Najwyższy czas opowiedzieć Wam o moim nowym wyzwaniu, które na początkowym etapie chciałam zachować dla siebie. Ostatecznie uznałam, że korzyści z niego będą jeszcze większe, jeśli podzielę się tym z Wami. Bo szczególnie w tym trudnym dla wszystkich okresie warto pomyśleć o tych, dla których jest on jeszcze trudniejszy. Być może ten post zainspiruje kogoś do podjęcia się tego samego, co ja, a może po prostu okaże się inspiracją do działań na własną rękę (do czego też zachęcam!).
Otóż… Jakiś czas temu dołączyłam do grona wolontariuszy Stowarzyszenia mali bracia Ubogich!
Wolontariat z wielu powodów chodził mi po głowie od dawna, ale teraz wiem, że po prostu musiałam do tego dojrzeć i zorganizować swoje życie na tyle, aby móc sobie na to pozwolić. Swoje zapytanie o możliwość dołączenia do wolontariuszy stowarzyszenia mbU wysłałam dokładnie w sylwestra 2019 roku. Pomyślałam, że nowy rok to idealny, symboliczny moment, na rozpoczęcie tego typu działań. Opowiem Wam dzisiaj, dlaczego postawiłam akurat na ten rodzaj wolontariatu i o co tak w ogóle w tym wszystkim chodzi.
Dlaczego wybrałam wolontariat na rzecz osób starszych?
Jeśli ktoś z Was jest ze mną dłużej, być może orientuje się, że jako LifeManagerka angażuję się głównie w działania charytatywne na rzecz zwierząt i osób dorosłych, najlepiej seniorów.
W 2019 swoje pomaganie zwierzętom przeniosłam do życia realnego. Było to dla mnie olbrzymim wyjściem poza strefę komfortu, bo musiałam zmierzyć się ze swoją wrażliwością na punkcie zwierząt. Podczas pierwszych wizyt w schronisku płakałam, ale szybko uświadomiłam sobie, że podarowanie tym czworonogom swojego czasu i wsparcia finansowego, to jedyne, co mogę zrobić, aby poprawić ich los. No dobra, jednemu psu postanowiłam odmienić życie też w inny sposób, ale powiedzmy sobie szczerze – na takie wsparcie rzadko możemy sobie pozwolić. A ten długi spacer po lesie, na który można pojechać raz w tygodniu, to korzyść nie tylko dla zwierzaków, ale i dla nas – ich radość ze spaceru jest zaraźliwa i ładuje pozytywną energią.
W 2020 roku postanowiłam iść o krok dalej i przenieść do życia realnego też swoje działania na rzecz seniorów. Robiłam to już wcześniej odwiedzając ponad 90-letnią, samotną sąsiadkę, ale raz, że było to nieregularne, a dwa, że w połowie zeszłego roku straciłam niestety moją “przybraną Babcię” i możliwość spędzania z nią czasu. W moim życiu zwolniło się miejsce, które postanowiłam zapełnić, tym razem już w bardziej sformalizowanej formie.
Wolontariat towarzyszący – na czym to polega?
Hasło jednego z programów Stowarzyszenia mbU brzmi “Twoja obecność pomaga mi żyć” i uważam, że świetnie oddaje ono rolę wolontariatu towarzyszącego. Osoby samotne bardzo potrzebują obecności innych ludzi nie tylko dlatego, że w pewnych kwestiach mogą być od nich uzależnione… Niezwykle ważne są też te aspekty psychologiczne – fakt bycia przez kogoś lubianym, wysłuchanym, zaopiekowanym…
Wolontariat towarzyszący NIE polega na robieniu osobie starszej zakupów, sprzątaniu jej w domu czy przygotowywaniu posiłków. Takiego wsparcia udziela opieka społeczna. Zadaniem wolontariuszy jest miłe spędzanie czasu ze swoimi podopiecznymi. W zależności od osoby potrzebującej – może to być np. wspólne wyjście na spacer, czy do muzeum, rozwiązywanie krzyżówek, rozmowa… Takie spotkania odbywają się cyklicznie, najlepiej raz w tygodniu. Mile widziane są godziny poranne i południowe, ponieważ po południu i wieczorem podopieczni mogą być już zmęczeni.
Jak zostać wolontariuszem?
Opowiem, jaka była moja droga. Tak jak wspomniałam, do stowarzyszenia napisałam dokładnie w sylwestra. Otrzymałam wtedy odpowiedź, że aktualnie nie jest prowadzony nabór wolontariuszy na Warszawę, ale jest on planowany na połowę stycznia, więc zapraszają do zaglądania na ich stronę.
