Chciałabym dziś poruszyć temat, który chodzi za mną już od bardzo dawna, ale w końcu doczekałam się weny, aby o nim napisać. Bezpieczeństwo w sieci (i poza nią). Temat, który dotyczy właściwie każdego, ale w szczególności blogerów, którzy czasem bez zastanowienia odsłaniają… może trochę zbyt wiele? Nie chodzi tu już nawet o prywatność – to indywidualna sprawa każdego blogera gdzie ustala jej granicę. Chodzi mi o coś ważniejszego niż prywatność, a mianowicie bezpieczeństwo. I nie, nie będzie o stalkingu, mimo że temat ten również pod bezpieczeństwo w sieci można podpiąć.
Jako wstęp do mojego wpisu możecie obejrzeć to:
No bo zastanówmy się…
Jak mogą działać współcześni włamywacze… Czy obserwują swoją potencjalną ofiarę tygodniami? Bawią się w hydraulików, aby przy okazji rzekomego “sprawdzania centralnego ogrzewania” zobaczyć, co ona ma w mieszkaniu? Pewnie są i tacy, ale po co mają się tak wysilać, skoro wystarczy wejść na kilka blogów np. lifestylowych, przejrzeć wpisy w których autorzy pokazują swoje mieszkanie i w których wszystkie informacje podają jak na tacy. Nowoczesne kino domowe, x-box, stacjonarny komputer z motywem nadgryzionego jabłuszka… Ok. Jest do czego przylepić rączki. Teraz wystarczy zdobyć adres takiego blogera. Czasami wcale nie jest to trudne i miejsce jego zamieszkania można już w dużej mierze rozszyfrować z postów (np. z wrzucanych na bloga screenów z Endomondo). O! Jest i informacja, że mieszka na parterze! Idealnie. Nie znamy ulicy? No to co za problem, mailik z propozycją wysłania darów losu albo innej współpracy i po sprawie. Wtedy pozostaje tylko czekać, kiedy dany bloger uroczyście poinformuje, że wyjeżdża na wakacje. Praca współczesnego złodzieja jest taka prosta…
W przypadku wielu blogerów naprawdę bardzo łatwo jest zdobyć ich adres. Jakiś czas temu na zlecenie jednej agencji prowadziłam niewielką akcję z blogerami. Nie posiadałam maila agencyjnego, z pewnym zażenowaniem korzystałam więc z mojego prywatnego na gmailu. Tylko jedna osoba (bardzo profesjonalna i doświadczona blogerka) zwróciła na to uwagę! Reszta nawet się nie zająknęła podając adres do wysyłki…
Jeśli wydaje Wam się, że ten temat dotyczy tylko blogerów, to jesteście w błędzie. Jeśli nie posiadacie bloga, ale korzystacie z portali społecznościowych i nie dbacie o ustawienia prywatności na nich, popełniacie dokładnie ten sam błąd. Oczywiście nie popadajmy w paranoję, w dzisiejszych czasach prawie każdy ma w domu komputer czy aparat i jeśli nie są to stosunkowo nowe sprzęty za grube pieniądze to raczej nikt się na nie nie skusi. Tym bardziej, że takie rzeczy jak laptop czy lustrzanka zazwyczaj podróżują razem z Wami… W moim mieszkaniu podczas moich wyjazdów najcenniejszą rzeczą jest chyba lodówka 😉 bo albo wszystko zabieram ze sobą, albo komputery zostawiam u mamy. Tak, cholernie boję się włamań i kradzieży, bo wiem jak paskudne to uczucie zostać okradzionym. I nie chodzi tu tylko o straty materialne.
Dlatego zachęcam…
… aby zastanowić się zanim zdecydujecie się opublikować w ogólnodostępnym miejscu w sieci fotkę nowego, wypasionego sprzętu. Albo nawet swojego mieszkania, na którym dobrze widać jego”zawartość”. Warto też zastanowić się, czy Wasz blog/profil na FB nie mówi zbyt wiele o Waszym miejscu zamieszkania. No i najważniejsze – sprawdzajcie od kogo dostajecie maile, sprawdzajcie czy pod domeną z której ktoś do Was pisze faktycznie jest strona tej firmy. Czy jestem przewrażliwiona? Może. Ale chyba lepiej myśleć i zapobiegać, niż potem paść ofiarą kradzieży?
P.s. Sama też czasem wrzucam coś spontanicznie, a potem dopiero myślę o konsekwencjach. Więc swój apel kieruję też do samej siebie 😉