Szczerze mówiąc, już chyba od września nie mogłam się doczekać tego podsumowania. Wtedy już wiedziałam, że to dobry rok, a do takich momentów zawsze przyjemnie się wraca… I choć ostatni kwartał tego roku mocno dał mi w kość, to i tak 2018 zapisuje się w mojej pamięci jako wspaniały rok.
Wynika to m.in. z tego, że sprezentował on nam wyjątkowo długie i piękne lato! I wiem, że może to wynikać z negatywnych zmian klimatycznych, ale pisałam już kiedyś, że nie zamierzam z tego powodu odmawiać sobie radości z mojej ukochanej pory roku. Sama w tym roku podjęłam wiele działań, które mają uczynić moją codzienną egzystencję mniej szkodliwą dla środowiska, ale na globalny efekt i tak nie mam wpływu, więc nie mogę poświęcać swojego życia na zamartwianie się tym. Wycisnęłam tegoroczne, prawie półroczne lato jak soczystą cytrynkę. To moi Drodzy jest zdjęcie z 8 kwietnia.
A to z 3 listopada.
Mogłabym żyć w kraju, w którym to lato jest najdłuższą porą roku :). Ale przejdźmy do podsumowania roku z podziałem na kategorie…
Zdrowie
No to zacznijmy z grubej rury… Ale jakby nie było – temat zdrowia zawsze jest dla mnie najważniejszy. Nic się nie zmieniło w kwestii moich chorób przewlekłych, jakimi są PCOS i insulinooporność i to akurat jest dobra wiadomość, bo stabilizacja = trzymanie problemu w ryzach. Do października to był też dobry rok pod względem odporności, poza lekkimi infekcjami gardła prawie nie chorowałam… No i właśnie – rok temu pisałam, że moją największą bolączką 2017 roku były częste infekcje gardła i celem na 2018 było znalezienie ich przyczyny. I chyba w końcu się to udało, ponieważ po gastroskopii zdiagnozowano u mnie refluks, który aktualnie leczę farmakologicznie. Musiałam sięgnąć po leki, bo refluksu nie można bagatelizować (może prowadzić do nowotworu), a leczenie go stylem życia (a ściślej mówiąc odżywiania) u mnie nie działa. Czuję, że są jednak pewne granice naturalnego dbania o zdrowie i że dochodzi się czasami do takiego momentu, kiedy trzeba przeprosić się z apteką.
Jak już część z Was wie, moje zdrowie posypało się dopiero jesienią. Nawet w swoich najbardziej pesymistycznych przewidywaniach nie przypuszczałam, że moje otwarcie się na wielką i do tej pory unikaną zmianę w życiu, jaką mogłoby stanowić macierzyństwo, zaprowadzi mnie na stół operacyjny. To zabawne, bo “zaszłam w ciążę” bardzo szybko i to w najlepszym możliwym momencie tego roku, ale od samego początku czułam, że to zbyt idealne, aby było prawdziwe. I nie, przeczucia te nie wynikały z mojej pesymistycznej natury, tylko z bardzo dobrej znajomości swojego ciała, o czym już Wam opowiadałam. Docelowo wyszła z tego świetna lekcja, że w internecie nie zawsze warto stawiać dobro innych ponad swoje i że powinnam przystopować ze swoją autentycznością i transparentnością. Dlatego nie wiecie, że moja historia nie skończyła się w momencie zdjęcia szwów po operacji. Opowiadałam Wam o wypadających mi garściami włosach, ale skutki uboczne operacji i narkozy sięgają znacznie głębiej i powodują, że nowy rok zacznę od kolejnych wizyt u specjalistów, np. kardiologa. Do tego dochodzi zerowa odporność, ciągle nawracająca opryszczka, kiepskie samopoczucie psychiczne… Na pierwszy rzut oka jest wszystko OK, ale moje ciało co chwilę przypomina mi, że przeszło coś bardzo trudnego. Piszę o tym, bo tym samym chcę zamknąć pewien rozdział. Tu na blogu, bo w życiu pewnie nieprędko będę mogła powiedzieć, że to już całkiem za mną. Ale to, z czym teraz będę się zmagać, będę zostawiać już dla siebie.
