Pisałam ostatnio o tym, co mnie skłoniło do przejścia na “zero waste”, a raczej “less waste”. Dziś chciałabym opowiedzieć o tym, co wydarzyło się potem… Co sprawiło mi największą trudność, a co wręcz przeciwnie. Z czego do dziś nie potrafię, a może raczej nie chcę rezygnować… No i przede wszystkim opiszę Wam, jakie zmiany z sukcesem wprowadziłam w swoim domu, podczas robienia zakupów itd.
Co było łatwiejsze, niż mi się wydawało, że będzie?
Zakupy do własnych pojemników! Wciąż generuje to zabawne sytuacje, kiedy np. na bazarku wszystko ładnie-pięknie przesypujemy do moich woreczków, a jak rzucę hasło, że “poproszę ten koperek, który stoi za panią”, to nie zdążę wziąć oddechu, aby zaprotestować, a koperek już ląduje w folii. “Bo mokry” – tłumaczy szybko pani. W takiej sytuacji jednak proszę o jego wyjęcie. Zdarzyło mi się też trafić na opór sprzedawców i głupie tłumaczenie, że nie da się wytarować wagi, bo jest połączona z komputerem… Ale jako że ta sytuacja ma miejsce w sklepie, który mam pod nosem, to nie zamierzam się poddawać i poluję na właścicielkę, aby z nią o tym porozmawiać.
I faktem jest, że woreczki materiałowe są nieco cięższe od foliowych siateczek, przez co płacę za moje zakupy ODROBINĘ więcej. Ale to naprawdę odrobina, nie ma co się nad tym roztkliwiać.
Co było/jest najtrudniejsze?
Jedną z najtrudniejszych rzeczy, na którą się zdecydowałam, była rezygnacja z zakupów spożywczych online. Jak już nie raz mówiłam – byłam wielką fanką robienia zakupów na Frisco i oszczędzałam dzięki temu dużo czasu. Niestety tak, jak Wam pokazywałam, sposób działania Frisco jest nastawiony na maksymalną świeżość produktów, a to póki co nie byłoby możliwe bez osobnego pakowania w folię/na tacki prawie każdego warzywa. Z tego co się dowiedziałam, to jest ich duża bolączka i cały czas szukają rozwiązania, które byłoby przyjaźniejsze środowisku. I ja to wszystko rozumiem, ale kilka miesięcy temu zmieniły mi się priorytety i postanowiłam, że dopóki nie znajdą ekologicznej alternatywy, ja zrezygnuję z regularnego robienia zakupów spożywczych online. Teraz latem to nie jest problemem, bo łatwiej mi wyskoczyć na szybko na bazarek lub przy okazji podjechać do marketu… Ale czuję, że podczas zimniejszej połowy roku to będzie wyzwaniem. Dlatego nie mówię, że już na pewno nigdy nie zrobię zakupów online, ale na pewno będę się starała ich unikać. I wiem, że są też inne internetowe sklepy spożywcze, np. Tesco, ale z Tesco nie byłam do końca zadowolona, więc nie chcę do nich wracać.
I o ile z zakupów online jestem w stanie zrezygnować, tak mam bardzo duży dylemat co zrobić z żywnością ekologiczną, którą do tej pory kupowałam w marketach, np. w Lidlu lub Biedronce. Zawsze jest ona dodatkowo pakowana w folię, aby dobrze oddzielić (i przy okazji odróżnić) ją od zwykłej… Alternatywą są sklepy ekologiczne (niestety tam ta żywność jest dużo droższa) i może kooperatywy… To jest u nas temat jeszcze do przepracowania.
