Pisząc o freelancingu nie mogę pominąć jednej związanej z tym tematem kwestii, a mianowicie finansów. Wiele osób może zadawać sobie pytanie czy to się w ogóle opłaca… Cóż, Ameryki oczywiście nie odkryję ale… Nie ma jednej słusznej odpowiedzi na to pytanie. Jednym się to opłaca, innym nie.
Ja jestem w tej drugiej grupie 😉 Moje dochody po przejściu na freelance odczuwalnie się zmniejszyły, ale jest to cena jaką płacę za mniejszą ilość pracy i stresu, a więcej spokoju. Każdy ma inne priorytety, moim od pewnego czasu nie jest już obserwowanie jak rośnie stan mojego konta. Dla wielu osób wyda się to niezrozumiałe, ale ja akurat mam teraz taki czas, że stawiam na inne wartości. Dodatkowo jak już pisałam w pierwszym poście z tej serii – w moim zawodzie naprawdę nie jest łatwo o zlecenia, ponieważ firmy nie potrzebują zewnętrznych project managerów. Inaczej rzecz się ma w przypadku np. grafików czy programistów – tutaj jestem przekonana, że pracując na własną rękę są oni w stanie zarobić więcej niż na etacie. Oczywiście pod warunkiem, że nie postanowili pracować 3h dziennie (choć i takie przypadki pewnie by się znalazły).
Innym problemem z którym trzeba się liczyć przechodząc na freelance, są opóźnienia klientów w płatnościach. Wszędzie się o tym trąbi ale to święta prawda – freelancer musi mieć twardą rękę do zarządzania swoimi finansami. Musi pewne sytuacje przewidywać, musi mieć coś odłożone na czarną godzinę, musi czasem dokładnie przemyśleć jakiś zakup, bo nigdy nie ma pewności, że za X dni na jego konto wpłynie wypłata. Nie ukrywam, jest to uciążliwe, ja już nie raz musiałam robić sobie przelew z konta oszczędnościowego bo z powodu opóźnień klientów nie miałam kasy na zapłacenie rachunków. Co z tego, że w jakimś miesiącu zarobię więcej niż wtedy, kiedy pracowałam na etacie, jeśli te pieniądze i tak będą do mnie wpływać przez kilka miesięcy…
Kolejną problematyczną kwestią finansową związaną z freelancingiem jest wycenianie zleceń. Ja do dziś robię to źle, więc nie będę się wymądrzać na ten temat. Korzystałam już z różnych poradników jak wyceniać zlecenia, ale ciągle gdzieś popełniam błąd. Trudno jest wycenić z góry swoją pracę, jeśli nie wiemy ile tak naprawdę zajmie nam ona czasu – ja często źle szacuję ten czas. Jeśli kiedyś znajdę rozwiązanie tego problemu, na pewno o tym napiszę.
Na koniec może coś pozytywnego 😉 otóż bez względu na to, ile zarabiam, lepiej się czuję pracując wyłącznie na moje konto. Kiedy pracowałam w agencji, czułam się trochę sfrustrowana widząc na jakie kwoty zlecam księgowości wystawienie faktur za obsługę moich klientów. Choć czasami płacili oni tylko za moją pracę, bardzo niewielka część tych pieniędzy trafiała do mnie… Teraz nie muszę się z nikim (nooo, może poza państwem) dzielić tym, co zarobiłam dzięki własnej pracy. Ten układ jest ok i przynajmniej nie budzi mojej frustracji, bo sama jestem odpowiedzialna za wysokość moich zarobków.
Tradycyjnie już – jeśli ktoś ma ochotę podzielić się swoimi doświadczeniami to zachęcam do komentowania!