Chciałam ten wpis napisać za tydzień, na półmetku planu treningowego dla początkujących, ale już wiem, że na pewno nie będę miała na to czasu. A i plan treningowy może nieco ucierpieć, bo w piątek zaczynam maraton cotygodniowych wyjazdów, podczas których nie będę miała możliwości biegać.
Chciałabym podsumować te pierwsze 4 tygodnie biegania, to był dla mnie ważny czas… Przypomnę, że zaczynałam z zerową kondycją. Postanowiłam więc zacząć od marszobiegów, według bardzo konkretnego planu treningowego ze strony jak-biegac.pl.
Plan treningowy dla początkujących zakładał następujące proporcje:
1 tydzień – 1 minuta biegu, 5 minut marszu
2 tydzień – 2 minuty biegu, 4 minuty marszu
3 tydzień – 3 minuty biegu, 3 minuty marszu
4 tydzień – 5 minut biegu, 2.5 minuty marszu
I tak przez pół godziny 4 razy w tygodniu 🙂
I po tym wstępie przejdę do konkretów 😉
Miejsce
Mam to szczęście, że mieszkam na osiedlu obfitującym w przyjemne tereny zielone, więc na początku korzystałam z tego dobrodziejstwa. Pewnego dnia jednak postanowiłam spróbować biegania na bieżni, którą mam dosłownie pod blokiem. To trochę monotonne, ale bardzo wygodne – dzięki temu mój trening trwa zawsze tylko pół godziny, a rano każda minuta jest na wagę złota ;). Poza tym na bieżni nie ma błota z którym czasami zmagałam się na wspomnianych wcześniej terenach zielonych.
Cały czas nie rozumiem – i tu może ktoś mnie oświeci – jaka jest przyjemność z biegania wzdłuż ruchliwej ulicy, szczególnie w popołudniowych godzinach szczytu? Widuję takie osoby, natomiast sama raz tylko byłam zmuszona biec wzdłuż ulicy (rano) i powiedziałam sobie – nigdy więcej.
Czas
Biegam rano, po lekkim śniadaniu lub w ostateczności przekąszeniu jakiegoś banana. I to rano biega mi się najlepiej – jest mało ludzi, w powietrzu jest mniej spalin, ja nie jestem zmęczona całym dniem i najedzona… Raz poszłam na trening po południu i nie dokończyłam go, bo byłam zbyt najedzona. Dzisiaj też wyjątkowo biegałam po południu i było ok, ale jednak moja pora to zdecydowanie poranek.
Realizacja planu
Do 3 tygodnia było wszystko ok. W 3 tygodniu zepsuła się pogoda, a ja wyjeżdżałam na weekend, więc zrealizowałam wtedy tylko 2 treningi. Obawiałam się, że w kolejnym tygodniu nie dam rady zwiększyć ilości biegu zgodnie z założeniami programu, ale dałam radę, choć ten trening wyjątkowo dał mi w kość.
Samopoczucie psychiczne
Jest świetne. Z każdym tygodniem pokonuję jakąś barierę, obserwuję efekty jak poprawia się moja kondycja (a przecież jeszcze miesiąc temu dostawałam mega zadyszki po przebieżce JEDNOMINUTOWEJ, a teraz bez problemu biegnę 5 minut).
To właśnie obserwowanie efektów daje najwięcej satysfakcji i najlepiej motywuje do dalszych treningów.
Samopoczucie fizyczne
I tu pojawia się problem. Mimo że staram się biegać tylko po miękkim podłożu, a i na amortyzację butów nie mogę narzekać, zaczęły mnie pobolewać kolana. Miałam kiedyś kontuzję, to dla mnie wrażliwy punkt i mam sporo obaw jak to dalej będzie… Nie chciałabym rezygnować z biegania, skoro tak mi to podpasowało. Ale nie mogę też sobie szkodzić. Szczerze mówiąc na razie jeszcze nie przemyślałam, co z tym dalej zrobię.
Efekty wizualne?
Takich chyba nie widzę, ale to nie one są moim głównym celem. Całkiem przyjemnie wyrzeźbiły mi się nogi, ale to chyba już wcześniej, od tańca…
I na koniec, świetny wpis, pod którym podpisuję się w 100%! To ogólnie jest super blog, to tak na marginesie 🙂
Ja również gorąco zachęcam do porzucenia wymówek i rozpoczęcia biegania! Skoro ja daję radę, to poradzi sobie każdy :).
P.s. W tym temacie odezwę się pewnie w połowie lipca, kiedy to zakończę cały 10 tygodniowy program dla początkujących, po którym teoretycznie powinnam móc biec przez pół godziny bez przerwy. Póki co to dla mnie jeszcze abstrakcja :).