Podróże
Rok 2018 był najbardziej obfitującym w podróże rokiem w moim dotychczasowym życiu. Wisienką na torcie było nasze europejskie mini-eurotrip z Luną, które szczerze mówiąc tak mnie zmęczyło, że jesienią miałam ochotę oddać się już wyłącznie swojemu domatorstwu ;). Oczywiście absolutnie tej podróży nie żałuję i chętnie jeszcze nie raz bym ją powtórzyła… Ale po kolei, ku pamięci chcę podsumować wszystkie wyjazdy tego roku:
Norwegia zimą i wiosną, która okazała się latem 😉
Dwa wspaniałe wyjazdy na zaproszenie Olgi, u której czuję się jak w domu. Spełnione marzenie o poznaniu kraju, który zawsze w jakiś sposób mnie fascynował, a jednocześnie wydawał się tak nieosiągalny…
Wiosna na Lazurowym Wybrzeżu
Marcowy wyjazd na Lazurowe Wybrzeże obfitował w spacery brzegiem morza, błąkanie się po uroczych, francuskich uliczkach Nicei, Cannes, Villefranche Sur Mer i Antibes oraz niezapomniane chwile, takie jak piknik z widokiem na Monako.
Babski weekend w Poznaniu
Teoretycznie był to wyjazd na konferencję Blog Conference Poznań, a praktycznie… Wspaniały czas pełen śmiechu i ploteczek w babskim gronie.
Slow weekend na Mazurach
Na zaproszenie Mazdy w maju odwiedziłam nasze piękne Mazury. Nie był to wyjazd typowo relaksacyjny, bo chciałam wykorzystać fakt posiadania na weekend takiego fajnego auta i oprócz vloga nagrałam swój pierwszy test samochodu. Spodziewałam się, że zostanie on zjechany przez facetów, a tym czasem do dziś spływają od nich same pozytywne i wspierające komentarze. Fajnie! Obudziło to we mnie apetyt na więcej.
Wyjazd z naszymi Mamami w góry
Te dni bardzo pozytywnie zapisały się w moich wspomnieniach. Chciałabym uczynić z takich wyjazdów tradycję.
Warsztaty “Natura”
Lipiec zaczął się od wyjazdu do Siedliska Leluja na warsztaty “Natura”, które były dla mnie olbrzymim wyjściem poza strefę komfortu…. Ja + kilka obcych kobiet, skazane na swoje towarzystwo przez cały weekend… Jako introwertyk bardzo obawiałam się takiej sytuacji. Okazało się jednak, że zupełnie niepotrzebnie, bo to był naprawdę świetny wyjazd i bardzo wiele bym straciła, gdybym z niego zrezygnowała. Spędziłam weekend w otoczeniu natury, cudownych zwierząt i wspaniałych ludzi, a do tego spełniłam swoje marzenie z dzieciństwa o spaniu w stodole. Było naprawdę super!
Weekend na Podlasiu
Kolejny lipcowy weekend spędziłam z Wojtkiem na romantycznym weekendzie w Dworze Droblin. Pogoda dopisała, spędziliśmy niesamowicie relaksujący, ale i aktywny czas na łonie natury.
Urodziny na Korfu
Czy można świętować swoje urodziny lepiej, niż z bliską osobą w pięknym miejscu? Uwielbiam Grecję, więc bardzo się cieszę, że w tym roku udało mi się poznać kolejną jej wyspę.
SUPer weekend nad jeziorem
Udało się odwiedzić też naszą ukochaną Białkę na Pojezierzu Łęczyńsko-Włodawskim. To tam najlepiej wypoczywam i ładuję baterie. W tym roku wyjazd ten był jeszcze fajniejszy, bo mieliśmy ze sobą SUP-a. A pływanie na nim po porannym, spokojnym jeziorze lub przy zachodzie słońca to prawdziwa magia.
