Mam lekkie zaległości w przeglądach miesiąca, dlatego listopad i grudzień podsumuję razem. Byłam pewna, że w grudniu będę miała mało zdjęć ze względu na nagrywanie vlogmasów… Ale jednak trochę się ich uzbierało (mimo że połowę niechcący usunęłam), więc to będzie bogato ilustrowany wpis.
Listopad 2019
Zakończenie mało którego miesiąca cieszy mnie tak, jak koniec listopada. A kiedy mogę powiedzieć, że listopad zleciał mi szybko i był nieodczuwalny, to jest to dla mnie pełnia szczęścia. I tym razem właśnie tak było.
Mówiąc, że listopad był “nieodczuwalny” mam na myśli to, że nie dopadła mnie jesienna deprecha. Nie dałam się szarudze za oknem i rożnego rodzaju czarnym myślom dopadającym mnie w tym okresie. Prawda jest taka, że w tamtym roku w listopadzie nie miałam na to czasu. To był bardzo intensywny pod względem zawodowym czas, za co jestem też niesamowicie wdzięczna, bo wiem, że czekają mnie teraz miesiące “posuchy”. Taka branża.
W listopadzie m.in. nagrywałam testy sprzętów. Z ekipą:
I sama:
Gdzieś w tym wszystkim starałam się znaleźć też czas na relaks, np. wizytę z Mamą w tężni czy dłuższe spacery z psami.
Albo po prostu leniuchowanie na kanapie, macie lub w chuście.
Nie zabrakło też dobrego jedzenia.
Raz nawet udało się zjeść śniadanie na zewnątrz!
Był też bulion z łowów z babcinego ogródka.
I kolejne odkrycia kulinarne – wegańska śmietana Planton świetnie zastępuje prawdziwą.
Bywało też słodko, bo bez słodyczy życie jest smutne 😉
Trochę czasu spędziłam też w korkach, co zaowocowało postanowieniem, aby jeszcze bardziej ograniczyć korzystanie z samochodu, szczególnie w pojedynkę.
Przegląd grudnia
Grudzień z założenia miał być spokojniejszym miesiącem i jeśli chodzi o pracę, to plan można uznać za zrealizowany (jeśli nagrywania i montowania vlogów nie uznamy za pracę :D). Myślałam jednak, że dopieszczę w tym czasie swojego wewnętrznego domatora i wieczorami będę zaszywać się z książką pod kocykiem… Ale nic z tego nie wyszło, bo roznosiła mnie energia. Chodziłam na taniec 4 razy w tygodniu, poza tym ćwiczyłam w domu, dwa razy byłam na ściance wspinaczkowej i również 2 razy na basenie. Oprócz tego Wojtek zaczął co niedzielę morsować, a ja w pewnym momencie doszłam do wniosku, że zamiast czekać na niego na brzegu, będę biegać dookoła jeziora. Byłam też na łyżwach i oczywiście spacerowałam z psami.
Grudzień był też dość towarzyski, a to za sprawą rożnych świątecznych spotkań. Byłam na Wigilii firmowej w mojej ostatniej etatowej pracy, świątecznym spotkaniu mojej grupy tanecznej, Blogowigilii i kilku innych, już bardziej prywatnych spotkaniach.
Udało mi się też wyskoczyć na jeden weekend na wieś.
Gdzieś w międzyczasie działy się skromne przygotowania do świąt. Bardzo lubię ten czas.
Znalazł się też oczywiście czas na czysty relaks.
I dobre jedzenie 🙂
Święta też upłynęły nam spokojnie i towarzysko.
Nie udało nam się niestety zrobić tradycyjnego, rodzinnego zdjęcia przy choince. Emi była niewspółpracująca, bardzo stresowała ją cała ta przedświąteczna krzątanina. No nic, może za rok.
Udało nam się też wspólnie zrobić coś dobrego. Dzięki zrzutce pieniędzy spora gromadka zwierząt zyskała nowe domy na zimę. Niektóre dostały też świąteczny prezent od Doliny Noteci 🙂
Jestem bardzo wdzięczna za wszystko, o czym czytacie i co widzicie w tym poście. Za listopadową pracę, za grudniową aktywność, za spokojne święta, za Wasze wsparcie tej spontanicznej akcji charytatywnej… Czasami się boję, że dostałam od życia już zbyt dużo dobrego i że to wszystko pęknie. Tym bardziej to doceniam.
Chciałabym Wam przypomnieć o akcji, w którą angażuję się aktualnie. Tym razem cel jest znacznie ambitniejszy, bo kwota do zebrania ogromna, a efektem ma być odzyskanie możliwości chodzenia przez Anię.
Za KAŻDĄ wrzuconą do mojej skarbonki kwotę otrzymacie e-booka z 10 przepisami na pasty kanapkowe. A do tego w przypadku kwot o min. wartości 40 zł mogę wysłać Wam mój Dziennik Obserwacji Organizmu lub zatańczyć dla Was na Instagramie do wybranej przez Was piosenki lub w określonym przez Was stylu. Chodzi w tym wszystkim przede wszystkim o dobrą zabawę i rozkręcanie zrzutki na wesoło, więc cieszy mnie Wasza kreatywność. Było już flamenco, włoski pop, polonez, trochę latino, rock and roll… Jestem otwarta na kolejne wyzwania, bo dają mi one okazję do przypomnienia o zrzutce.
Wiem też, że duża część z Was pomaga zupełnie bezinteresownie – doceniam i bardzo dziękuję.
Na tym kończę to podsumowanie, bo siedzę nad nim już od tygodnia :D. W kolejce czeka jeszcze wiele innych wpisów, m.in. ulubieńcy roku, na których wiele z Was czeka.