Długo zastanawiałam się, jak nazwać tę serię. Początkowo miały to być posty ze zbiorem różnych eko-gadżetów, ale ostatecznie postanowiłam nieco ten pomysł rozwinąć i nie ograniczać się tylko do opisu przedmiotów. W postach z tej serii będę więc nie tylko pisać o różnych eko-gadżetach i rozwiązaniach, ale też dzielić się z Wami zasłyszanymi niedawno eko-newsami oraz robić aktualizację, jakie eko-zmiany udało mi się wprowadzić w ostatnim czasie. Mam nadzieję, że ta seria Wam się spodoba i okaże się inspirująca!
Niektóre z pokazywanych tutaj produktów otrzymałam od firm, a inne kupiłam sama. Nie oznaczam tego szczegółowo, bo nie ma to żadnego wpływu na moją opinię i jeśli ktoś mi coś wysyła, musi się liczyć z tym, że równie dobrze mogę to pochwalić, jak i skrytykować. W ramach płatnej współpracy jest tylko jeden akapit, w którym na prośbę Clicktrans informuję Was o takiej opcji przewożenia przesyłek.
Ekologiczne rozwiązania
Clicktrans
Znacie “BlaBlaCar”? To taki sposób na przemieszczanie się po kraju dołączając jako pasażer do innych, jadących w tym samym kierunku ludzi. Jak wiadomo – niezbyt ekologiczne i ekonomiczne jest korzystanie z samochodu w pojedynkę, a takie “zbieranie się w grupki” sprawia, że po polskich drogach jeździ odrobinę mniej aut i powietrze jest dzięki temu choć troszkę czystsze.
Clicktrans.pl to odpowiednik tego rozwiązania, dotyczący przewozu towarów i zwierząt. Można w ten sposób przewieźć do innego miasta lub nawet kraju meble, paczki, maszyny, samochody, motocykle itp. Serwis działa na zasadzie łączenia osób lub firm szukających transportu ze zweryfikowanymi przewoźnikami, którzy jadą w podobnym kierunku. Dzięki temu wysyłanie kolejnych przesyłek nie generuje dodatkowych transportów, a co za tym idzie – zmniejsza ilość tzw. pustych przebiegów i w efekcie emisję CO2 do atmosfery.
W bazie jest ponad 44 000 przewoźników, więc jest duża szansa na znalezienie kogoś, kto będzie w stanie dostarczyć naszą przesyłkę w wybrane przez nas miejsce – zarówno w Polsce, jak i w całej Europie. Dodam, że taki transport często jest tańszy, niż gdy zamawia się transport na własną rękę, także ze względu na to, że wszystkie oferty w serwisie są jawne, więc przewoźnicy starają się oferować konkurencyjne stawki.
Aplikacja “Wyrzuć to”
Kolejne rozwiązanie, które może ułatwić ekologiczne życie i które chciałabym Wam tutaj podsunąć, to korzystanie z aplikacji “Wyrzuć to”, która podpowiada, do jakiego pojemnika wrzucić dany odpad i o czym pamiętać przy wyrzucaniu go (czyli np. żeby przy wyrzucaniu tubki po paście do zębów oddzielić opakowanie od nakrętki).
Dystrybutor płynu do spryskiwaczy
Jedna z Was doniosła mi, że jest taki na Ursynowie na myjni przy Kormoranów 24. Jeden litr płynu kosztuje 1,5 zł. Przetestowałam i bardzo polecam! Polecam, aby zabrać w takie miejsce też jakiś stary baniak po płynie do spryskiwaczy i uzupełnić sobie zapas. Ja ostatnio wrzuciłam do automatu trochę za dużo kasy i mój samochód nie był w stanie pomieścić całego płynu. Żałowałam, że nie mam przy sobie baniaczka, aby nalać sobie też coś na zapas.
Jeśli wiecie o innych takich miejscach gdzieś w Polsce – podzielcie się proszę informacją o tym w komentarzu pod tym postem.
