Podsumowania roku są dobre. Zazwyczaj idealnie pokazują to, o czym powinniśmy pamiętać na co dzień… Bo ile razy w ciągu tych 365 dni pomyśleliśmy sobie, że coś nam nie wychodzi, że jest do dupy? Ja z pewnością nie raz. A kiedy w ostatnich dniach grudnia zasiadam do tego podsumowania, nie widzę tych wszystkich drobiazgów, które gdzieś tam po drodze psuły mi nastrój i powodowały chwile zwątpienia. Widzę całokształt, który złożył się na naprawdę dobry, spokojny rok. A tak wygląda on w niespełna 4-minutowym podsumowaniu:
Ważne wydarzenia, spełnione marzenia…
Najważniejszym wydarzeniem tego roku niewątpliwie było pojawienie się w naszym domu Emi. Był to efekt uboczny naszych rozpoczętych w styczniu, regularnych wizyt w Fundacji Azylu pod Psim Aniołem. Zawsze gdzieś tam w głębi duszy chciałam mieć w domu więcej, niż jednego zwierzaka, ale brakowało mi odwagi, bardzo obawiałam się wiążących się z tym ograniczeń. Emi jednak skradła moje serce i chęć zmiany jej życia była silniejsza od moich obaw. Czy z perspektywy czasu żałuję tej decyzji? Nie da się ukryć, że z dwoma psami nie jest łatwo, szczególnie kiedy są to psy trudne, oba z innych powodów… Ale nie żałuję, dziś podjęłabym taką samą decyzję. Była to dla mnie bardzo ważna lekcja cierpliwości, a poza tym metamorfoza Emi dała mi w tym roku mnóstwo radości.
Nie mogę pominąć tego, ile dobrego udało nam się wspólnie zrobić w tym roku. Wiosenna wyprzedaż książek i zbiórka dla Azylu, zakończona zebraniem kwoty 20 000 zł… Później moja zbiórka urodzinowa, a na końcu spontaniczna zrzutka na zimowe budy dla psów i kotów, dzięki której udało nam się uszczęśliwić dwa psy i całe mnóstwo bezdomnych kociaków. Do tego doszła całoroczna współpraca z Doliną Noteci, w ramach której zwierzaki z Azylu co miesiąc dostawały zapas karmy. To było coś pięknego i jestem wdzięczna, że dzięki Wam się to udało.
Moim wielkim, spełnionym marzeniem tego roku było… Posiadanie karty Multisport! Nie wyobrażam już sobie bez niej życia, choć jestem w tej kwestii uzależniona od pracy mojej kuzynki i w każdej chwili ten cudowny sen może się skończyć. A ja naprawdę kocham tę kartę i możliwości, jakie ona daje. Co więcej – w wakacje miałam też współpracę z Benefitem i to niewątpliwie jedna z moich najfajniejszych współprac w tym roku.
Zdrowie
Początek roku 2019 był pod tym względem trudny, bo wciąż jeszcze odczuwałam efekty jesiennych zawirowań zdrowotnych. Musiałam przebadać się m.in. pod kątem kardiologicznym, co było dla mnie dość stresujące. Na szczęście w lutym, po ostatnich badaniach kontrolnych usłyszałam, że wszystko jest OK. Również wyniki badań krwi były dobre, a to oznaczało, że pooperacyjny koszmar się skończył i wróciłam do mojej standardowej formy. Reszta roku była pod tym względem bardzo dobra, dzięki czemu nadal mogę twierdzić, że mój styl życia mi służy. Jedyne, czego życzę sobie na rok 2020, to aby ten stan się utrzymał i aby badania kontrolne, które standardowo robię na początku roku, nie przyniosły powodów do niepokoju.
Praca
Rok 2019 był chyba pierwszym rokiem, w którym dałam sobie przyzwolenie na zajmowanie się tylko blogiem. Jeśli robiłam coś poza nim, to tylko dlatego, że bardzo mi to pasowało i chciałam, a nie dlatego, że musiałam. Był to też pierwszy rok, w którym wyraźnie odczułam posiadanie pasywnych źródeł dochodu. Dzięki nim co miesiąc nie musiałam martwić się chociaż o ZUS. Poza tym bywały miesiące lepsze i gorsze, ale na szczęście nie mierzę swojego sukcesu liczbą zer na koncie. Sukces to dla mnie możliwość utrzymania się z własnej, uczciwej działalności w tym niesprzyjającym przedsiębiorcom kraju. Sukcesem dla mnie jest osiągnięcie stabilizacji, pomimo moich restrykcyjnych zasad dotyczących współprac i doboru klientów. Pod tym względem to był bardzo dobry rok.
Ja
Rok 2018 zostawił mnie ze sporym chaosem i znakiem zapytania w głowie. Na szczęście rok 2019 dość szybko przyniósł mi najważniejsze odpowiedzi i poczułam się, jakby spadł mi wielki kamień z serca. I choć znowu wybrałam drogę pod prąd, to kroczy mi się nią całkiem przyjemnie, nawet z tymi dwoma szczekającymi potworkami u boku ;).