Czego (na razie) nie potrafię/nie chcę/nie planuję zmienić
Jest jeszcze kilka takich rzeczy, z którymi na razie nie mam zamiaru walczyć. Nie wyobrażam sobie rezygnacji z gotowych środków czystości i kosmetyków i robienia wszystkiego samodzielnie. Nie zaufam domowej paście do zębów, nie zamierzam w imię zero waste chodzić z sianem na głowie czy zaniedbaną cerą. Nie zrezygnuję z wycierania twarzy ręcznikami papierowymi, bo alternatywą dla tego byłoby tylko codzienne pranie ręczników, a to też nie ma nic wspólnego z ekologią. Nie planuję robić w domu kompostownika.
Nie planuję też popaść w fanatyzm. Nie będę komentować zdjęć innych ludzi na Instagramie, kiedy zobaczę, że używają słomek lub plastikowego kubka. Nie doprowadzę się do hipoglikemii, kiedy akurat będę w miejscu, gdzie nie będę miała szans kupić czegoś zero waste, a mój żołądek będzie domagał się jedzenia. Nie zrezygnuję całkiem z zakupów w sieciówkach, bo nie wszystko jestem w stanie kupić w second handach.
Zawsze będzie tak, że według kogoś będę robić za mało i ja też mogę myśleć o tych, którzy robią mniej, że stać ich na więcej. Ale prawda jest taka, że każdy w swoim tempie musi dojrzeć do pewnych zmian. Nie od razu Rzym czy tam Kraków zbudowano i każda zmiana, nawet ta najmniejsza, przybliża nas do lepszego świata. Nie bądźmy dla siebie nawzajem napastliwi, więcej osiągniemy dawaniem dobrego przykładu, niż pogardliwymi komentarzami lub naciskaniem na kogoś, że musi coś zrobić (albo przestać robić).
Zakupy i jedzenie na mieście
Co już robię:
- częściowo zrezygnowaliśmy z wody butelkowanej na rzecz filtrowanej kranówki (kupujemy tylko wodę gazowaną, którą dodaję do przefiltrowanej, aby mieć trochę bąbelków)
- również na wynos zabieram ze sobą kranówkę w butelce filtrującej
- na zakupy chodzę z własnymi pojemnikami i woreczkami
- w supermarketach staram się kupować wszystko na wagę/sztuki, czyli np. jeśli mam do wyboru pieczarki paczkowane i pieczarki luzem, to oczywiście wybieram te luzem i pakuję je do swojego woreczka
- na wagę staram się kupować też produkty sypkie, np. kasze lub soczewicę. Są specjalne sklepy “bez opakowań”, ale w nich produkty są sporo droższe. Ja robię to na bazarku.
- zrezygnowałam z zakupów spożywczych online
- jeśli muszę kupić coś w opakowaniu, to staram się wybrać takie, które mogę potem wykorzystać ponownie, np. słoiki
- tak samo jeśli mam wybór kupić coś w opakowaniu papierowym lub foliowym, to wybieram papierowe (czyli np. płatki owsiane kupuję w Biedronce, bo w Lidlu są w torebce foliowej),
- staram się nie brać słomek, kiedy kupuję coś do picia na mieście (czasami zapomnę o tym powiedzieć :/ pracuję nad tym nawykiem)
- jeśli mam wybór, staram się stawiać na miejsca, które promują zero waste i np. dają zniżkę za kawę do własnego kubka lub rezygnują ze słomek (takim przykładowym miejscem jest restauracja Wars i Sawa w Nowym, gdzie najchętniej chodzę na niedzielne śniadania na mieście)
- kiedy zamawiam coś z osiedlowej knajpki/cateringu, proszę o spakowanie mi tego do mojego pojemnika i nie biorę sztućców i serwetek
- idąc na miasto, na jakiś event itp. zabieram ze sobą silikonowy, składany kubek
Co planuję zrobić:
- zabierać ze sobą swoje naczynia i sztućce w miejsca, w których na pewno będę miała problem z zamówieniem czegoś, co nie będzie mi podane na plastikach (na pewno tak będzie nad jeziorem, nad które jeździmy co roku).