Ekologiczne akcesoria
Ale worek
Worki na zakupy i do przechowywania żywności z aleworek.pl to kolejne woreczki, jakie miałam okazję przetestować. Mam ich dwa rodzaje – lniane, służące do przechowywania chleba i niektórych warzyw oraz bawełniane w trzech rozmiarach, przydatne na zakupach. Zacznę może od tych lnianych… O ile nie przekonałam się do przechowywania pieczywa w samym worku lnianym, o tyle ten na cebulę i czosnek sprawdził mi się bardzo fajnie. Te warzywa kiedyś od razu po zakupie chowałam do lodówki, ale faktem jest, że zaleca się trzymanie ich na zewnątrz, w miejscu chłodnym, suchym i przewiewnym. Len to naturalny materiał o właściwościach antybakteryjnych, który dodatkowo jest “oddychający” i “chłodny”, więc świetnie sprawdza się do przechowywania żywności. Dodatkowo ten woreczek bardzo ładnie wygląda w kuchni :), a w ofercie aleworek.pl są też worki przeznaczone do przechowywania innych warzyw, np. ziemniaków.
Jeśli chodzi o woreczki bawełniane, to posiadam zestaw trzech worków w różnych rozmiarach (20 cm x 25 cm, 25 cm x 30 cm, 30 cm x 35 cm). Woreczki mają różnokolorowe sznurki, dzięki czemu (po zapamiętaniu, który kolor oznacza który rozmiar) można łatwo odnaleźć je w torbie stojąc przy stoisku. Woreczki te można bardzo mocno ścisnąć, dzięki czemu możemy kupować do nich też produkty sypkie (ryż, płatki owsiane itp.).
Ze sklepu aleWorek dostałam też trzy workowe plecaki. Nie raz uratowały mnie przed braniem w sklepie siatki, więc myślę, że spokojnie mogę je zakwalifikować do tego wpisu.
Ten bawełniany w paski jest najcieńszy i najlżejszy, świetnie sprawdza się na zakupach, ale i w podróży, kiedy chce się zabrać jakiś dodatkowy plecak, aby używać go na miejscu, a ma się ograniczone miejsce w bagażu. Bardzo dobrze mi się sprawdził we Włoszech, bo ze względu na swój cienki i oddychający materiał, nie ogrzewał mnie dodatkowo w upały.
Szary worek z kodury jest najbardziej neutralny pod względem wyglądu, więc sprawdza się np. na wycieczkach z psami, kiedy to i tak to, co zabieram ja, ostatecznie ląduje na plecach Wojtka 😉 wykorzystuję go też zamiast torby treningowej, kiedy idę na taniec.
Trzeci plecak to mój hit tego lata (pod linkiem jest inny kolor, mojego teraz chyba nie ma). Używam go podczas wyjazdów i chodzenia po mieście, świetnie zastępuje mi torebkę. Pojemny, wygodny, elegancki (jak na plecako-worek), praktyczny (uwielbiam tę kieszonkę na zewnątrz). Polecam :).
Oczywiście nie namawiam Was do kupowania sobie kilku plecaków 😀 ja w ramach mojej instagramowej współpracy z aleworek.pl otrzymałam kilka i i dzięki temu mogłam Wam powiedzieć, który jest najlepszy do czego. Zresztą ja praktycznie nie noszę torebek, więc wszystkie plecaki są u mnie cały czas w użyciu.
Silikonowe nakładki na słoiki
Kiedy za pierwszym razem widziałam je w IKEA, zwróciły moją uwagę, ale uznałam, że poradzę sobie bez nich. Później jednak kilka razy przyłapałam się na tym, że chciałabym użyć takiej nakładki. Można przykryć nią nie tylko jakiś okrągły pojemniczek, ale też przekrojony owoc lub warzywo. Przy kolejnej wizycie w IKEA skusiłam się więc na ten zakup i nie żałuję. Te nietypowe “nakrywki” sprawdzają mi się przy różnych małych pojemniczkach, w które pakuję np. pasty kanapkowe lub przy słoikach, do których nie mogę znaleźć przykrywki.
Woskowijki
Przyznam, że woskowijki jednoznacznie kojarzyły mi się z woskiem pszczelim i nie wiedziałam, że istnieją wegańskie wersje z woskiem sojowym. Trafiliśmy na nie na wegańskim evencie i na początku kupiliśmy woskowijkę dwuwarstwową do zawijania kanapek. Nie wyglądała ona jednak tak, jak ja kojarzyłam woskowijki… Była duża i mało elastyczna. Wspomniałam o tym na Insta Stories i po kilku dniach ku mojemu zdziwieniu odezwała się do mnie autorka wegańskich woskowijek. Zdziwiłam się, bo nie oznaczałam jej nigdzie, nie wiem, jak trafiła na moje stories :), ale dobrze, ze trafiła, bo poinformowała mnie, że cienkie woskowijki też ma w swojej ofercie i umożliwiła mi przetestowanie ich.