Ważnym wydarzeniem było dla mnie ponowne rozpoczęcie terapii. Trafiłam teraz na znacznie bardziej zaangażowaną psycholożkę i pracuje mi się z nią całkiem przyjemnie. Psychoterapia robi niesamowite porządki w głowie, pomaga zrozumieć siebie i swoje emocje. Niestety przypomina też o złych rzeczach i zmusza do stawienia im czoła nawet po wielu latach. Ale to jest potrzebne i w ostatecznym rozrachunku dobre.
Podróże
Jeśli chodzi o podróże, to rok 2019 był trudniejszy od poprzedniego. Mam tutaj na myśli trudności organizacyjne, spowodowane adopcją drugiego psa (odpadła nam opcja podróżowania bez psów) i pojawieniem się podróżnego lęku separacyjnego u Luny (który BARDZO utrudnia nam podróże z psami). To są powody, przez które z lekkim niepokojem patrzę w przyszłość, bo podróże są dla mnie bardzo ważne, ale logistycznie zaczynają nas przerastać. Myślę jednak, że w 2019 roku pomimo tych trudności udało nam się całkiem nieźle ogarnąć ten temat. Takim papierkiem lakmusowym pozwalającym sprawdzić, czy dany rok był udany pod względem turystycznym, są dla mnie dwie rzeczy – czy udało mi się odwiedzić jakiś nowy kraj i czy wróciłam do któregoś, który uwielbiam. Oba te warunki zostały w tym roku spełnione, więc pomimo adopcji drugiego psa nie mogę narzekać. Mam nadzieję, że w 2020 roku też jakoś to ogarniemy.
Tradycyjnie podsumuję ostatni rok pod względem podróżniczym… Jedno, co dotyczy wszystkich naszych wyjazdów, to rewelacyjna pogoda. Myślę, że jeśli wraca do mnie karma za moje działania charytatywne, to właśnie w postaci pogody podczas podróży :D.
Norwegia zimą
Pamiętam, że w ogóle nie miałam ochoty na ten wyjazd, ale dobrze, że z niego nie zrezygnowałam, bo było super.
See Bloggers, czyli towarzyski weekend w Łodzi
Miał to być wyjazd na konferencję, ale ciekawsza od niej okazała się sama Łódź i blogerskie życie towarzyskie. Świetny czas!
Ustka – pierwszy wyjazd z dwoma psami
W marcu musieliśmy odwołać sprezentowany Wojtkowi na gwiazdkę wyjazd do Szwecji. Myślałam sobie wtedy, że zamiast tego wylotu, wolałabym wyjechać nad morze już z dwoma psami. Marzenie to spełniło się w czerwcu – wyjechaliśmy do Ustki. Dopisała nam wspaniała pogoda i okazało się, że Emi nie ma choroby lokomocyjnej i lubi zwiedzać nowe miejsca. Bardzo miło wspominam ten nasz pierwszy wyjazd w takim składzie.
Po drodze zahaczyliśmy też o Toruń 🙂
Włochy z Mamą
Powiększenie rodziny wpłynęło też na naszą tradycję fundowania naszym Mamom fajnych wspomnień, w ramach prezentu na Dzień Matki. W tym roku musieliśmy się rozdzielić i tak oto ja wyjechałam z moją Mamą w czerwcu, a Wojtek ze swoją w sierpniu. Oboje postawiliśmy na dobrze nam znane miejsce, czyli włoskie Bergamo i Varennę nad jeziorem Como.
Urodziny nad jeziorem
Kolejna nowa tradycja, którą w tym roku kontynuowaliśmy, to wyjazd na moje urodziny. Spędziliśmy je totalnie na luzie, w pełnym składzie, nad naszym ukochanym jeziorem.
Mini-eurotrip
Podczas poprzednich wyjazdów okazało się, że Emi nie stanowi dla nas żadnego dodatkowego utrudnienia w podróżowaniu, dlatego nie miałam zbyt dużych obaw, aby wyjechać z dwoma psami w podróż przez Europę. Co więcej, już podczas samego wyjazdu okazała się ona wymarzoną towarzyszką wakacji. Idealnie dostosowywała się do wszystkich warunków, czego nie można powiedzieć o Lunie, która napsuła nam wówczas sporo krwi… No ale taka nam się trafiła, z taką musimy żyć ;). Udało nam się we czwórkę pozwiedzać Słowację, Austrię i oczywiście Chorwację. Tym razem wyspa Murter jeszcze bardziej nas w sobie rozkochała.
Góry Stołowe jesienią
Góry i jesień to idealne połączenie. Jak podczas każdego tegorocznego wyjazdu, mieliśmy wielkie szczęście do pogody i naprawdę świetnie spędziliśmy ten październikowy weekend.
Czy w tym roku nie działo się nic złego?
Patrząc wstecz na 2019 widzę tylko jedno bardzo przykre wydarzenie. Była nim śmierć mojej przybranej Babci, z którą zdążyłam się zżyć i która była moją bratnią duszą, więc ta strata bardzo mnie dotknęła.
Podsumowując…
Rok 2019 był spokojny i dobry. Standardowo życzę sobie i Wam, aby 2020 nie był gorszy! Żeby pozytywnie się na niego nastroić, jutro startujemy ze “Styczniem wdzięczności”.
A jak tam u Was?