Co tu dużo mówić – lubię samochody. Co prawda nie aż tak, żeby godzinami oglądać programy motoryzacyjne (choć i przez taki etap kiedyś przechodziłam), albo czytać magazyny o tej tematyce (taak, to też było)… Ale do dziś zostało mi zainteresowanie samochodami od strony praktycznej. Pokonałam swój lęk przed jazdą samochodem innym, niż mój i jestem otwarta na to, aby robić to częściej. I dlatego niesamowicie się ucieszyłam, kiedy dostałam od Mazdy zaproszenie na slow weekend, w ramach projektu slow road. Moim zadaniem było tylko odwiedzić jedno z miejsc na “slow mapie Polski” i podzielić się z Wami wrażeniami… Ale nie byłabym sobą, gdybym nie wykorzystała okazji, aby przygotować swój pierwszy test auta. I jak to z pierwszymi razami bywa – mojemu video-testowi daleko do ideału, o pewnych rzeczach zapomniałam powiedzieć, inne zapomniałam pokazać… Ale od czegoś trzeba zacząć, więc zapraszam!
Mazda CX-5 w wersji Sky Passion
Samochód, którym jeździłam przez ten jeden weekend, dysponował silnikiem Diesla SKYACTIV-D o pojemności 2,2 l i mocy 175 KM. Wyposażony był też w automatyczną skrzynię biegów, co było dla mnie dość nowym doświadczeniem, bo do tej pory testowałam takie auta tylko na bardzo krótkich odcinkach. I przyznam, że raczej nie byłam w “teamie automat”, konieczności zmiany biegów nigdy nie traktowałam jak przykrego obowiązku, wręcz przeciwnie… Ale chyba już się starzeję, bo za sprawą Mazdy polubiłam tę wygodę. Później wsiadając do swoich czterech kółek miałam ochotę przejechać całą trasę na jedynce 😉
Wersja Sky Passion jest bardzo dobrze wyposażona. Chyba nie ma sensu, abym wymieniała tu całe wyposażenie, ale do takich najfajniejszych moim zdaniem rzeczy należały:
- układ i-stop, czyli system wyłączający silnik na krótkim postoju (np. na światłach lub przejeździe kolejowym). Nie musimy oczywiście z niego korzystać, funkcja ta działała przy mocniejszym naciśnięciu hamulca, a kiedy podjeżdżając do świateł robiłam to delikatniej, auto nie gasło
- przednie fotele regulowane elektrycznie (u kierowcy z opcją zapamiętania ustawień)
- elektryczne otwieranie i zamykanie drzwi bagażnika (za pomocą przycisku na klapie lub pilota)
- otwieranie auta za pomocą przycisku, kiedy kluczyk jest w naszej torebce lub kieszeni
- uruchamianie silnika przyciskiem
- elektrycznie składane lusterka
- system rozpoznawania znaków drogowych – świetna sprawa!
- wyświetlacz HUD na szybie auta (pokazuje najważniejsze informacje, takie jak prędkość jazdy i dozwolona prędkość w danym miejscu, a dzięki umiejscowieniu na szybie nie trzeba odrywać wzroku od drogi).
- Przestrzenny system nagłośnieniowy Bose® (10 głośników) – świetny dźwięk!
Samochód posiadał też oczywiście automatyczną klimatyzację, podgrzewane siedzenia, podgrzewaną kierownicę, czujnik zmierzchu i deszczu (zastanawiam się na ile ten drugi jest przydatny), podgrzewane przednie wycieraczki, elektryczne szyby z przodu i z tyłu i kilka innych bajerów, które w dzisiejszych czasach można uznać za standardowe (co niestety nie oznacza, że są w standardowym wyposażeniu).
Katalogowa cena tego konkretnego auta to 167 800 zł.
SUV vs. warszawskie ulice, czyli “czy to nie jest dla mnie za wielkie”?