Podróż z psem po Europie
I wreszcie wspomniane na początku eurotrip… Dwa tygodnie, 4 kraje, ponad 3500 kilometrów… Bajeczne widoki w skalnych miastach, krystalicznie czysta woda Adriatyku, górskie krajobrazy Słowenii, specyficzny klimat nadbalatońskich miejscowości… Wspaniały czas we trójkę.
Oprócz tych podróży zaliczyłam jeszcze kilka weekendowych wyjazdów na wieś i jednodniowych wycieczek, np. na narty do Szwajcarii Bałtowskiej lub do Białegostoku na spotkanie z Olgą.
Ważne wydarzenia, spełnione marzenia…
2018 rok był dobrym rokiem również dlatego, że spełniłam w nim kilka swoich marzeń. Wspominałam już o spaniu w stodole, co wyszło zupełnie przypadkiem, ale takim największym spełnionym marzeniem był skok ze spadochronem. To planowałam już od jakiegoś czasu i jestem przeszczęśliwa, że wreszcie to zrealizowałam.
Fajnym wydarzeniem był też udział w sesji zdjęciowej koszul Mamy Ginekolog.
Rok temu pisząc o niezrealizowanych planach, wspominałam, że od kilku lat rysą na honorze moich postanowień noworocznych była zmiana samochodu. Na początku 2018 roku poczułam się wreszcie zmotywowana do tej zmiany. Może to magia vision board 😉 a może po prostu w starym aucie przestałam czuć się bezpiecznie i nie chciałam już dłużej w nie inwestować. Nowy samochód miał też stać się środkiem do celu, to znaczy do większej ilości podróży po Polsce. I tak też się stało, dlatego nie żałuję ani jednej wydanej na niego złotówki.
Freelance
W tym roku bardzo zależało mi na ograniczeniu innych aktywności zawodowych, na rzecz mojej działalności internetowej. Powód był prosty – lubię zajmować się moją działalnością około-blogową i po stokroć wolę realizować jakieś dobrze dopasowane i wyselekcjonowane działania marketingowe na moim blogu, niż użerać się z algorytmami Facebooka, próbując wypromować biznesy moich klientów. I pod tym względem to był dobry rok, bo poza dwoma upierdliwymi projektami “zewnętrznymi”, robiłam dokładnie to, co chciałam. Nie zbiłam na tym kokosów, ale żyłam na akceptowalnym dla mnie poziomie i teraz na końcu roku czuję się spełniona.
Nie mogę jednak nie wspomnieć o jesiennym kryzysie… Wróciłam z wakacji, miałam chwilę niezdolności do pracy, wydawałam majątek na badania i prywatne wizyty u lekarzy, a jak na złość przytrafiła mi się pierwsza w życiu kumulacja opóźnionych płatności. Trzech klientów jednocześnie opóźniało się z przelewami nawet po ok. miesiąc! Po raz pierwszy od momentu założenia firmy musiałam sięgnąć aż po kilka tysięcy złotych z mojego konta oszczędnościowego. Pisząc o tym chcę podkreślić, że na freelancingu mogą nam się przytrafić różne sytuacje, dlatego poduszka finansowa to podstawa.
Wróćmy jednak do pozytywów…. Z perspektywy czasu, jako najfajniejszą współpracę tego roku oceniam tę z Citi Handlowym, w ramach której promowałam korzystanie z rowerów miejskich.
Co więcej? Na pewno był to też rok większej świadomości ekologicznej, otwartości na nowe doświadczenia i większego luzu. Z każdym rokiem tego luzu i umiejętności odpuszczania mam więcej…. Nie wiem, czy to dobrze, czy źle. Życie pokaże ;).
Na końcu chcę Wam podziękować za to, że byliście w tym roku ze mną. Nawet nie wiecie jak się cieszę, że mam dla kogo tutaj tworzyć. Mam nadzieję, że w 2019 roku zostaniecie i że będzie to dla Was wspaniały, zdrowy i szczęśliwy rok.