Święta tuż tuż… Jedni już spokojnie oddają się pierwszym kulinarnym przygotowaniom, ubieraniu choinki i pakowaniu prezentów (to ja, to ja!), a inni biegają jeszcze po sklepach i jak co roku, stojąc w gigantycznych kolejkach obiecują sobie, że za rok na pewno będzie inaczej. Otóż raczej nie będzie. Chyba, że chociaż częściowo zmienią swoje podejście do prezentów.
Temat ten już wstępnie poruszałam na stories, ale po Waszym odzewie stwierdzam, że warto podrzucić go również tutaj, bo tam nie wszyscy mnie obserwują. Poza tym na końcu wpisu podrzucę Wam dwie praktyczne wskazówki dotyczące zakupu tego prezentu “last minute” 🙂
Brak pomysłów na prezenty?
W jednym z moich pierwszych vlogmasów wspominałam, że jak co roku mam problem z wyborem prezentów dla samej siebie… Co więcej miałam wrażenie, że niektóre bliskie mi osoby również mają poczucie, że mają wszystko i nic więcej nie potrzebują. Kilka z Was napisało wtedy, że fajnie przerobić tę rodzinną tradycję dawania sobie prezentów na akcję charytatywną i na przykład wspierać jakieś fundacje. I bardzo się cieszę, że w niektórych z Waszych rodzin taka opcja z powodzeniem funkcjonuje, ale u mnie to z kilku powodów nie wchodzi w grę. Najważniejszy jest taki, że większość z nas ma większą frajdę z dawania prezentów, niż ich przyjmowania. Na pewno rozumiecie, co mam na myśli… Często jest tak, że mamy w rodzinie osoby, które nie na wszystkie swoje zachcianki mogą sobie pozwolić, albo po prostu nie lubią wydawać pieniędzy na siebie. Dlatego fajny jest ten świąteczny czas, kiedy to my możemy o nie zadbać… I ja na przykład nie chcę z tego rezygnować.
Jak podarować CZAS?
Ale przedmioty to czasami faktycznie kiepski pomysł. I często słyszy się taki frazes, że najlepsze, co możemy podarować naszym bliskim, to nasz czas… Traktowałam to trochę jako banał, dopóki nie zabrałam swojej Mamy na krótki, babski wypad nad morze i nie usłyszałam od niej kilkukrotnych podziękowań za to, że poświęciłam jej swój czas. Nie dziękowała mi za sfinansowanie wyjazdu czy pokazanie kilku pięknych miejsc, tylko właśnie za mój czas. Strasznie mnie to wtedy uderzyło… Z racji mieszkania prawie po sąsiedzku dość często widuję się z Mamą, więc nie mogę powiedzieć, że na co dzień poświęcam jej mało czasu… Skąd więc takie dziwne podziękowania? Przemyślałam to i dotarło do mnie, że ten czas podczas wspólnej podróży był niesamowicie jakościowy. Jadłyśmy razem posiłki, dużo spacerowałyśmy, wieczorem leżałyśmy w łóżkach i oglądałyśmy TV, komentując wydarzenia widoczne na ekranie… Nie pracowałam w tym czasie, nie dzwoniłam do nikogo aby pogadać… To faktycznie był taki czas w 100% poświęcony Mamie.
Najlepszy prezent “last minute”
Dlatego dzisiaj, w tym szczególnym, przedświątecznym okresie, chcę podsunąć niektórym z Was pomysł na najlepszy prezent “last minute”. Wspólny czas w postaci podróży. Nie takiej, która odbędzie się zaraz po świętach… Takiej, na którą trzeba będzie trochę poczekać, ale dla tej obdarowywanej osoby będzie to być może czas oczekiwania pełen ekscytacji. A dla Was, jako organizatorów wyjazdu, to czas na ewentualne odłożenie sumy potrzebnej na dalszą realizację. Teraz możecie kupić bilety lotnicze lub wpłacić zaliczkę w hotelu, a dopiero później będziecie “martwić się” o resztę.
Taki prezent można podarować w postaci symbolicznej. Przykładowo zapraszając kogoś do Paryża możecie podarować tej osobie makaroniki z bilecikiem, że do słodkości dołączone jest zaproszenie do ojczyzny tego przysmaku, w tym i w tym terminie. Nie musicie oczywiście od razu jechać na drugi koniec Europy, czy świata, równie dobrze może to być weekend SPA w hotelu 20 km od domu, albo weekendowy wypad w góry.
Plus takiego prezentu jest taki, że można go kupić naprawdę w ostatniej chwili (bo robi się to przez internet za pomocą systemów rezerwacyjnych) i że jest to prezent też dla nas samych. Ja w to wchodzę ;). Dlatego postanowiłam, że do mojej tradycji urodzinowej (przeżycia zamiast prezentów materialnych) dorzucę tradycję, w ramach której co święta razem z Wojtkiem będziemy kupować sobie bilety na jakąś krótką podróż.
W styczniu postaram się dokończyć wpis o moim planowaniu podróży, szukaniu tanich biletów lotniczych itp. Na razie jednak odpowiem na najczęściej zadawane mi przez Was ostatnio na Stories pytanie – gdzie szukam biletów lotniczych. Otóż zawsze robię to na stronie Skyscanner. Polecam wybrać tam opcję “wszędzie” i “najtańszy miesiąc”, a potem sprawdzać, jak wyglądają ceny biletów na kierunkach, które Was interesują. Polecam też zapisać się do newsletterów tanich linii lotniczych. Dzisiaj Ryanair rozesłał informację o świątecznej promocji (zdaje się, że jest ważna tylko dzisiaj) i faktycznie loty są w bardzo korzystnych cenach.
Od razu mówię, że teraz zimą najtańsze loty są do Skandynawii. To świetny czas, aby odwiedzić Norwegię, Szwecję albo Danię. Szukajcie, a znajdziecie :). A na nocleg polecam AirBnb – po rejestracji z mojego linka polecającego otrzymacie zniżkę 100 zł na pierwszą rezerwację.