SUV-y są teraz bardzo popularnym rodzajem nadwozia i odnoszę wrażenie, że coraz więcej osób wybiera je zamiast kombi. W ogóle mnie to nie dziwi, bo moim zdaniem są o wiele ładniejsze 😉 poza tym wydają się bezpieczniejsze, ale o tym może później. Zacznijmy od tego, że ja nigdy nie prowadziłam żadnego suva. Największym autem, za kierownicą którego siedziałam, była Kia Stonic, która reprezentuje kategorię crossoverów. Dlatego też gdy stanęłam obok Mazdy CX-5, pomyślałam sobie “O cholera, ale to jest bydlę!”. No nie będę owijać w bawełnę, tak było ;). A że odbierałam auto z drugiego końca Warszawy, to trochę się zestresowałam, czy będę w stanie tym dojechać do domu, bez uszczerbku na lakierze jakiegoś innego samochodu. Szybko okazało się, że moje obawy były bezpodstawne. Siedząc na miejscu kierowcy i odpowiednio ustawiając siedzenie, w ogóle nie czułam, że mam do poprowadzenia tak duże auto. Mazda CX-5 jest wysoka (wyższa ode mnie, bo ma prawie 168 cm) i wydaje się masywna, ale to jeszcze nie ciężarówka, a przecież nawet one mieszczą się na pasach jezdni 😉 no więc tak sobie to zracjonalizowałam i ruszyłam.
Jak się jeździ Mazdą CX-5?
Pamiętam, jak kiedyś znajomy dał mi się przejechać swoim Saabem. Kolega musiał wtedy zachować trzeźwość umysłu, aby cały czas zerkać na licznik i powtarzać “zwolnij!”. Generalnie nie trzeba mi tego mówić, nie mam zamiłowania do znacznego przekraczania dozwolonej prędkości… Ale ten samochód przekraczał ją sam!
I z Mazdą byłoby to samo, gdyby nie wspomniany wcześniej HUD, czyli wyświetlacz widoczny na szybie. Kiedy odebrałam Mazdę z salonu, akurat na szczęście wpakowałam się w korki, ale później w trasie ta opcja okazała się bardzo przydatna. Bo tym samochodem łatwo się przesadnie rozpędzić i ani głośność, ani jakikolwiek dyskomfort nie pokaże nam, że przeginamy. Trzeba kontrolować ciężar swojej nogi i zerkać na licznik, po prostu.
Mazda CX-5 ma napęd na 4 koła, więc sprawdza się na każdej nawierzchni, również takiej nie do końca cywilizowanej. Co więcej – pomimo swojej wielkości i dużego silnika wydaje się być całkiem ekonomicznym autem. Średnie spalanie, jakie pokazał nam komputer pokładowy wynosiło ok. 7-9 l na 100 km. A jako że nie mamy doświadczenia w jeździe automatem i z silnikiem diesla, to raczej nie przestrzegaliśmy zasad ekonomicznej jazdy.
Dodatkowo bardzo podobało mi się to, że ze względu na gabaryty tego auta, czułam się w nim bezpieczniej niż np. w swoim. Świadomość dużej strefy zgniotu z przodu robiła robotę. Oprócz tego samochód ten jest oczywiście wyposażony w poduszki powietrzne (przednie, boczne i kurtynowe) i funkcjonują w nim różne systemy bezpieczeństwa.
Systemy bezpieczeństwa, czyli co za Ciebie zrobi Mazda CX-5
Kiedy wyruszyliśmy na Mazury, Wojtek szybko stwierdził, że ma wrażenie, że to auto samo wykonuje ruchy kierownicą. Mnie też się tak wcześniej wydawało, ale uznałam, że mam urojenia ;). Szybko okazało się, że było to bardzo słuszne wrażenie, bo auto samo dbało o jazdę odpowiednim torem i kiedy Wojtek puścił kierownicę (trzymając dłonie oczywiście tuż nad nią), ta wykonywała delikatne ruchy, aby naprowadzić samochód na właściwą drogę. Oczywiście samochód szybko reagował na te eksperymenty i kazał trzymać kierownicę. Sam przypominał też o konieczności zrobienia przerwy podczas jazdy.
Innym systemem bezpieczeństwa jest ten śledzący sytuację na sąsiednim pasie ruchu i alarmujący, kiedy chcemy zmienić pas w nieodpowiednim momencie. I tu moim zdaniem auto działało przesadnie asekuracyjnie, ale jeśli komuś to przeszkadza, to może wyłączyć tę funkcję. Moim zdaniem lusterka boczne są na tyle duże i “pojemne”, że samodzielnie też można poradzić sobie z oceną sytuacji na drodze.
