Kiedy planowałam swoje zdrowotne wyzwania na ten rok, nie spodziewałam się, że medytacja okaże się najtrudniejszym z nich. Zewsząd docierają do mnie informacje o płynących z niej korzyściach, a sama mam spory problem z wprowadzeniem jej w swoje codzienne życie. Opowiem Wam dzisiaj o trudnościach jakie napotkałam i o moim kwietniowym wyzwaniu – zachęcona tym, jak świetnie idzie mi wprowadzanie nowych nawyków, postanowiłam uczynić nawyk również z medytacji.
Czy medytacja to grzech?
Najpierw jednak wyjaśnijmy sobie coś. Niepokojąco często spotykam się w sieci z opiniami, że zarówno joga jak i medytacja są niebezpieczne dla chrześcijan i w związku z tym powinni oni unikać tego jak ognia (piekielnego co najmniej). Nie można oczywiście zaprzeczyć, że obie te formy wywodzą się ze wschodu i w dużej mierze są powiązane z inną religią. Jednak to jak my je wykorzystamy, zależy wyłącznie od nas. Dla dobrego katolika medytacja może być nawet formą zbliżenia się do swojego Boga, rodzajem modlitwy. Uczuciem, które często towarzyszy medytacji (przynajmniej u mnie) jest olbrzymia wdzięczność i to od nas zależy w stosunku do kogo będziemy tę wdzięczność odczuwać.
A jeśli ktoś pod wpływem jogi i medytacji zaczyna odczuwać fascynację wschodem i co za tym idzie inną religią… Cóż, mówiąc szczerze nie widzę w tym nic złego. Przywilejem dorosłego człowieka jest to, że sam może wybrać swoją religię. Kiedy jesteśmy dziećmi, narzucają ją nam rodzice, a po latach może się okazać, że zupełnie nie utożsamiamy się z jej wartościami czy zasadami. Jeśli w innej odnajdziemy się lepiej, to dlaczego mamy to odrzucić? Miałam w swoim życiu do czynienia z wyznawcami różnych religii, również muzułmanami. Nikt nie wykazywał objawów “opętania przez szatana”, byli to normalni, wspaniali ludzie. Ci inspirujący się wschodem dodatkowo byli bardzo pozytywni i wyznawali bliskie mi wartości (np. nie krzywdzenia zwierząt). Czy mogę więc traktować wywodzące się ze wschodu dobra jakimi są joga i medytacja, jako narzędzia szatana, które doprowadzą mnie do zgubienia? Absolutnie nie. Widzę w nich same korzyści, a nie zagrożenia. Więcej objawów opętania czymś naprawdę niezdrowym widzę u niektórych katolików i to mnie naprawdę przeraża. Przeraża mnie również to, że katolicy potrafią napisać pod zdjęciem blogerki ćwiczącej jogę, że nie powinna tego robić, bo opęta ją szatan…. To już fanatyzm i to nie jest ani normalne, ani zdrowe, jakiejkolwiek religii by nie dotyczyło.
Ale generalnie muszę to podkreślić – nie jestem mocno uduchowioną osobą i tak jak nie podobają mi się niektóre rytuały kościoła, do którego przynależę, tak samo nie przemawiają do mnie niektóre formy medytacji. Na szczęście nikt nie każe mi ich wykonywać, to mój wybór jak ja będę z tego narzędzia korzystać. Na moim blogu przeczytacie raczej o tych czysto praktycznych korzyściach z medytacji, wpływających na moje samopoczucie. Nie będę wchodzić tu w bardziej duchowe klimaty, bo to nie moja bajka.
A tak na marginesie – nie byłabym sobą, gdybym przy pierwszej nadarzającej się okazji nie zapytała kapłana Kościoła Katolickiego o jego opinię na temat jogi i medytacji. I tak jak przypuszczałam – nie dostałam zakazu wstępu do kościoła i nie wysłano mnie do natychmiastowej spowiedzi w celu oczyszczenia z tego “strasznego grzechu”.
Korzyści z medytacji?
Tak to niestety jest – kiedy coś nam nie wychodzi, a mocno nam na tym zależy, najpierw musimy się do tego zmusić. Raz, drugi, trzeci, piętnasty… Po kilku tygodniach to stanie się naszym nawykiem i przestanie sprawiać taką trudność, a zacznie przynosić korzyści. W zasadzie są korzyści, które ja zaczęłam dostrzegać nawet po kilku razach. Medytacja jest dla mnie jak reset komputera, który pomaga pozbyć się zbędnych procesów myślowych zachodzących w mojej głowie. Miewam tendencję do zamartwiania się rzeczami, które nigdy nie dochodzą do skutku, a mnie myślenie o nich potrafi zepsuć nawet najlepszy dzień. Medytacja jest jak pozamiatanie zbędnych myśli szczoteczką. Jednak najważniejsze korzyści podobno przychodzą później, przy regularnym praktykowaniu tej chwili dla siebie.
