Jest lato, najfajniejsza pora roku. I my jesteśmy teraz najfajniejsze 😉 postanowiłam więc dorzucić swoją cegiełkę do zbioru wpisów i vlogów na temat pewności siebie. Nie sposób szeroko omówić ten temat w jednym wpisie, więc postanowiłam podzielić go na tematyczne części. Może zrobię z tego cotygodniową serię, a może dodam wszystkie notki po kolei… Jeszcze zobaczę :). Zacznę dziś od kwestii absolutnie najważniejszej i oczywistej.
Uważam, że kluczem do czucia się pewnie i dobrze w swojej skórze jest najzwyczajniej na świecie zadbanie o siebie. Nie mówię tu bynajmniej o jakimś bieganiu do kosmetyczki co tydzień czy codziennym nakładaniu pełnego makijażu na twarz, broń Boże ;). Ale czy naprawdę tak ciężko jest “zrobić koło siebie” kilka podstawowych czynności, aby wyglądać lepiej? My kobiety jesteśmy w o tyle komfortowej sytuacji, że na rynku jest aż przesyt produktów mających na celu upiększenie nas. Możemy w pół godziny wydłużyć sobie włosy, opalić nogi czy zafundować firankę długich rzęs. Możemy pomalować paznokcie, dzięki czemu automatycznie nasze dłonie lub stopy wyglądają atrakcyjniej, a my sprawiamy wrażenie bardziej zadbanych. Możemy kombinować z makijażem zmieniając tym samym nieco kształt oka i nadając inny charakter naszej twarzy. Możemy założyć buty na obcasie, które większości z nas dodają pewności siebie i pozwalają poczuć się jeszcze bardziej kobieco i seksownie.
Zastanawiam się czasem, dlaczego niektóre kobiety z tego nie korzystają? Dlaczego odmawiają sobie nawet tuszu do rzęs czy błyszczyka, włosy związują w najprostszą kitkę i w bezkształtnych spodniach i t-shircie oraz sandałach, które równie dobrze mogłyby uchodzić za męskie, przemierzają miasto. Czy one czują się pewne siebie? Czy są szczęśliwe? Jeśli tak, to super. Ale…
Ja bym tak nie potrafiła. Co prawda osiągnęłam już taki etap “dojrzałości życiowej”, że mimo niedoskonałości potrafię wyjść na ulicę bez makijażu i nie czuję potrzeby chodzenia kanałami, ale nie zmienia to faktu, że lepiej czuję się lekko zrobiona i nie chcę sobie tego odmawiać. Kobiecość jest jedną z najfajniejszych rzeczy jaka nas (kobiety, bo wiem, ze zaglądają tu też panowie) spotkała w życiu, więc pielęgnujmy i… celebrujmy ją.
Podsumowując te podstawy podstaw w kilku punktach:
1. Nie dopuszczajmy do sytuacji, że nasze włosy są ewidentnie nieświeże, na nogach widać zarost a pięty błagają o uwolnienie ich spod kilku(nastu) warstw martwego naskórka. To niby takie oczywiste, ale czemu takie (również młode!) kobiety widujemy na polskich ulicach?
2. Znajdźmy czas dla siebie, aby choć raz w tygodniu solidnie się odgruzować. Sama nie jestem z tych, którym chce się codziennie balsamować i antycellulitować, ale małe “day-spa” chociaż raz w tygodniu to absolutna konieczność
3. Z niektórymi niedoskonałościami można, a nawet trzeba walczyć. Dodatkowe kilogramy same się nie zrzucą, a problematyczna cera też może potrzebować wsparcia specjalisty. Nie ma co załamywać się nad swoim losem, trzeba działać. A niektóre niedoskonałości trzeba po prostu zaakceptować, ale o tym pewnie będzie w innym wpisie.
Wybaczcie mi, że zaczynam od rzeczy tak oczywistych, ale jak widać na naszych ulicach – wcale aż tak oczywiste nie są. Mam wrażenie wręcz, że niektóre dziewczyny tak pogrążają się w swojej niskiej samoocenie, że odpuszczają dbanie o siebie, a to podstawowy błąd.
To do następnego.