Mam wrażenie, że “na tygodniu” czas mija u mnie wolniej i spokojniej, niż w weekendy. Te staram się wykorzystywać na maxa i w efekcie w niedzielę wieczorem mam już totalnie rozładowane baterie. I cieszą mnie te poniedziałki, bo choć oznaczają one powrót przed komputer, to jednak czas wtedy nieco zwalnia. Generalnie zrobienie sobie wakacji od zleceń marketingowych było dla mnie jedną z najlepszych decyzji tego roku. Dzięki tej decyzji mogę pozwolić sobie na więcej spontaniczności, mam więcej czasu na korzystanie z lata i ogólnie – mam dużo większy luz w głowie. Jestem niesamowicie wdzięczna za to, że mogłam sobie na to pozwolić.
Kwintesencja lata, czyli pyszne jedzenie i dużo czasu na powietrzu.
Tego lata zrobiłam małą rewolucję w mojej szafie i zrezygnowałam z bluzek i sukienek ze sztucznych materiałów. Stawiam na bawełnę, wiskozę i len. Jako że nie mogłam znaleźć tego typu ubrań w second handach, zaczęłam bywać w zwykłych sklepach. Ale żeby sobie ułatwić zadanie (nie znoszę zakupów), postawiłam tylko na H&M. I dobrze, bo w tym roku jest tam tyle fajnej wiskozy! Najbardziej pokochałam te zwiewne sukienki. Mam 3, często je piorę i myślę, że posłużą mi też w przyszłym roku.
A po zakupach dałam OSTATNIĄ szansę Lifemotiv w Galerii Mokotów. Za każdym razem mam tam zastrzeżenia do jedzenia, a i tak ciągle tam wracam z nadzieją, że po prostu wybierałam złe pozycje. Ale po tym raw pad thai jestem pewna, że już nie wrócę 😉 połowę porcji przyniosłam do domu i Wojtek stwierdził, że tego nie da się jeść ;). Niby zdrowo i świeżo, a jednak jakoś tak… nie moje smaki.
Kulinarnie spełniona poczułam się natomiast w Baristacji w Białymstoku. Ta sałatka z karmelizowanymi buraczkami była naprawdę boska! Nie wiem jakim cudem udało mi się zjeść całą (ogromną) porcję i jeszcze znaleźć miejsce na deser (których też jest tam bardzo dużo do wyboru).
W ogóle to super było zrobić sobie taką jednodniową wycieczkę 🙂 pojechałyśmy z Magdą spotkać się z Olgą i to był świetnie spędzony czas.
A w sobotę przeżyłam jedną z najfajniejszych przygód mojego życia :). Kiedy jakiś czas temu Mama Ginekolog ogłosiła na live, że postanowiła zrobić sesję koszul ze zwykłymi dziewczynami, swoimi czytelniczkami, od razu wysłałam swoje zgłoszenie. Bardzo chciałam sprawdzić, czy odnajdę się w roli takiej studyjnej modelki, bo nigdy nie miałam okazji pozować w taki sposób. Nawet sobie nie wyobrażacie, jak się ucieszyłam, kiedy dostałam maila, że zostałam wybrana! Upiekłam dwa marzenia na jednym ogniu – spróbowałam roli modelki i przede wszystkim poznałam jedną ze swoich ulubionych blogerek.
Atmosfera podczas sesji była rewelacyjna, dzięki czemu nie towarzyszyła mi żadna trema. Nicole i Kuba są dokładnie tacy sami, jak w swoich social mediach. Niesamowicie otwarci, pozytywni, ani przez chwilę nie czułam się w ich towarzystwie nieswojo. Teraz jeszcze bardziej podziwiam Nicolę za to co robi, bo na własne oczy zobaczyłam, ile wkłada w to serca.
Po sesji byłam tak naładowana pozytywną energią, że poszłam jeszcze na rower. Wieczorno-nocne przejażdżki to jedna z moich ulubionych letnich aktywności.
A rano starczyło energii jeszcze na kajaki 😉
Pasztet z cukinii zrobiony przez moją siostrę cioteczną <3
A tak koszula od Nicole prezentuje się w prawdziwym życiu. Jest naprawdę śliczna i cieszę się, że już mam swoją i nie będę musiała o nią walczyć, kiedy pojawi się w sklepie 😀
Na koniec jeszcze odrobina Lunaska 😉
Post dostępny też w wersji audio do odsłuchania:
Nie będzie dziś niestety innych linków, bo nic sobie w zeszłym tygodniu nie zapisałam w aplikacji “Pocket”.
Udanego tygodnia!