W tym tygodniu jakoś tak wreszcie odżyłam. Wydaje mi się, że duża w tym zasługa słońca, które ostatnio rozpieszcza nas swoją obecnością od rana, aż do samego zachodu. A ten już po 17tej, więc WOW!
W przeglądzie tygodnia nie może zabraknąć mojej księżniczki. Mamy z Luną ostatnio konflikt o mój fotel biurkowy, bo niesamowicie go sobie upodobała, a ja też chciałabym na nim czasem popracować ;). A poza tym wszystko po staremu.
W środę zaczęliśmy swoją przygodę z cateringiem dietetycznym. Trafił on w moje smaki w 95% i jaram się towarzyszącą temu wygodą. Niedługo pokażę Wam posiłki z kilku dni w jakimś foodbooku. Kopalnia inspiracji, blog też na tym skorzysta :).
Oczekiwanie na wiosnę umilam sobie… rozpieszczaniem siebie. Rzutem na taśmę zastosowałam się do mojego postanowienia noworocznego (masaż raz w miesiącu) i poszłam na masaż twarzy i głowy… A potem zrelaksowałam się jeszcze w saunie i na basenie. Polubiłam to bardzo! Zimą nie ma nic lepszego, niż wygrzanie się w saunie 😉
Zimą ogólnie odczuwam głód aktywności. Owszem, mam swoją jogę, zawsze mogę sobie też potańczyć… Ale to dla mnie mało. Brakuje mi regularnej jazdy na rowerze, możliwości wyskoczenia na longboard, rolki, czy na kajaki… Dlatego tak dobrze robią mi te wyjścia na basen, które stanowią pewne urozmaicenie. Chciałabym też wrócić do slow joggingu, ale zimowy smog zdecydowanie do tego nie zachęca. Ale najważniejsze, że udało mi się pojeździć na nartach! W piątek na totalnym spontanie spakowaliśmy swoje narciarskie akcesoria i pojechaliśmy do Bałtowa. Muszę napisać o tym miejscu osobny post, bo może nie każdy wie, że stosunkowo blisko Warszawy mamy taką super miejscówkę. Ileż mi to przyniosło radości! Bałam się trochę, bo swoją przygodę z nartami zaczęłam dopiero rok temu i pozostałam wtedy na etapie oślej łączki… Ale okazało się, że przez ten rok nabrałam jakiejś zadziwiającej pewności siebie. Jeździło mi się cu-dow-nie, nie zaliczyłam ani jednej gleby i ogólnie bawiłam się świetnie! Utwierdziłam się w przekonaniu, że mogę zacząć “inwestować” w swój własny sprzęt narciarski, bo naprawdę mnie to kręci.
Codziennie coś dla siebie… Oficjalnie kończymy naszą przygodę z tym wyzwaniem. Mam nadzieję, że po jego zakończeniu też będziecie pilnować tej codziennej chwili dla siebie.
A teraz kilka fotek z weekendowych spacerów.
Jedyne, czego mi brakuje w mojej diecie pudełkowej, to ciasta. Dlatego wczoraj na spacerze skusiliśmy się na kawałek bezy na spółkę.
Dzisiaj otworzyliśmy sezon wypadów na Zawady. Ale tam jest teraz pięknie! Zresztą – jak zawsze 😉
107 plakatów do druku made by My Pink Plum w jednym miejscu.
Wyprowadzane psów w schroniskach, jako sposób na integrację. Bardzo mnie ten wpis zainspirował… Prosicie mnie czasami o spotkanie z czytelnikami… Może zorganizować je w takiej formie?
Sprawdzone sposoby na obniżenie kosztów podróży.
5 wartych uwagi filmów o odżywianiu.
5 asan, od których warto zacząć dzień.
Kilka z powyższych linków wzięłam z mojej grupy na Facebooku, do której również Was zapraszam. Jest nas w niej już ponad 1000 i możemy pogadać sobie na niemal każdy temat. Choć w sumie pewnych tematów, z troski o atmosferę w grupie, wolałabym uniknąć 😉 ale tutaj liczę na to, że członkowie tej grupy nie szukają zaczepki i pola do konfliktów, tylko faktycznego wsparcia i inspiracji.
Przypominam też o moim hashtagu na instagramie #lifemanagerkainspiruje. Raz w miesiącu chciałabym sprezentować coś komuś, kto z tego tagu korzysta. Przed chwilą właśnie rozdałam trzy książki “Matnia” Małgorzaty Łatki :).
No i ostatnia kwestia – przypominam też o moim newsletterze. Zbieram się, żeby napisać do Was jakiś liścik i mam nadzieję, że w tym tygodniu będzie mi to dane :).