I niestety, jako że nie miałam jeszcze zwykłych, pszczelich woskowijek, nie mogę ich porównać. Nie wiem, jak zachowują się tamte “klasyczne”. Te woskowijki sojowe są dostępne w kilku rozmiarach i w pięknych wzorach. Ja wykorzystuję je w sytuacjach, w których kiedyś używałam folii spożywczej, np. do zawinięcia przekrojonego arbuza.
Ostatnio w ofercie I.S. Jacaszek pojawiły się też mydłowijki i szczoteczkowijki, czyli woskowijki do przechowywania mydła i szczoteczki do zębów w podróży. Fajny patent, testowałam i polecam :).
Na razie nie mogę się wypowiedzieć na temat trwałości woskowijek sojowych. W takich kwestiach będę robić aktualizację w kolejnych EkoNewsach.
Szampon w kostce
To jest hit! Szampon uniwersalny 4 szpaki to mój pierwszy szampon w kostce i od razu okazał się on strzałem w 10-tkę. Wystarczył mi na równe 3 miesiące mycia włosów średnio co drugi dzień. Przy czym, jako że często przed myciem robię solidne olejowanie włosów, namydlam je później 2-3 razy podczas jednego mycia. Szampon dobrze się pieni, świetnie zmywa olej, włosy po nim są takie, jak po zwykłym szamponie. Jedyne, do czego się przyczepię, to alkohol wysoko w składzie. Pokazywałam skład tego szamponu trycholożce i ogólnie go pochwaliła, ale zaznaczyła, że przez ten alkohol włosy mogą się szybciej przetłuszczać. Ja na początku miałam wrażenie, że właśnie tak się dzieje, ale teraz już sama nie wiem… Póki co używałam go tylko latem, kiedy włosy przetłuszczają się szybciej też z powodu upałów.
Ja swój szampon przechowuję w takim woreczku (który może być też myjką) lub na drewnianej mydelniczce.
Mydło dla psów Totobi
Posiadam mydło hipoalergiczne i absolutnie nie mam do czego się tutaj przyczepić. Mydło fajnie się pieni, dobrze sobie radzi z zabrudzeniami na sierści… Czego chcieć więcej.
Garmydło Klareko
Kiedy pierwszy raz zobaczyłam to mydło na stories u Kasi Ograniczam się, byłam bardzo zaskoczona. Nie wpadłabym na to, aby myć naczynia mydłem. Okazuje się jednak, że jest to jak najbardziej możliwe… Różnica polega tylko na tym, że wylewam płyn na ścierkę/gąbkę, a nie na naczynie. Mydło pieni się może troszkę gorzej niż płyn do mycia naczyń, ale dla mnie w zupełności wystarczająco. Niestety nie udało nam się dzięki niemu całkowicie wyeliminować plastiku w kuchni, bo Wojtek nadal kupuje zwykłe płyny do mycia naczyń, a ja cały czas zużywam swojego Froscha (kocham płyny do mycia naczyń Frosch, rewelacyjnie pachną). Dlatego póki co nie mogę ocenić wydajności garmydła.
Trzy powyższe produkty możecie kupić w sklepie Bashko.pl. Wiem, jak trudno znaleźć w internecie miejsce, gdzie można kupić dużo eko-produktów za jedną przesyłką. U mnie póki co pod tym względem wygrywa ten sklep.
Len myjka
Przypomina kawałek sweterka… I u mnie totalnie się nie sprawdziła. Źle mi się nią myło, pomimo przechowywania w przewiewnym miejscu dosłownie po kilku użyciach zaczęła wyglądać mało zachęcająco. Niektórzy bardzo polecali mi myjki konopne, ale tu znowu – nie mam porównania, nie wiem, czy są podobne.
