Każdy wpis z tego cyklu będę zaczynać od małego rachunku sumienia… Zajrzyjmy więc do pierwszej części i sprawdźmy jak mi poszło z poprzednimi nawykami.
- Woda z cytryną o poranku – sukces! Tyle tylko, że po wywiadzie z panią dietetyk od mitów bez żalu odpuściłam sobie cytrynę.
- Przesunięcie godzin snu – tutaj niestety nie mogę nazwać tego nawykiem. Zdarza mi się chodzić spać po północy i nie wstawać przed 8. Mój organizm jest pod tym względem bardzo elastyczny, nie ma biologicznego zegara nastawionego na sen w konkretnym przedziale czasowym.
- Czytanie książki przed snem – sukces.
- Wydłużanie czasu offline przy okazji jogi – w dużej mierze sukces, choć czasami zdarza się, że muszę sprawdzić maila od razu.
Ok, to czas na kilka kolejnych nawyków, które teraz stanowią dla mnie spore wyzwanie.
Zaczynanie dnia od sekwencji powitania słońca
Jogowe powitanie słońca to idealne ćwiczenia na poranny rozruch. Niecodziennie jednak potrafię się do nich zmobilizować, czasami za szybko siadam przed komputerem i pochłaniają mnie różne sprawy. Pracuję nad tym, aby codziennie przed rozpoczęciem pracy spędzić te 10-15 minut na macie.
Minimum jeden posiłek przy stole
Cóż, moim złym nawykiem jest spożywanie posiłków przed komputerem, przy biurku. Postanowiłam więc chociaż jeden posiłek zjadać jak kulturalny człowiek, przy stole. Staram się to robić zawsze, kiedy sobie o tym przypomnę… Choć bywają dni, że nie przypominam sobie wcale 😉 ale cały czas nad tym pracuję.
Poranne ogarnięcie przestrzeni
Jak widać ostro biorę się za moje poranne nawyki, jesień to dla mnie dobry czas na takie wyzwania… Chcę, aby kolejnym warunkiem do rozpoczęcia dnia pracy, było dla mnie ogarnięcie przestrzeni wokół siebie. Nie mówię tu tylko o biurku, ale też o kuchni. To pomieszczenie stanowi moją największą bolączkę, gdyż z racji swojego małego rozmiaru niesamowicie szybko robi się w nim bałagan. I często bywa tak, że ruszam tyłek sprzed komputera aby zrobić obiad, a w kuchni zderzam się ze sporym nieporządkiem i… Wszystkiego mi się odechciewa. Na sprzątanie wtedy zazwyczaj nie mam czasu, więc kończy się na telefonie do mamy lub zamówieniu jakichś gotowców. Ostatnio staram się codziennie rano sprzątać kuchnię, dzięki czemu w ciągu dnia wręcz zaprasza mnie ona do przygotowania w niej czegoś pysznego i zdrowego. I wiem, że nawyk ogarniania jej powinnam sobie wypracować z myślą o wieczorach, a nie porankach, ale cóż… Nie ma ideałów 😉 wieczorem nie w głowie mi sprzątanie, po wyłączeniu komputera myślę już tylko o tym, jak się zrelaksować. Rano natomiast towarzyszy mi zupełnie inna energia i wtedy chętnie biorę się za porządki.
Na chwilę obecną to tyle, przy kolejnym wpisie z tej serii wyspowiadam się jak mi idzie 🙂