Myślę, że rok temu o tej porze absolutnie nikt nie spodziewał się, że rok 2020 zafunduje nam wszystkim scenariusz rodem z filmu katastroficznego. Gdyby ktoś wtedy powiedział nam, że wiosną nie będzie wolno spacerować z psem po parku, a przez kilka miesięcy tego roku będą zamknięte restauracje, siłownie itp., zapewne każdy z nas postukałby się w czoło. Ale tak właśnie się stało. Rok 2020 był najdziwniejszym i najtrudniejszym w historii mojego pokolenia. Po raz pierwszy przyszło nam się zmierzyć z takimi ograniczeniami i kryzysem. To ogromna lekcja pokory i dostosowywania się do sytuacji. Podsumowanie tego roku jest dla mnie ciekawym doświadczeniem. Czy znajdę w nim coś dobrego?
Zacznijmy od tradycyjnego podsumowania w formie video:
Najważniejsze wydarzenie
Patrząc z perspektywy nas wszystkich – niewątpliwie najważniejszym wydarzeniem roku 2020 roku była pandemia. Nie chcę jednak poświęcać jej tu zbyt dużo czasu, jestem tym tematem bardzo zmęczona.
W moim życiu prywatnym przełomowym momentem 2020 roku było rozstanie po kilkunastu latach związku. Nie była to decyzja łatwa, ale z pewnością dobrze przemyślana. Pomimo wielu moich obaw zaprocentowało to, że 17 lat temu pokochałam naprawdę fajnego faceta i dobrego człowieka. Udało nam się wszystko poukładać tak, że nadal się przyjaźnimy i wspieramy. Jest to dla mnie niezwykle cenne i gdyby nie ta dojrzałość, to wszystko byłoby o wiele trudniejsze. Bardzo przykre natomiast było rozstanie z Lunką, ale na szczęście jest pod dobrą opieką, wiem co u niej i widujemy się.
Nie ukrywam, że bardzo się bałam, jak sobie poradzę sama. Nigdy nie mieszkałam w pojedynkę, więc nawet to budziło we mnie poważne obawy. Ogólnie zawsze bardzo ceniłam to, że mam u swojego boku tę drugą, najbliższą osobę, dzięki której wszystkie problemy wydawały się łatwiejsze do pokonania. Okazało się jednak, że samej mieszka mi się świetnie, a bycie singielką ma też inne plusy.
Rok 2021 jest dla mnie totalną zagadką. Czeka mnie wiele różnych emocji, pewnie zarówno pozytywnych, jak i negatywnych. Wszystkie przyjmę, rok 2020 nauczył mnie, że czasami trzeba po prostu płynąć z prądem. Myślałam nawet, aby jako hasło/słówko roku 2021 wybrać “Go with the FLOW”, ale ostatecznie uznałam, że nie do końca pasuje do mnie jako do osoby, która często idzie pod prąd ;).
Zdrowie
Już chciałam napisać, że to był bardzo dobry pod względem zdrowotnym rok i że nie wydarzyło się nic wartego napisania o tym… Ale przypomniało mi się, że przecież i mnie dopadł koronawirus. Nie powiem, że z zaskoczenia, bo było jedno dość wyraźne ryzyko, które podejmowałam w pełni świadomie (dla zdrowia psychicznego) i prawdopodobnie to przy tej okazji się zaraziłam… Ale miałam wielkie szczęście, że przeszłam Covid-19 niemalże nieodczuwalnie, a jedyny objaw (utrata węchu i smaku) był na tyle oczywisty, że odizolowałam się od razu po jego pojawieniu się. Wszystkie niedogodności trwały łącznie tydzień (a izolacja 10 dni) i teraz na chwilę mogę odetchnąć.
Z perspektywy czasu patrząc wiem, że ta sytuacja przytrafiła mi się w najlepszym możliwym momencie.