I faktycznie, mniej więcej w połowie stycznia pojawił się formularz dla osób zainteresowanych wolontariatem w Warszawie. Wypełniłam go, wysłałam i czekałam na odpowiedź. Dość szybko dostałam zaproszenie na spotkanie informacyjne, które odbyło się w siedzibie stowarzyszenia i uczestniczyły w nim dwie koordynatorki i inni kandydaci na wolontariuszy. Po tym przyszedł czas na spotkania indywidualne, na którym razem z koordynatorką omówiłyśmy wszystkie szczegóły i formalnie dołączyłam do grona wolontariuszy.
Co dalej?
Nie przydzielono mi wówczas żadnej podopiecznej, ponieważ nie było nikogo potrzebującego w mojej lokalizacji. Stowarzyszenie zwraca uwagę na to, aby dojazdy do podopiecznych nie były uciążliwe dla wolontariuszy i starają się parować nas z osobami, które mieszkają blisko naszego domu lub miejsca pracy. W oczekiwaniu na swoją podopieczną postanowiłam pełnić rolę wolontariuszki akcyjnej, czyli takiej, która przydaje się np. podczas organizowanych przez stowarzyszenie wydarzeń albo w sytuacjach awaryjnych. Od razu przyjęłam pierwsze zadanie – miałam pojawić się na balu karnawałowym seniorów (pod tym linkiem możecie obejrzeć zdjęcia z tego wydarzenia). Moim zadaniem na nim było bycie do dyspozycji gości, zabawianie ich rozmową, tańcem itp. Oprócz tego przyprowadziłam i odprowadziłam do domu jedną z podopiecznych.
Wolontariat towarzyszący w czasach zarazy
W oczekiwaniu na swoją podopieczną cały czas byłam w kontakcie ze stowarzyszeniem. Miałam brać udział m.in. w organizowanych przez nie szkoleniach dla wolontariuszy… I wtedy przyszła zaraza.
Wszystko zostało odwołane, łącznie z zaplanowanym na początek kwietnia, corocznym spotkaniem wielkanocnym dla seniorów. Stowarzyszenie błyskawicznie dostosowało się do nowej sytuacji i wprowadziło nowe rozwiązania, które mają na celu pomoc osobom starszym w tym trudnym okresie. Jednym z tych rozwiązań jest wspieranie takich osób rozmową telefoniczną. I tak trafiłam do przesympatycznej, 91-letniej pani, do której codziennie przed południem dzwonię na pogaduchy. Póki co kilka razy udało nam się spotkać też na żywo, przez okno, przy okazji przywiezienia mojej podopiecznej np. leków, zakupów czy wydrukowanych wskazówek, jak ćwiczyć w domu (jest to nietypowa sytuacja, bo jak już wspomniałam, na co dzień wolontariusze nie zajmują się takimi rzeczami).
Po jakimś czasie okazało się, że moja “telefoniczna podopieczna” chciałaby, abym została jej wolontariuszką, a ja z chęcią się zgodziłam. Nie mogę się już doczekać naszych spotkań i rozmów na żywo! Nie mogę doczekać się też innych wydarzeń organizowanych przez stowarzyszenie, bo to zawsze fajna okazja do poznania innych wolontariuszy i ich podopiecznych.
Choć przyszło mi rozpoczynać swój wolontariat w bardzo nietypowych warunkach, już teraz czuję, że będzie on pełnił w moim życiu bardzo ważną rolę. Kontakt z osobami starszymi jest dla mnie źródłem wielu wzruszeń i inspiracji. To też najlepsza lekcja historii, jaką można sobie wyobrazić.
Zachęcam do zapoznania się z działalnością stowarzyszenia i wsparcia ich finansowo, jeśli macie taką możliwość. Zebrane środki w normalnych warunkach przeznaczane są m.in. na prezenty, wyjścia urodzinowe, spotkania i wyjazdy seniorów zmagających się z samotnością. Teraz sytuacja jest trudniejsza, bo do wielu seniorów nie przychodzą opiekunki i nie ma kto im robić zakupów, pomóc w przygotowywaniu posiłków itp. Stowarzyszenie stara się wspierać takie osoby cateringiem dietetycznym. Przez miesiąc posiłki dla prawie 40 seniorów przekazywała firma Nice to fit you (wielkie brawa dla niej!), ale nie pokrywa to całego zapotrzebowania na wsparcie w czasach pandemii, dlatego część posiłków i zakupów finansowało i dalej finansuje Stowarzyszenie (tutaj jeszcze większe brawa, bo wiem od mojej podopiecznej, że te posiłki są dla seniorów dużym wybawieniem).
Każde wsparcie ich działalności jest bardzo cenne, a ja z góry dziękuję za każdą cegiełkę.
Mam nadzieję, że przybliżyłam Wam temat wolontariatu towarzyszącego, a być może nawet zachęciłam kogoś do spróbowania tego samego? Osobiście uważam to za wzbogacające doświadczenie, na którym korzysta nie tylko podopieczny.
P.s. Zdjęcie główne było robione ok. 2 miesiące temu, dlatego nie mam maseczki.