Ja wiem, że za oknem wiosna, ptaszki śpiewają, zielono się robi, słońce przygrzewa itd., ale jakoś jestem ostatnio w kiepskim nastroju. Jak to zwykle o tej porze roku bywa – mam straszny czas paszteta, nie mogę na siebie patrzeć. Wszystko jest delikatnie mówiąc do dupy. Człowiek chciałby zniknąć a tu praca mu na to nie pozwala, a nawet więcej – zmusza do pokazywania się setkom, jeśli nie tysiącom ludzi ;). No cóż, póki co staram się poprawiać sobie nastrój drobiazgami, ale zaczynam już myśleć o jakimś choćby kilkudniowym urlopie. W moim przypadku wygospodarowanie tych kilku dni musi być zaplanowane z co najmniej 1,5 miesięcznym wyprzedzeniem… Więc chyba już czas aby o tym pomyśleć.
Zacznijmy od moich drobnych poprawiaczy nastroju… Chyba muszę się przyznać do pewnego nałogu… Kupuję te lakiery za każdym razem kiedy jestem w Rossmannie, tym bardziej, że od miesiąca mają bardzo korzystną “cenę na do widzenia”. Trochę się boję, że wycofają mój ukochany jasny róż, ale jak na złość nigdy go nie ma abym zrobiła sobie zapasy… Zawsze pocieszam się jakimś innym kolorem.
Zakupy w second handzie i łupy w postaci m.in. sukienki za 12 zł to też dobra opcja dla osoby podczas “okresu paszteta”.
Słój Nutelli w święta wcisnęła mi mama i nawet dobrze się złożyło, bo jednego dnia w tym tygodniu byłam tak wkurzona, że potrzebowałam takiej “przyjaciółki”. Niestety po dwóch takich naleśnikach zrobiło mi się niedobrze, mój organizm się rozbestwił i reaguje tak na wszystko ze zbyt dużą ilością dodatków w składzie.
Najlepszy poprawiacz nastroju to odrobina lenistwa, słońce i pies. Na balkonie nie ma jeszcze paletowej leżanki, dlatego na razie musimy zadowalać się krzesłem… I tu wyznajemy zasadę “kto pierwszy ten lepszy”, przy czym Luna nie odpuszcza nawet jeśli to ja pierwsza zajmę fotel.
Długi spacer i plażing też są spoko.
Taaak, umiało się kiedyś gwiazdę, stanie na rękach, szpagat czy tam sznurek… Teraz prawie wszystko odeszło w zapomnienie.
W ramach wiosennej mobilizacji zaczynam wyzwanie 2 tygodniowego codziennego picia świeżych soków/smoothie. Na zdjęciu smoothie z soku jabłkowego, pomarańczy, mango i jarmużu, z dodatkiem siemienia lnianego. Pychotka.
Wczoraj wreszcie zafundowałam sobie wycieczkę na wieś. Jednodniową, bo dzisiaj musiałam trochę popracować, ale lepsze to niż nic. Oderwałam się trochę od codzienności, zrelaksowałam robiąc 200 km za kółkiem, spędziłam czas z rodziną i wytarmosiłam nowego szczeniaka.
Część z Was widziała już na FB, ale tutaj też podlinkuję – zapraszam do lektury mojego gościnnego wpisu na temat zdrowego odżywiania dla osób, które mają mało czas na przygotowywanie posiłków.
Przy okazji zapraszam na nowo utworzoną stronę z moimi gościnnymi “wystąpieniami” na innych blogach i stronach. Są tam zebrane w jednym miejscu wywiady ze mną, gościnne wypowiedzi na różne tematy u innych blogerów itp.
Podsumowanie akcji Share week, czyli ponad 150 blogów, na które warto zwrócić uwagę 🙂
9 największych zakupowych błędów.
Czy to już czas rzucić freelancing i wrócić na etat? Świetny post dla wszystkich wahających się. Ja dokładnie rok temu przez to przechodziłam – zastanawiałam się czy freelance jest dla mnie, efektem ubocznym poszukiwania klientów była propozycja pracy w pewnej dużej agencji… I myśląc o powrocie na etat czułam się najbardziej nieszczęśliwym człowiekiem na świecie. Ostatecznie zrezygnowałam z tej opcji i jak widać – dobrze zrobiłam… Ale nie u każdego tak się to kończy, czasami warto wrócić na etat.
Nowa ZdrowoMania taka fajna, a oglądalność… Bez komentarza 😉 program praktycznie w ogóle nie jest promowany przez YouTube. Wiem, że większość z was jest “nie-youtubowa” i ma w nosie takie rzeczy jak “kciuki w górę”, ale właśnie dlatego postanowiłam Wam napisać, że ilość tych kciuków jest bardzo ważna i pomaga wypozycjonować program na YT. Mało kciuków dla YT oznacza nieatrakcyjną treść i dlatego w wynikach wyszukiwania moje filmy są gdzieś daleko w tyle. Jeśli chcecie mi pomóc i chcecie aby ZdrowoMania była dalej produkowana, zajrzyjcie czasem na kanał i kliknijcie jakiegoś kciuka w górę pod filmem. Są wśród Was i tacy, którzy czują potrzebę kliknięcia kciuka w dół – na mnie to wrażenia nie robi, ale mam nadzieję, że chociaż lepiej Wam się po tym robi jak sobie ulżycie :). Kciuki pod nowym filmem można klikać tutaj, a jeśli komuś będzie się chciało kliknąć je też pod starymi, to będę bardzo wdzięczna :). Może wspólnie uda nam się przechytrzyć YouTube, tak jak wczoraj udało nam się wygrać z niemiecką kradziejką mojego wizerunku 😉 (za co jeszcze raz dziękuję!).
W tym tygodniu dodałam też post o coachingu – serdecznie polecam i jeśli komuś potrzebne są namiary na dobrego coacha w Warszawie – wiecie gdzie mnie szukać :).
Nawet nie wiecie jak długo powstawał dziś ten przegląd… Dobrze, że nie wiecie ;). Udanego tygodnia!
Chcesz być na bieżąco?