W temacie zdrowia mogę chyba dodać, że to był aktywny rok. Przede wszystkim pod względem tanecznym. Przez prawie cały rok chodziłam na 5h tańca tygodniowo. Miałam przerwę tylko wtedy, kiedy szkoła była zamknięta lub kiedy byłam w podróży lub podczas izolacji.
Ludzie
Główne kryterium na podstawie którego oceniam, czy rok był dobry czy nie, wskazuje na to, że 2020 był łaskawy – nikogo nie straciłam. W roku, w którym na świecie rozszalała się pandemia, a ochrona zdrowia stała się niewydolna, jest to coś, za co jestem podwójnie wdzięczna. Nikt z mojej warszawskiej rodziny nie chorował na Covid-19 (udało mi się nikogo nie zarazić), a chorujący członkowie dalszej rodziny przeszli to w miarę łagodnie (najważniejsze, że bez potrzeby hospitalizacji).
W tym roku zaczęłam bardziej dbać o relacje z ludźmi. Zawsze byłam w tym beznadziejna, co częściowo jest spowodowane moją introwertyczną naturą. Teraz jednak kilka znajomości udało mi się wnieść na nieco wyższy poziom, dzięki czemu nawet po rozstaniu nie odczułam samotności. Bardzo zacieśniła się też moja przyjaźń z Magdą. Zawsze świetnie się dogadywałyśmy, ale w tym roku przerodziło się to w coś więcej. Jesteśmy w codziennym kontakcie i bardzo się wspieramy.
Działania charytatywne
Może nie wypada się tym chwalić, ale dla mnie to coś wspaniałego, że razem z moją społecznością mamy możliwość zrobienia tyle dobrego. W styczniu zebraliśmy ponad 30 000 zł na operację Ani, która m.in. dzięki tym pieniądzom przejdzie operację umożliwiającą jej ponowne chodzenie. To jest piękne, że mogliśmy choć trochę się do tego przyczynić!
Ja na początku roku zaczęłam też swój pierwszy w życiu sformalizowany wolontariat. Zostałam wolontariuszką Stowarzyszenia Mali Bracia Ubogich i było to dla mnie bardzo cenne doświadczenie. Z powodu pandemii wszystko wyglądało oczywiście inaczej, niż powinno… Ale miałam możliwość spróbować zarówno wolontariatu akcyjnego (byłam np. na balu karnawałowym seniorów i na jednodniowych wakacjach), jak i towarzyszącego (mam jedną podopieczną, z którą jestem w stałym kontakcie).
W 2020 roku kontynuowałam też swoje działania na rzecz zwierząt. Wiosną z moją instagramową społecznością zebraliśmy ponad 4200 zł na ochronę psów przed kleszczami, a jesienią 2665 zł na ciepłe domki dla wielu psów i kotów. W tym roku również regularnie odwiedzałam Azyl, a Dolina Noteci co miesiąc przekazywała tam karmę (w sumie około 2 tony). Dziękuję!
Praca
To kolejny rok stabilizacji w pracy na swoim. Jestem niesamowicie wdzięczna za to, że pomimo pandemii i kryzysu gospodarczego udało mi się bez problemu utrzymać swoją działalność na podobnym poziomie.
Nie da się ukryć, że w ostatnim czasie moja działalność przeniosła się z bloga i YT bardziej na Instagram. Przyczyna jest prosta – odbiorcy preferują treści w formie “instant”. Ich przygotowanie zajmuje znacznie mniej czasu, niż napisanie wpisu (ten przygotowuję od tygodnia), a zasięgi są kilkukrotnie większe. Różnica między blogiem a IG jest też taka, że tam więcej czasu poświęca się na kontakt z ludźmi, niż na samo tworzenie treści. Jako że ja ten kontakt bardzo cenię i nakręca mnie on do działania – to Instagram stał się dla mnie medium numer 1.
W tym roku przygotowałam też dwa e-booki. Pierwszy SlowBook Orzeźwiający z przepisami na lato, a drugi o województwie pomorskim w ramach akcji “Urlop w kraju”. Swoją drogą mój udział w tej akcji też był dla mnie wielkim wyróżnieniem i ciekawym doświadczeniem.