Sizalowe zmywaki
Te zmywaki natomiast sprawdziły mi się super. Powiedziałabym, że po prostu niczym nie różnią się od zwykłych. Nie jestem więc pewna, czy faktycznie dłużej wyglądają dobrze… Jeśli tak, to minimalnie. ALE one tylko częściowo są wykonane z włókien naturalnych, a częściowo z syntetycznych, pozyskanych drogą recyklingu. Można więc uznać, że to tylko trochę mniejsze zło. Będę dalej szukać alternatywy.
Sztućce bambusowe
To jeden z takich gadżetów, który można uznać za zbędny, bo przecież można na przykład nosić ze sobą zwykłe sztućce… I faktycznie można, ale osobiście się przekonałam, że z tymi sztućcami bambusowymi jest prościej. Po pierwsze dlatego, że ich przeznaczenie jest tylko jedno, dzięki czemu praktycznie nie wychodzą z mojego plecaka i przekładam je z jednego do drugiego tak, jak robię to np. z portfelem. W efekcie prawie zawsze mam je przy sobie. Wyjmuję je tylko w celu umycia po użyciu, ale wtedy też po wysuszeniu od razu wiadomo, gdzie mają trafić z powrotem. Po drugie te sztućce są bardzo lekkie, więc zupełnie mi nie przeszkadzają i mogę je zabierać ze sobą naprawdę wszędzie. Minus jest taki, że nie są zbyt wygodne w użyciu. Łyżka jest mała, nóż niezbyt ostry… Wiadomo, że to rozwiązanie trochę prowizoryczne. Ale i tak lepsze, niż jednorazowe opcje, dlatego mimo to je polecam. W zestawie jest też słomka, również przydała mi się kilka razy.
Słomki ze stali nierdzewnej
No właśnie, a propos słomek… Znowu – wiele osób mówi, że po co to, że można żyć bez nich. I jasne, że można, ale słomka też czasami się przydaje. Np. kiedy prosimy o napój bez słomki i taki dostajemy, a potem się okazuje, że jest w nim coś, co trzeba wymieszać i my nie mamy czym tego zrobić… Albo kiedy ranty szklanki są tak przyozdobione, że ciężko się z niej pije. Ja nigdy nie czułam potrzeby picia przez słomkę, ale moje przydały mi się nie raz. Dzięki dołączonemu do zestawu czyścikowi nie ma problemu z myciem ich.
Wielorazowe płatki kosmetyczne
Płatki kosmetyczne w łazience przydają mi się tylko do dwóch rzeczy – zmywania lakieru do paznokci (i tutaj wielorazowe się nie sprawdzą) i przecierania twarzy tonikiem. Nie używam żadnych mleczek i płynów micelarnych, więc nie potrzebuję płatków do zmywania makijażu. Ostatecznie okazało się też, że w ogóle nie są mi one potrzebne do tonizowania twarzy. Od dłuższego czasu wylewam sobie po prostu trochę toniku na zagłębienie dłoni, rozcieram to i wklepuję w skórę. Płatków wielorazowych używam teraz więc np. do robienia okładów na oczy. Materiał, z którego są wykonane powoduje, że nie chłoną one wilgoci tak od razu. W pierwszej chwili płyn tak jakby po nich spływa. Myślę, że to po to, aby materiał nie pochłaniał go zbyt dużo i nie marnował kosmetyku. Ja ogólnie nie zostałam wielką fanką tych płatków, ale jeśli ktoś potrzebuje czegoś takiego do demakijażu, to może warto spróbować.
Butelka Retap
Szukałam małej butelki, w którą mogłabym wlewać sobie na wynos wodę lekko gazowaną, którą przygotowuję w saturatorze. Przy wielu tego typu butelkach producent zaznaczał, że nie nadają się one do wody gazowanej. Tutaj jednak takiej informacji zabrakło i przez to wpakowałam się na minę… Która wybuchła już podczas pierwszego użycia. Wychodząc z domu usłyszałam jakiś dziwny dźwięk dobiegający z mojego plecaka, ale nie przejęłam się tym za bardzo. Dopiero stojąc przy windzie poczułam, że coś cieknie mi po nogach. Okazało się, że korek (który nie jest zakręcany, a jedynie zakładany na kliknięcie) po prostu eksplodował, a cała zawartość wody wylała się do plecaka. Robiłam później jeszcze testy poza plecakiem i moja teoria się potwierdziła – ta butelka wybucha po nagazowaniu się.