Samochód podobno reaguje też na sytuacje wymagające nagłego hamowania, ale nie mieliśmy (na szczęście) okazji tego przetestować.
Do kwestii związanych z bezpieczeństwem zaliczyłabym też solidnego kopa. Mocniejsze wciśnięcie pedału gazu najwyraźniej było dla samochodu sygnałem wyprzedzania, bo wtedy natychmiastowo redukowało bieg i ruszało z kopyta. Dla osoby, która jeździ samochodami z silnikami max. 1.4 i 100 KM to było naprawdę COŚ.
Wnętrze Mazdy CX-5
Samochód, którym jeździliśmy, miał skórzaną tapicerkę w kolorze Arctic White. Wnętrze samochodu jest bardzo komfortowe i przestronne. Pasażerowie z tyłu mają dużo miejsca na nogi (wyjątkiem jest miejsce na środku, które jest nieco ograniczone przez środkowy “próg”), a do ich dyspozycji jest też podłokietnik z wejściem USB i miejscem na napoje. Drzwi z tyłu otwierają się do kąta 90 stopni, więc nie ma problemu z ulokowaniem tam fotelików dziecięcych lub nawet czegoś większego.
Duży jest również bagażnik, ma pojemność 506 litrów. Prostym sposobem (za pomocą systemu karakuri – pokazuję to na filmie) możemy złożyć tylne siedzenia i zarazem powiększyć pojemność bagażnika aż do 1620 l. To więcej, niż ma przeciętny hatchback, a mniej niż większość kombi.
W samochodzie wiele rzeczy obsługujemy za pomocą dotykowego wyświetlacza i zgranego z nim pokrętła oraz kilku przycisków ulokowanych pomiędzy siedzeniami. I tutaj jest mały haczyk – podczas jazdy nie można obsługiwać ekranu dotykowego. Zostało to tak skonstruowane ze względów bezpieczeństwa, aby kierowca skupił się na jeździe, zamiast bawić się wyświetlaczem, no ale… Co z pasażerem? Czy on też nie może sobie czegoś poustawiać? Oczywiście zarówno kierowca, jak i pasażer mogą wtedy obsługiwać wyświetlacz za pomocą konsoli pomiędzy ich siedzeniami, ale ustawianie w ten sposób adresu w nawigacji zajmuje więcej czasu. Przy obsłudze innych rzeczy to nie stanowiło żadnego problemu.
Co sprawiło, że tak miło wspominam Mazdę CX-5?
Miło wspominam to mało powiedziane, bo nawet trochę za nią tęsknię! Bardzo przyjemnie mi się tym samochodem jeździło i to nie tylko ze względu na automatyczną skrzynię biegów. Zaplusowało u mnie też wyposażenie (np. to elektryczne otwieranie bagażnika i drzwi bez kluczyka…), ale największym atutem było to, co przez chwilę traktowałam jako minus. A mianowicie wielkość. Ok, sama przy mojej obecnej sytuacji życiowej (model rodziny dwa+pies) nie czuję potrzeby posiadania SUVa, ale nie zmienia to faktu, że to ten rodzaj nadwozia podoba mi się najbardziej. Jest tak od jakiegoś czasu, dlatego szukając samochodu dla siebie przez chwilę brałam pod uwagę mini-suva, czyli crossovera. Ostatecznie wylądowałam tradycyjnie, w hatchbacku, ale SUVy zawsze będą powodować u mnie przyspieszone bicie serca ;). A Mazda CX-5 zapisze się w nim jako wspaniała przygoda, która przekonała mnie, że nie ma za dużych samochodów na warszawskie ulice!
Dajcie znać, czego zabrakło Wam w moim teście 🙂 pierwsze koty za płoty, początki zawsze są trudne i niedopracowane, ale przygotowywanie tego posta i filmu było dla mnie dużą przyjemnością, więc chciałabym kontynuować serię “Kobieca jazda próbna”*.
*Autorką nazwy tej serii jest moja Czytelniczka Karolina, która podsunęła tę propozycję w założonym przeze mnie wątku na mojej grupie na FB. Karolina, bardzo, bardzo dziękuję!