Jak już ostatnio wspominałam – ten miesiąc upłynął mi pod znakiem nagrywania vlogmasów, dlatego blog i robienie zdjęć zeszły w tym okresie na dalszy plan. To taka moja tradycja, że grudzień jako jedyny miesiąc w roku jest podporządkowany YouTubowi, a dla równowagi w styczniu całą swoją energię kieruję znowu na bloga. Przygotujcie się, że wkrótce pojawi się tutaj dużo bardzo różnorodnych wpisów 🙂
Nowy rok to dla mnie nowa, czysta kartka do zapełnienia i w związku z tym uważam, że to dobry moment na postanowienia. Wiem, że plany wielu osób upadają po tygodniu czy dwóch, ale nie zniechęca mnie to do robienia własnych. Nawet jeśli zrealizuję tylko połowę z nich, to dla tej połowy warto było coś dobrego postanowić :). O swoich postanowieniach, jak co roku, opowiem Wam w osobnym poście.
Grudzień nie był dla nas zbyt łaskawy pod względem zdrowotnym, więc chcąc nie chcąc w tym wyjątkowym, przedświątecznym okresie trzeba było trochę zwolnić. Zanim jednak to nastąpiło, udało mi się uśpić na okres świąteczny lub skończyć kilka zleceń. Miałam przyjemność m.in. współpracować przy jednym z projektów wspieranych przez Ministerstwo Zdrowia.
Do kolejnego zdjęcia nie będę dopisywać żadnej historii… Ot, lubię karmić wiewiórki orzechami 😉
W przeglądzie tygodnia nie może zabraknąć jedzenia…
Tofucznica z domowego tofu zrobionego za pomocą wyciskarki 4Swiss. Przypominam Wam o rabacie 100 zł na hasło LIFEMANAGERKASOK.
Nie może zabraknąć tutaj też Luny. Nie wiem jak Wy, ale ja nie dowierzam zapewnieniom niektórych behawiorystów, że psy nie lubią się przytulać. Ja do tego Luny nie namawiam, to ona sama do nas przychodzi i się przytula. I nie, nie przeszkadza jej, kiedy ja w ramach różnych czułości ją obejmuję lub całuję.
Na koniec trochę świątecznego klimatu.
Święta to jednak czas cudów. Ja i jakakolwiek biżuteria? Tylko raz w roku 😉
Rzadkością u mnie są również zakupy. Przed świętami udało mi się uniknąć wizyt w zatłoczonych centrach handlowych, ale po nich Wojtek namówił mnie na mały shopping. Uznałam to za dobrą okazję, aby kupić sobie kurtkę w Mountain Warehouse. Ta w morskim kolorze świetnie służy mi od ponad roku – jest super lekka, ciepła i wygodna. Niestety ta długość nie zawsze mi odpowiada, dlatego kupiłam też jej krótszą wersję. Tej szarej czapki w końcu nie kupiłam. Mam chyba 6 czapek i uznałam, że zakup kolejnej będzie przesadą.