Ubiegły tydzień nie miał u mnie żadnego motywu przewodniego 😉 zacznę więc może od jedzenia.
Jeśli natomiast chodzi o aktywność, to póki co nadal radzę sobie sama w domu. Tu też mogę ćwiczyć jogę, tańczyć… A savasany uczę się od najlepszych.
Ale miewam też kryzysy. We wtorek miałam ambitny plan, że nagram coś na chuście… Rozgrzewka w postaci sprzątania, potem wejście na chustę… I nic, zupełnie nic mi nie wychodziło. Zmęczyłam się samym próbowaniem. Dobrze, że zamiast tego udało mi się nagrać chociaż taneczną sobotę.
Udało mi się też wyskoczyć na basen, co baaaardzo lubię, ale wiadomo – ma to też swoje ciemne strony, np. sauna (którą kocham) kiepsko wpływa na naczynka. Dlatego staram się ograniczać wyjścia na basen do jednego w miesiącu.
Udało mi się też umówić na pyszne ciacho z Natalią z Jest Rudo <3
I tak ogólnie coraz częściej myślę o wiośnie. Pogoda zaczyna napawać optymizmem… I nawet jeśli wieczorem i tak mam ochotę zakopać się pod kocem z ciepłą herbatą, to dni są jakieś takie lżejsze i radośniejsze.
A wczorajszy spacer z bezdomniakami to już była prawdziwa bajka! Słonecznie, ciepło, fajne, radosne psy…
Niestety musiałam to potem odchorować emocjonalnie, przez tę koleżankę z pierwszego planu na zdjęciu po lewej. To Emi. Widziałam ją już kilka tygodni temu, kiedy jakaś pani z dzieckiem próbowała ją zmusić do poddania się głaskaniu. Później przeglądałam stronę fundacji w poszukiwaniu małych psów (chciałam sprawdzić jak duże jest ryzyko, że kiedyś wrócimy z psem do domu ;)) i kiedy trafiłam na jej zdjęcie, moje serce zabiło mocniej. Wiedziałam już, że jeśli kiedyś trafi mi się ona na spacerze, to będzie mi ciężko się z nią rozstać. Tak też się stało. Emi jest pieskiem wesołym i czerpiącym wielką radość ze spaceru, ale jest bardzo nieufna w stosunku do ludzi. Nie daje się dotknąć, choć jest w stanie np. polizać rękę, jeśli pachnie ona smakołykami. Niesamowity z niej łasuch, co widać po jej okrągłych kształtach ;). Fundacja nie ukrywa jednak, że to bardzo trudny pies, który wymagałby wiele cierpliwości. Wiem po Waszych wiadomościach, które cały czas dostaję na Instagramie, że są wśród Was ludzie z ogromnymi sercami, empatią i podejściem do zwierząt. Ja też wierzę, że taki pies jest w stanie się otworzyć i stać się największym przytulaskiem na świecie. Tylko to wymaga czasu i cierpliwości. Podsuwam Wam więc informację, że taki fajny pies jest do zaadoptowania w Fundacji Azylu pod Psim Aniołem.
A tymczasem u nas stuknęło 6 lat od kiedy Luna jest z nami! Kocham <3 urodziłam się, by dostać tytuł największego fana psów na świecie 😉 gdzie można zdobyć taką odznakę?
Co Luna robi na tym meblu? Zwiedza.
Trochę nawaliłam z nowymi postami w zeszłym tygodniu. No trudno. Za to w tym pojawi się na pewno coś fajnego, na co niektórzy czekają.
Zapraszam też na taneczną sobotę, pierwszą po dłuuuuuugiej przerwie.
Przepraszam, znowu nie mam dla Was żadnych linków, ale ostatnio mało wędruję po internecie.