Kiedy kilka dni temu zorientowałam się, że jest już połowa marca, byłam w ciężkim szoku. Pozytywnym oczywiście! Zawsze powtarzam, że nie mam nic przeciwko zimie, ale tylko pod warunkiem, że nie trwa zbyt długo. Jako że jestem strasznym zmarzluchem, już jesienią zaczynam się ubierać warstwowo. I w marcu już naprawdę coś mnie strzela, kiedy chcąc na 5 minut wyjść z domu, muszę przez co najmniej 10 minut się szykować.
Wtorek był ostatnim dniem, kiedy mogliśmy jeszcze korzystać z wygody, jaką jest catering dietetyczny…
Więc w środę wróciłam do mojego gotowania, testowania nowych produktów i eksperymentowania. Nawet trochę za tym zatęskniłam! Poza tym przez te dwa tygodnie miałam straszną ochotę na pizzę i na szczęście w czwartek załapałam się na nią u mamy 😉
A na blogu pojawił się przepis na okrę w sosie pomidorowym. Rozbawiło mnie, jak bardzo podzielone są Wasze zdania na jej temat. Jedni uwielbiają, drudzy nienawidzą 😉
Moje małe-wielkie przyjemności. Moja ukochana muzyka ze Spotify podczas jazdy samochodem i wieczorna, relaksująca joga.
I Lunasek.
Marzec zawsze jest dla mnie trudnym miesiącem. Jestem wtedy osłabiona, przeziębiam się… W tym roku dodatkowo mam bardzo dużo pracy, z której nie mogę zrezygnować, bo styczeń i luty były fatalne pod względem dochodu, a jednocześnie bardzo obciążające finansowo ze względu na wydatki. W takim momencie trudno przychodzi mi odmowa, szczególnie kiedy wpadają naprawdę fajne propozycje współpracy. Staram się więc jakoś to wszystko równoważyć i nie szarżować. Kiedy mój organizm krzyczy, że chce spać, staram się mu ten sen podarować. Kiedy sygnalizuje, że coś mnie rozkłada, staram się mobilizować wszystkie siły do walki z nadchodzącą infekcją. Od kilku dni ciągle pobolewa mnie gardło, dlatego mimo szczerych chęci nie organizuję teraz live’a, nie nagrywam na YouTube i ogólnie staram się nie przeciążać głosu. Stąd też na Insta Stories więcej obrazków niż gadania ;). Te 73% proszę o zrozumienie :).
A ja piję złote mleko i walczę dalej ;).
W ubiegły weekend było wiosennie, a teraz zima wróciła ze zdwojoną siłą. Na zdjęciu wygląda to tak pięknie biało i słonecznie, a w rzeczywistości było strasznie zimno. Postanowiłam jednak wykorzystać te ostatnie białe momenty i wybrać się na górkę.
A żeby wspomniana wyżej równowaga została zachowana – po powrocie uległam potrzebie wygrzania się pod kocem i snu.
Świetny tekst u Fashionelki o językach miłości. Polecam zrobić sobie (i partnerowi) ten test.
Dawno nie czytałam tak dobrego artykułu o weganizmie. Idealnie oddaje to, co czuję… Bardzo mnie cieszy, że przybywa wegan i że ten styl życia jest promowany, ale uważam, że wielu wegan swoim natarczywym zachowaniem osiąga efekt zupełnie odwrotny od zamierzonego. A znaczne ograniczenie spożycia mięsa i produktów odzwierzęcych to już naprawdę kawał dobrej roboty dla środowiska i zwierząt. Dlaczego hejtuje się takich ludzi, zamiast doceniać ich starania? Zawsze jest mi przykro, kiedy widzę te wegańskie wojenki. Robią one dużo złego i sprawiają, że ten styl życia przez wielu mięsożerców jest wyśmiewany, zamiast stanowić wzór do naśladowania. Oczywiście na szczęście nie wszyscy weganie mają radykalne podejście i np. wyzywają od zabójców kogoś, kto karmi mięsem swojego kota lub psa.
I pozostając w klimacie – Wincentyna przygotowała zestawienie wegańskich słodyczy z dobrym składem.