- zabierać ze sobą własny pojemnik na jedzenie planując wyjście do restauracji. Często nie jesteśmy w stanie zjeść wszystkiego co zamówimy i wtedy prosimy o zapakowanie tego na wynos, przy okazji przynosząc kolejną porcję jednorazowych śmieci.
Zmiany w kosmetykach i łazience
- używam kubeczka menstruacyjnego przez 90% okresu
- użycie płatków kosmetycznych zminimalizowałam poprzez zamianę zwykłych toników na takie w sprayu, płatków używam teraz tylko do zmywania paznokci, które maluję sporadycznie, więc jedno opakowanie płatków wystarcza mi na bardzo długo
- zrezygnowaliśmy z patyczków kosmetycznych
- zrezygnowałam z noszenia wkładek higienicznych, z wyjątkiem dni, kiedy to konieczne… To też rozwiązanie o wiele lepsze dla zdrowia
- ręczniki papierowe staram się wykorzystywać po dwa razy – wycieram nimi twarz (i z tego nie chcę rezygnować, bo dzięki temu mam lepszą cerę), ale po tym je suszę i wykorzystuję do wycierania kurzu
Inne decyzje zakupowe i nie tylko 😉
Działania, które już wdrożyłam:
- kupuję biodegradowalne woreczki na psie kupy
- ubrania kupuję głównie w second handach
- kiedy tylko jest taka możliwość, wszystkie bilety kupuję w formie elektronicznej – pociągowe, lotnicze, miejskie (aplikacja mobilet)
- na skrzynce pocztowej od dawna mam naklejoną prośbę o niewrzucanie ulotek reklamowych – nie wszyscy się do tego stosują, ale jest ich dużo mniej niż kiedyś
- rezygnuję z zakupów rzeczy, które są tylko zachcianką potrzebną np. do ładnych zdjęć na Instagramie… Przykładowo chciałam sobie kupić jakąś fajną zabawkę dmuchaną na wodę, ale dopóki moje (mało insta-friendly) koło z Decathlonu się nie przebije, nie będę tego robić (choć coś mi świta, że już się przebiło, ale jeszcze nie miałam okazji tego przetestować ;))
- staram się wykorzystywać ponownie różne opakowania, torebeczki, wstążeczki, wypełnienia itp., które dostaję z prezentami i paczkami. Nie zawsze jest to możliwe i już nie bardzo mam gdzie to trzymać, ale nie chcę wyrzucać czegoś, co może się jeszcze przydać. “Hitem” w negatywnym tego słowa znaczeniu, była ostatnio przesyłka PR-owa wypełniona kwiatami ciętymi, folią, jakąś gąbką i papierem… W dwóch ładnych, białych pudełkach, które można by było potem wykorzystać na prezent, ale oczywiście firma musiała wpakować na nie swoje logo. Pudełka i tak wykorzystuję więc w domu, ale jeszcze nigdy żadna przesyłka PR-owa mnie tak nie wkurzyła jak ta.
- staram się wybierać produkty, które nie są pakowane podwójnie (jak np. pasty do zębów czy kremy do twarzy często są pakowane dodatkowo w kartonik).
Planuję wdrożyć:
- zakupy kosmetyczne online w miejscu, które działa zgodnie z ruchem zero-waste, czyli w tym przypadku w drogerii Betterland, która pakuje swoje paczki w pudełka z odzysku (swoją drogą chętnie takie pudełka przyjmują, więc jak ktoś ma nadmiar, to może je do nich wysłać).
- chcę wypróbować też jakiś szampon w kostce
- chcę kupić saturator do robienia wody gazowanej
Na pewno o czymś jeszcze zapomniałam, ale to najwyżej będę to dopisywać. Niedługo opowiem Wam też o moich gadżetach “zero waste”, czyli m.in. o woreczkach zakupowych.
Celowo teraz nie poruszyłam też kwestii marnowania żywności, bo tutaj wciąż mam wiele do nauczenia się i opowiem Wam o tym dopiero wtedy, kiedy osiągnę jakiś sukces na tej płaszczyźnie.