Jeden chłodny, deszczowy weekend i jakoś tak… Przytulnie i ciepło się robi na sercu, choć na zewnątrz jest dokładnie odwrotnie. Czekałam na taki weekend, bo potrzebowałam takich wolnych, leniwych dni i wylegiwania się w łóżku do południa. Wczoraj wieczorem co prawda lekko się zdołowałam, że tak wcześnie wchodzę w tryb jesiennych wieczorów pod kocykiem… Ale wtedy podniosłam się z kanapy i zaczęłam tańczyć. I taki plan na jesienne wieczory podoba mi się o wiele bardziej ;).
Szczerze mówiąc, jeśli chodzi o rzeczy kwalifikujące się na bloga, to nie działo się w tym tygodniu nic ciekawego. Jak to zazwyczaj bywa po urlopie – miałam mnóstwo pracy i ugrzęzłam przed komputerem. No, na szczęście nie w 100%, bo przecież mam psa 😉
Musiałam w tym tygodniu wybrać się też na zakupy. Te, których nie znoszę najbardziej na świecie, czyli do centrum handlowego. Nie myślcie sobie, że z własnej woli 😉 po prostu jeden projekt zawodowy wymaga ode mnie ubrania się jak człowiek i w mojej szafie zapełnionej dresami i leginsami, ciężko mi było znaleźć coś na tę okazję. Zakupy jak zwykle skończyły się solidnym wkurzeniem, bo nigdy nie mogę przeboleć, że te wszystkie akrylowe i poliestrowe szmatki tyle kosztują. Kiedyś wydawało mi się, że nie lubię zakupów, bo nie mam pieniędzy, a teraz widzę, że to nie w kasie, a w asortymencie tkwi problem. Cóż… Udało mi się na szczęście kupić kilka znośnych rzeczy wykonanych w większości z naturalnych materiałów. Hitem dla mnie jest ta kiecka z House, mam nadzieję, że nie rozleci się po jednym praniu. Zrobiła furorę u mnie na Insta Stories, więc wrzucam ją też tu, od razu z linkiem do niej. Jest wykonana z dzianiny, można więc powiedzieć, że jest casualowa, nie jest to sukienka na wyjątkowe okazje.
W czwartek wieczorem spotkała mnie miła niespodzianka w postaci ciepłego wieczoru. Spędziłam go więc na mieście, m.in. testując kolejną wegańską knajpkę.
I spacerując po Warszawie.
W czwartek był Dzień Blogera! Dostałam z tej okazji taki prezent od Chocolissimo i muszę przyznać, że przyjemnie było świętować w ten grzeszny sposób :D. Niestety zabrakło mi czasu na uczczenie tego dnia jakimś wyjątkowym postem, ale za to po dłuższej przerwie poleciał do Was newsletter. Mam nadzieję, że się podobał i cały czas czekam na Wasz odzew na niego, bo poruszyłam tam ważną dla mnie kwestię związaną z blogowaniem.
Zapraszam na nowy film na YouTube 🙂 poruszam w nim temat aktywności fizycznej w miejscu publicznym i idących za tym komentarzy (również na przykładzie komentarzy, które nagrały mi się przypadkowo podczas nagrywania ostatniego vloga).
Jest i vlog znad jeziora 🙂
A na blogu znajdziecie 15 przepisów na zdrowe desery.
I mini-foto-relację z ostatniego mini-urlopu na wschodzie Polski.
Pisałam o tym już w newsletterze, ale tutaj też chciałam Was zachęcić do wzięcia udziału w akcji 21 dni na macie, organizowanej przez Kasię. To 21 krótkich treningów jogowych, które pomogą Wam wyrobić sobie nawyk regularnej praktyki. Ja już nie mogę się doczekać startu!
I na dziś to tyle, wybaczcie, że w tym tygodniu mam dla Was tak mało zdjęć i treści. W przyszłym też mam sporo pracy, ale już głównie w kuchni, no i na szczęście na blogu, bo dopadła mnie typowa dla tej pory roku wena :). Udanego tygodnia!