ta kategoria chyba zdominuje dzisiejszy post… Ale w związku z moim wiosennym programem odnowy poświęcam sobie trochę więcej uwagi i siłą rzeczy przekłada się to na moich ulubieńców. Zacznijmy może od włosów, bo te mam ostatnio w niezłej kondycji i podejrzewam, że to zasługa szamponu. Wiadomo, że szampon sam w sobie nie ma właściwości pielęgnacyjnych, ale najważniejsza tutaj jest zasada “po pierwsze – nie szkodzić”. Miałam sporo szamponów, które wysuszały lub obciążały mi włosy. Jakiś czas temu przestawiłam się na Alterrę i odpukać – moje włosy bardzo się z tymi szamponami polubiły. Używam nabłyszczającego, do wrażliwej skóry głowy i przeciwłupieżowego, bo przez jedną naturalną odżywkę nabawiłam się strasznego podrażnienia skóry głowy. Wszystkie te szampony mają niezły skład i widać to nawet po ich konsystencji – jest przezroczysta, lekka, delikatna. Dzięki temu nie wysuszają one włosów, ale i nie obciążają ich.
Kolejnym moim ulubieńcem są podkłady mineralne Annabelle Minerals, ale o nich nie będę się rozpisywać, bo niedługo będzie na ten temat osobny post. Powiem krótko – to dla mnie idealna alternatywa dla zwykłego podkładu. Mimo licznych niedoskonałości nie lubię mieć na twarzy dużej tapety i często chcę się zakamuflować bardzo delikatnie, przy zachowaniu naturalnego efektu. Cały czas “docieram się” z minerałami, ale nasza relacja jest już na tyle udana, że śmiało mogę przedstawić te kosmetyki jako moich ulubieńców.
Książkę “Happy Uroda” Kasi Bem wypatrzyłam u Olgi na Instagramie i wraz z aktualnym numerem “Urody życia”, trafiła ona do mnie jeszcze przed świętami. Książka okazała się niesamowicie inspirująca, ale… No właśnie, znowu, tak jak w przypadku książki “Karolina Od Nowa” – nie jest to pozycja dla każdego. Przede wszystkim nie dajcie się zwieść tytułowi! Nie jest to kolejna książka o pielęgnacji czy trosce o skórę (chociaż o tym oczywiście też). Autorka kładzie duży nacisk na piękno wewnętrzne, którego jej zdaniem nie można osiągnąć bez życia w harmonii i dobrego samopoczucia. Krótko mówiąc – podejście autorki do urody jest bardzo holistyczne. A jako że jest ona nauczycielką jogi i medytacji – inspiracje do troski o swoje ciało i duszę w dużej mierze czerpie z filozofii wschodu. W książce znajdziemy więc sporo odniesień do jogi, wskazówki jak wykonywać automasaż i jogę twarzy, jak medytować, co jeść, jak detoksykować organizm itp. Niestety, jak autorka często podkreśla, najważniejsza jest regularność i żadna z jej wskazówek nie przyniesie odpowiednich rezultatów, jeśli nie poświęcimy jej odpowiedniej ilości czasu i uwagi. To nie jest proste… Ale z pewnością wykonalne i warto spróbować :).
Ten gadżet pewnie już znacie, ale jeśli nie – polecam rozejrzeć się za nim przy okazji następnej wizyty w Rossmannie :). “Grabki” do czyszczenia szczotki do włosów to bardzo przydatny gadżet. Kosztują 8 zł.
Druga rzecz to niezbędnik na tę porę roku (i nie tylko, nośmy okulary przeciwsłoneczne przez cały rok :)). Gorąco zachęcam do tego, aby okulary przeciwsłoneczne kupować wyłącznie u optyka… Powtarzam się z tym apelem, ale wciąż widzę, że kobiety kupują okulary w sieciówkach typu Zara czy H&M, albo – o zgrozo – w Biedronkach, lub na stoiskach ulicznych… Może to kwestia braku wiedzy, więc będę powtarzać do znudzenia :). Kiedy nosimy złej jakości okulary, oczy dzięki przyciemnieniu otrzymują mylny sygnał, że są chronione i jeszcze bardziej otwierają się na pochłanianie szkodliwego promieniowania UV. Nawet jeśli teraz nie dają nam znać, że coś jest nie tak, niewykluczone, że zrobią to dopiero po latach.
Ja co roku kupuję okulary w Paris Optique, ale w Vision Express też można znaleźć atestowane okulary przeciwsłoneczne w dobrej cenie. Te poniższe kosztowały 70 zł, trafiłam akurat na fajne promocje w Paris Optique i chyba wrócę tam po jeszcze jakąś parę. Kocham okulary przeciwsłoneczne, co tu dużo mówić 😉
Moim ulubieńcem ostatnich miesięcy zdecydowanie są też soczewki ortokorekcyjne. Aktualnie robię sobie od nich przerwę, bo zatęskniłam za okularami, ale jak za chwilę zacznie się sezon na silne słońce każdego dnia, z pewnością wrócę do soczewek.
To może nie ulubieńcy ostatnich miesięcy, ale chciałam wspomnieć o dwóch rzeczach. Po pierwsze w Lidlu trwa promocja na produkty BIO, w tym BIO Syrop klonowy, który można teraz kupić za 14 zł. Przy okazji polecam post “Czy syrop klonowy jest zdrowy”. Druga informacja jest dla fanów sosów sojowych (i sushi ;)). Marka Kikkomann posiada w swojej ofercie sos sojowy ze zmniejszą o 43% ilością soli. Dla mnie zwykły sos sojowy jest trochę za słony, więc ucieszyła mnie ta informacja 🙂