Tym samym stałam się posiadaczką najdroższej butelki na wodę dla psów, jaką mogłam sobie wyobrazić 😉
Później jeszcze dałam tej butelce szansę wlewając sobie do niej zwykłą wodę (za którą nie przepadam) i dodając do niej różne dodatki, np. zioła czy cytrynę. I tutaj już sprawdziła się całkiem fajnie, ale przecież nie o to mi chodziło…
Plusy – butelka jest wykonana z nietłukącego się, lekkiego szkła. Producent daje na nią dożywotnią gwarancję i przesyła nową butelkę, jeśli ta ulegnie uszkodzeniu. Ale tu przechodzimy do minusów – podobno czasami się tłucze, więc nie wierzcie w cuda 😉 niektórzy pisali też, że butelka po jakimś czasie się rozszczelniła i przecieka nawet przy niegazowanej wodzie. Krótko mówiąc – NIE POLECAM.
Biobag – kompostowalne woreczki na psie kupy
Woreczki na psie kupy to bolączka ekologicznych psiarzy. W ostatnim wpisie z eko-gadżetami pokazywałam Wam biodegradowalne woreczki, z których byłam zadowolona, ale wydawało mi się, że to tylko odrobinę mniejsze zło od zwykłych woreczków foliowych. Z tą biodegradowalnością, to podobno nie taka łatwa sprawa i często taki produkt nie ma odpowiednich warunków, aby rzeczywiście się rozłożyć. Ostatnio od osoby interesującej się tematem usłyszałam, że trzeba szukać woreczków kompostowalnych, a nie biodegradowalnych, bo one rozkładają się łatwiej. Są wykonane ze skrobi i do biodegradacji potrzebują tylko tlenu i wyspecjalizowanych mikroorganizmów. Czy te mikroorganizmy zamieszkują wysypiska śmieci? Miejmy nadzieję 😉 A o różnicach pomiędzy rodzajami degradowalnych opakowań przeczytacie tutaj.
To, co ja jeszcze robię w tej kwestii to raz, że używam jednego woreczka na dwa psy (co jest możliwe tylko, kiedy wychodzę z nimi razem i wymaga czasami paradowania z kupą w ręku przez jakąś godzinę spaceru ;))… A dwa, że jak jestem w jakimś bardziej “naturalnym” miejscu, to przy pomocy dużego liścia przerzucam kupę w miejsce, w którym nie chodzą ludzie, czyli w jakieś chaszcze.
Kubeczki menstruacyjne – Facelle i YourKaya
Ostatnio pojawiły się u mnie dwa nowe kubeczki menstruacyjne. Do tej pory używałam MoonCup, ale za często zdarzało się, że kubeczek nie rozłożył się prawidłowo i przeciekał. Najpierw na promocji w Rossmannie kupiłam kubeczek Facelle. Jest mniejszy od MoonCup i o wiele bardziej miękki. Podobno takie trudniej się rozkładają w środku, ale ja mam dokładnie odwrotne odczucia. Przez to że jest taki mały i miękki, jakoś łatwiej mi nim manewrować ;). O wiele prościej mi się go aplikuje i wyjmuje. Jedyny minus, jaki na razie widzę, to że czasami podsuwa się w ciągu dnia do góry. Nie odważyłabym się w nim pływać, dlatego tu z pomocą przychodzi mi kubeczek YourKaya. Powiedziałabym, że jest trochę mniej sztywny od MoonCup, ale trochę bardziej od Facelle. Idealny złoty środek? Na razie tylko raz miałam okazję go użyć, więc nie mogę się wypowiedzieć. Przetestuję podczas najbliższej menstruacji.
Podpaski i wkładki YourKaya
Razem z kubeczkiem do przetestowania otrzymałam podpaski i wkładki higieniczne YourKaya. Są one wykonane z organicznej bawełny i nie są chlorowane. Folijka, w jaką są pakowane oraz tył podpasek i wkładek, wykonane są z biodegradowalnego biopolimeru naturalnego pochodzenia, otrzymywanego ze skrobi kukurydzianej.
Jeśli chodzi o komfort użytkowania, to jest porównywalny ze zwykłymi podpaskami. Trochę lepszy niż w przypadku do tej pory kupowanych przeze mnie podpasek Masmi.