Przydatny artykuł:
Więcej o korzyściach z medytacji przeczytacie np. w tym wpisie Agnieszki Maciąg
Trudności w medytacji
Największym problemem są oczywiście nasze myśli, które w tej chwili wyciszenia nie dają nam spokoju. I to podobno jest ok, trzeba tylko nauczyć się nie koncentrować na żadnej z nich. Myśli mają prawo przypływać i odpływać, w medytacjach z lektorem często są porównywane do chmur płynących po niebie – możemy je zauważać, ale po chwili powinny one odpłynąć, a na ich miejsce pojawiają się inne. Naszym zadaniem jest nieskupianie się na nich. I właśnie tu mam problem. Kiedy siadam do medytacji, w mojej głowie zaczynają powstawać…. posty na bloga! Dokładnie to samo mam podczas relaksacji po jodze. I jako że rodzące się w tej chwili pomysły nawet mi się podobają, nie pozwalam im odpłynąć. Zaczynam w myślach rozwijać temat, pisać wstęp do takiego posta… Jednocześnie staram się medytować, więc nie przerywam tego procesu zachodzącego właśnie w głowie i nie notuję swoich pomysłów. Efekt? Ani nie medytuję, ani nie korzysta na tym blog ;).
Inną trudnością są odgłosy z zewnątrz, na które nie mam wpływu. Podczas medytacji słyszę dosłownie wszystko, nawet to co Wojtek siedzący kilka metrów dalej ma na słuchawkach. A jak nie ma jego, to zazwyczaj jest pies, który kiedy jesteśmy same w domu, odczuwa silną potrzebę bronienia mnie przed każdym szmerem na korytarzu. Nie potrafię w takich warunkach w pełni się skoncentrować. Miewam jednak lepsze i gorsze dni, przy czym tych drugich jest zdecydowanie więcej. Ale te lepsze motywują mnie do tego, aby się nie poddawać.
Kwiecień z medytacją – moje wyzwanie
Ten post planowałam dodać pierwszego kwietnia, ale coś mi się pokićkało i nie przygotowałam go na czas. Niemniej ja od pierwszego kwietnia trzymam się mojego postanowienia o wprowadzeniu nawyku codziennej medytacji. Będę w tym miesiącu testować różne ćwiczenia, które mają na celu ułatwić mi to zadanie. Zachęcam Was do przyłączenia się do mnie 🙂 za miesiąc oczywiście zdam relację jak mi poszło.
Przydatne artykuły:
- Zanim zaczniecie, zachęcam aby zapoznać się z tym wpisem na blogu Witaj Słońce (który swoją drogą bardzo polecam).
- Warto przesłuchać też ten podcast na temat medytacji.
Ćwiczenia ułatwiające medytację
Istnieją ćwiczenia, które mogą nam ułatwić początkowo bardzo trudne próby medytacji. Sama stosuję kilka z nich, a niektóre zamierzam przetestować w ciągu tego miesiąca. Po tym czasie na pewno opowiem Wam co najlepiej się u mnie sprawdziło.
- medytacja z płomieniem świecy polegająca na wpatrywaniu się w płomień i skupieniu na tym całej swojej uwagi
- medytacja z wpatrywaniem się w jakiś przedmiot, na zasadzie: 5 minut wpatrywania się, potem 5 minut wyobrażania go sobie już z zamkniętymi oczami. Stopniowo czas ten można wydłużać
- medytacja z koncentracją na oddechu, dla ułatwienia można powtarzać sobie w myślach “wdech”, “wydech”, albo całymi zdaniami, np. “Teraz biorę głęboki świadomy wdech”
- medytacja z liczeniem na różne sposoby
- medytacja z lektorem (przy użyciu jakiejś aplikacji na telefon)
Przydatne artykuły
- Artykuł Pauliny Ferenc o korzyściach z medytacji i wskazówkach jak zacząć (jest tam kilka pomysłów na to jak liczyć podczas medytacji)
- Dobre aplikacje do nauki medytacji
Jak to wygląda u mnie?
Najlepiej medytuje mi się wieczorem, wtedy nie męczą mnie myśli o tym co muszę zaraz zrobić, a ciemność sprzyja wyciszeniu. Siadam wygodnie po turecku z wyprostowanymi plecami, przykrywam się kocem, zamykam oczy, powoli i głęboko oddycham i zaczynam liczyć. Póki co ta metoda sprawdza się u mnie najlepiej. Jeśli chodzi o sposoby liczenia to testowałam wszystkie polecane przez Paulinę (artykuł wyżej), a także wymyślałam jakieś swoje, np. wdech – liczę do 6, wydech – od 7 do 12, kolejny wdech – od 12 do 7, kolejny wydech od 6 do 1 i tak w kółko ;).
W planach mam przetestowanie różnych aplikacji do medytacji (link powyżej) i za miesiąc zdam Wam relację czy to się u mnie sprawdziło. Założenie jest takie, że będę medytować codziennie tak długo ile wytrzymam 😉 czasami będzie to tylko 5 minut, ale moim celem jest wyłączanie się na minimum kwadrans.
Ciekawa jestem czy macie jakieś doświadczenia z medytacją. A jeśli od jakiegoś czasu zabieracie się do tego, aby zacząć i cały czas macie z tym problem, to może teraz w kwietniu dołączycie do mnie? Za miesiąc podzielimy się swoimi wrażeniami.