Ja
Przez większą część roku uczęszczałam na terapię i choć ostatecznie zrezygnowałam z niej z powodu niezadowolenia z jej przebiegu, to i tak uważam, że bardzo wiele mi ona dała. Na naszej ostatniej sesji moja psycholożka powiedziała mi, że jestem osobą bardzo samoświadomą. Były to dla mnie niesamowicie ważne słowa, bo to jest coś do czego dążyłam.
Moim największym osiągnięciem tego roku było wejście na wyższy poziom bycia kierowcą. Mam prawo jazdy od prawie 14 lat i kocham prowadzić samochód, ale tylko po trasach, które znam. Udział w “Urlopie w kraju” był więc dla mnie dużym wyzwaniem – musiałam jeździć obcym samochodem po totalnie obcych terenach, za każdym razem zdając się jedynie na nawigację. A przecież ja zawsze najpierw przeglądałam i analizowałam nowe trasy w Google Maps, nigdy nie szłam na żywioł na zasadzie “wpisuję adres w nawigację i jadę”… Teraz się to zmieniło i przekonałam się też do prowadzenia auta za granicą, robiłam to m.in. w Norwegii.
Podróże
Mnie samą to zaskoczyło, ale tego lata spędziłam rekordowo dużo czasu poza Warszawą. 2 tygodnie podróżowania po Pomorzu w ramach “Urlopu w kraju”, potem cały tydzień w Norwegii, a na końcu 2 tygodnie w Chorwacji. Każda z tych podróży stała pod znakiem zapytania przez dynamicznie zmieniającą się sytuację pandemiczną. Tuż po moim powrocie z Norwegii wprowadzono już kwarantannę dla osób przyjeżdżających tam z Polski, a chwilę przed naszym wyjazdem do Chorwacji wydano zalecenia, aby powstrzymać się od podróży do tego kraju.
Ale absolutnie nie żałuję, że na te podróże się zdecydowałam. Były one dla mnie w tym roku namiastką normalności i patrząc dzisiaj wstecz widzę przede wszystkim piękne widoki Norwegii i cudowne chwile w ukochanej Chorwacji. Nie zapowiada się, abym w tym roku miała wrócić do Cro, więc te wspomnienia są dla mnie jeszcze cenniejsze.
Nie mogę pominąć też czasu spędzonego w Warszawie. Często czułam się jak turystka we własnym mieście. Zaowocowało to chęcią założenia kanału o tej tematyce. Mam nadzieję, że po pandemii uda mi się wrócić do publikowania na nim filmów.
Podsumowując…
Rok 2020 był inny niż wszystkie i na pewno na długo zapisze się w naszej pamięci. U mnie przyniósł wielką zmianę, przez którą w rok 2021 weszłam z wielkim znakiem zapytania nad głową. Nie mam pojęcia, co on przyniesie, nic nie jestem w stanie przewidzieć. Nie ukrywam, że ciężko mi było przeglądać zdjęcia do tego podsumowania, bo zdarza mi się jeszcze zatęsknić za chwilami, kiedy wiodłam życie w układzie 2 plus 2 psy. To był bardzo ważny czas w moim życiu, więc łezka kręci się na wspomnienie na przykład Emi i Luny na wakacjach… Ale przyszło nowe. Trochę piękne i ekscytujące, a trochę trudne, bo w dorosłym życiu wszystko jest dużo bardziej skomplikowane, niż we wczesnej młodości. Nie pozostaje mi nic innego, jak czekać, co przyniesie 2021 rok i po prostu się do tego dostosować. Na razie jest dobrze i rok 2020 też w ostatecznym rozrachunku uważam za dobry.
Życzę sobie i Wam, aby w 2021 wróciła normalność i abyśmy trudny 2020 rok wspominali tylko jako epizod, a nie początek nowej rzeczywistości, w której przyjdzie nam żyć.