P.s. Mniej więcej do połowy września korzystając na Instagramie z mojego hashtagu (kiedy robicie coś pod wpływem mojego bloga), macie możliwość otrzymać ode mnie produkty YourKaya do przetestowania. W drugiej połowie września wybiorę trzy osoby, które będą mogły wybrać, czy chcą przetestować kubeczek czy zestaw podpasek/tamponów.
Ekologiczne newsy
Kilka dobrych wieści… Coraz więcej marketów (Auchan, Carrefour) umożliwia kupowanie różnych produktów (sery, produkty sypkie) do własnych pojemników. Testowaliście?
Zmiany zachodzą również w sklepach internetowych. Niektóre drogerie (Bashko, Ekopolka) poinformowały ostatnio, że rezygnują ze sprzedaży kosmetyków w plastikowych opakowaniach.
Kolejne miasta (np. Wałbrzych, Warszawa, Gdańsk) ograniczają jednorazowy plastik w swoich urzędach i zakazują jego stosowanie podczas imprez masowych.
Ekologiczna spowiedź
Ok, na koniec zostawiłam najważniejsze 😉 czyli moją eko-spowiedź z ostatnich miesięcy. W tej kategorii będę opowiadać o moich małych sukcesach i porażkach.
Z czego udało mi się w ostatnich miesiącach zrezygnować:
- w 95% z jednorazowych płatków kosmetycznych (pozostałe 5% to te rzadkie momenty, kiedy używam zmywacza do paznokci).
- szampony w plastiku – jako że do tej pory używałam szamponów w 200 ml butelkach z Alterry, przez 3 miesiące używania szamponu w kostce uniknęłam zakupu ok. 5-6 butelek plastikowych.
- z wody butelkowanej! I to jest naprawdę OGROMNA różnica w ilości produkowanego przez nasze gospodarstwo domowe plastiku. Saturator okazał się tutaj prawdziwym wybawieniem. Wiem, że niektórzy czekają na jego recenzję, ale tej spodziewajcie się dopiero jesienią, bo chcę lepiej przeanalizować na jak długo wystarczają naboje. Jednak już teraz bardzo polecam Wam saturator Soda Stream.
- Zaczęliśmy korzystać wyłącznie z eko-papieru toaletowego. Są takie w Lidlu i w Biedronce i wbrew pozorom są miękkie i co więcej – niesamowicie wydajne.
- Przez całe lato odżywiałam się jak najbardziej lokalnie i sezonowo. Uniknęłam też marnowania żywności bardzo ograniczając zakupy i jedząc w dużej mierze na mieście. Tak, to opłaca mi się dużo bardziej niż kupowanie i gotowanie dla jednej osoby (W. nie jada obiadów w domu).
Czy były jakieś porażki?
- Chyba tylko kilka nieszczęsnych słomek, kiedy zapomniałam powiedzieć, że proszę o napój bez nich…
- Czasami zapomniałam też wziąć swój pojemnik i sztućce na miasto (albo nie spodziewałam się, że będę tam coś jeść) i wyprodukowałam kilka zbędnych śmieci (na szczęście głównie papierowych).
- Coś poszło nie tak też z zamianą żelu pod prysznic na mydło. Przemęczyłam się tak przez jakiś czas, ale mycie się mydłem zupełnie mi nie podpasowało. W dodatku wprowadzając tę zmianę kupiłam od razu kilka mydeł Alterry, a potem okazało się, że zawierają one pochodną oleju palmowego.
Innych rzeczy nie traktuję w kategorii porażek. Jeśli jakichś zmian nie wprowadziłam to dlatego, że nie byłam na to jeszcze gotowa. A plany na najbliższe miesiące przedstawiają się następująco:
- chcę jeszcze bardziej ograniczyć ręczniki papierowe na rzecz jednorazowych ręczników wielorazowych 😉 tzn. wielorazowych używanych do twarzy jednorazowo.
- coraz więcej marketów umożliwia kupowanie produktów sypkich do własnego pojemnika. Przez duże zapasy nie miałam okazji, aby z tego skorzystać, ale w ciągu najbliższych miesięcy na pewno mi się to uda.
- planuję przetestować produkty marki Yope, które później można uzupełniać w sklepie do tych samych opakowań.
P.S. Poprzednią taką moją “spowiedź” możecie przeczytać w tym poście: