Listopad. Nie jest tajemnicą, że nie jest to mój ulubiony miesiąc. Jesień zawsze przynosi u mnie spadek formy i nastroju. Zaczynam miewać jakieś lęki, złe przeczucia… W dużej mierze to kwestia tego, że listopad kojarzy mi się z przykrymi wydarzeniami, np. wypadkiem i śmiercią mojego przyjaciela. Mniejsza ilość słońca i długie wieczory też robią swoje. To dla mnie czas totalnego wyciszenia po aktywnym lecie… O ile latem potrzebuję więcej bodźców i przeżyć, np. podróży, wychodzenia na miasto, próbowania nowych rzeczy, tak o tej porze roku moje potrzeby zaczynają ograniczać się do spokojnie spędzonego wieczoru z książką lub serialem i psem przytulonym do piersi ;). I powiem szczerze, że takie chwile są dla mnie najcenniejsze… Szczególnie w zestawieniu z tymi złymi przeczuciami i przykrymi wspomnieniami. Nigdy nie wiem, czy jutro moje życie nie zmieni się o 180 stopni, dlatego to spokojne dzisiaj jest tak cenne i… wspaniałe.
Najpierw odpowiem na pytanie, na które odpowiedziałam już dzisiaj na Instagramie, ale tak sobie myślę, że to bardzo dobrze, że ono padło. Chętnie rozwinę temat również tutaj.
Zacznę od tego, że joga na hamakach (bo o taką tutaj chodzi) w dużej mierze składa się z pozycji odwróconych. Moim zdaniem trudno jest wykonywać jakieś sekwencje na chuście, nie odwracając się momentami do góry nogami. I tutaj zauważyłam, że nauczyciele jogi dzielą się na dwie grupy – na tych, którzy są przeciwni pozycjom odwróconym podczas menstruacji i na tych, według których nie stanowi to zagrożenia. Niektórzy powiedzą Wam, że raz czy dwa na pewno nie zaszkodzi. A ja powiem tylko tyle, że mi jeden raz zaszkodził, co objawiło się m.in. kilkudniowym zatrzymaniem miesiączki. Nie będę już wnikać w szczegóły, ale cieszę się, że padło to pytanie, bo dzięki temu mam okazję uczulić na to inne kobiety. Weźcie to nawet na logikę – krew miesiączkowa powinna z nas wypływać, a nie cofać się gdzieś w głąb ciała. Łamiąc tę zasadę można sobie poważnie zaszkodzić. Każda kobieta niech oczywiście sama podejmie decyzję w co wierzy, ale gorąco zachęcam, aby nie podchodzić do tego tematu bezrefleksyjnie.
W pierwszej chwili od razu pomyślałam o skoku ze spadochronem. Ale prawda jest taka, że kiedy już po swoim skoku zaczęłam czytać o wypadkach i zapoznałam się ze statystykami, stwierdziłam, że nie zrobię tego ponownie. Jednak gdybym mogła powtórzyć ten swój pierwszy skok to zrobiłabym to bez wahania.
Poza tym jedyne, co bym chciała powtórzyć, to jakieś chwile z osobami, których już nie ma, np. z moją babcią lub przyjacielem. Myślałam też o jakichś podróżach, ale one nie kwalifikują się do powtórzenia, tylko do ewentualnych powrotów, podczas których spędzę czas w danym miejscu inaczej.
A jeśli Autorce pytania chodziło o to, czy coś bym powtórzyła, aby teraz postąpić inaczej, coś zmienić, to nic takiego w moim życiu raczej nie było. Każde doświadczenie uważam za ważne i na swój sposób wartościowe. To ogólnie bardzo ciekawe pytanie, dało mi do myślenia :).
Hasłem przewodnim tego tygodnia była rekonwalescencja. To mój pierwszy w życiu powrót do formy po tak dużej ingerencji w mój organizm, jaką była operacja. Niby laparoskopia zalicza się do tych najmniej inwazyjnych zabiegów, ale jednak też wiąże się z utratą krwi, bliznami i dużym obciążeniem, jakim jest dla organizmu narkoza. Pierwsze dni były strasznie trudne, bo czułam się zniedołężniała na szczęście teraz jest już o wiele lepiej i duża w tym zasługa powrotu do normalnego jedzenia. Mówię o powrocie, bo w ostatnich tygodniach w ogóle nie miałam apetytu i wciskałam w siebie cokolwiek, najczęściej to, co wmusiła we mnie martwiąca się mama ;). Teraz na szczęście apetyt powrócił i szybko porzuciłam pooperacyjną dietę lekkostrawną na rzecz mojego normalnego, kolorowego jedzenia.
I wiem, że każdy ma co do tego swoje teorie, już dostawałam wiadomości, że nie powinnam jeść cytrusów albo pić koktajli, ale wybaczcie, że będę takie wiadomości ignorować. Nie bierzcie tego do siebie, doceniam Waszą troskę. Ja po prostu będę jeść to, na co mój organizm ma teraz ochotę. Aktualnie potrzebuję masy witamin i wspomagaczy, takich jak korzeń maca czy inne magiczne proszki a te najprościej przemycić właśnie w koktajlach. Równoważę wychładzające posiłki tymi rozgrzewającymi, więc będę żyła :).
Priorytetem jest teraz “odbudowanie” krwi i wzmocnienie włosów, które zaczęły mi bardzo wypadać.
W ogóle nie mam ochoty na bezwartościowe jedzenie, słodycze i słone przekąski. Wyjątek stanowią dobre ciacha, to mogę sobie czasami zafundować w nagrodę za moje starania
Za mną też pierwsze pooperacyjne spacery, pogoda bardzo sprzyjała… Jak zresztą przez większą część tego roku. Czy taka pogoda na przełomie października i listopada to anomalia, czy raczej legendarna “polska, złota jesień”? To dla mnie bez znaczenia. Sama robię co mogę, aby dbać o nasze środowisko, ale prawda jest taka, że i tak nie mam wpływu na globalną zmianę klimatu. Dlatego nie będę się tym zadręczać i pozwolę sobie na radość z tej pięknej pogody i dużej ilości słońca. Jest mi ono bardzo, ale to bardzo potrzebne.
Ale dużo czasu w tym tygodniu spędzałam też w domu, rozkoszując się czasem wolnym i dogoterapią.
W weekend zaczęłam się oswajać z nadchodzącym powrotem do pracy. Zafundowałam sobie ostatnio takie prawdziwe L4. Nieformalne (choć może to błąd, może powinnam była zrobić to też oficjalnie), ale jednak. Teraz jestem trochę przerażona powrotem do tych wszystkich odłożonych na później spraw, ale może rzucenie się w ich wir dobrze mi zrobi.
Gdzie byłam, jak mnie nie było:
Tydzień temu napisałam bardzo ważny post o badaniach kontrolnych i trochę szkoda, że ma 5 razy mniej wyświetleń, niż ten powyższy, bardziej dramatyczny. Ale faktem jest, że po podzieleniu się swoją historią dostałam od Was mnóstwo wiadomości, ze zmotywowało Was to do badań… Choć ciąża pozamaciczna nie ma zbyt wiele wspólnego ze zwykłymi badaniami profilaktycznymi i zdrowym stylem życia… Ale w jakiś sposób to niektórymi z Was potrząsnęło i to w sumie pozytywny efekt uboczny napisania tego wpisu, więc spoko ;). Niemniej polecam też ten o badaniach profilaktycznych:
No i na koniec coś przyjemniejszego, czyli piękne, słoweńskie widoki
Coś na osłodę jesieni – 12 przepisów na zdrowe słodkości, które polecają blogerki. Jest tam i coś ode mnie
Kończę na dziś, bo muszę przygotować się psychicznie na jutrzejsze, kolejne starcie z systemem ochrony zdrowia
moje ostatnie doświadczenia zapoczątkowały pielgrzymkę po lekarzach i na razie nie widzę końca tej przygody. Kciuki mile widziane 