Nie wiem jak dla Was, ale dla mnie latem cytrusy nie istnieją. Nie czuję potrzeby ich spożywania, nie smakują mi. Dopiero teraz zaczyna się na nie sezon, a wraz z nim potrzeba napisania o najcenniejszym owocu cytrusowym, jakim jest grejpfrut.
Odrobina historii i ciekawostek
Grejpfrut to po łacinie citrus paradisi, co oznacza rajski owoc. Brzmi kusząco ;). W XVII wieku grejpfruty na Barbados sprowadził kapitan James Shaddock, dlatego owoce te na początku nazywane były “shaddockami”. Swoją angielską nazwę zawdzięczają temu, że rosną w kiściach przypominających winogrona, stąd połączenie słów “grape” i “fruit”.
Odmiany
Jak to często w naturze bywa – to co jest najmniej smaczne, ma też najwięcej pozytywnych właściwości. Tak jest też z grejpfrutami – najzdrowsza jest odmiana czerwona, która w smaku jest najbardziej gorzka i kwaśna. Odmiana żółta i zielona (najsłodsza) nie zawiera tylu karotenoidów, likopenu i witaminy C co grejpfrut czerwony.
Właściwości
Nie przesadzę mówiąc, że o grejpfrucie można napisać książkę. Powstały już tego typu publikacje o ekstrakcie pochodzącym z tego owocu. Ale ekstrakt i grejpfrut to odrobinę dwie różne sprawy, o tym napiszę później. Teraz skupmy się na owocach, które zjadamy w tradycyjnej postaci
- grejpfrut dba o nasz układ krwionośny, zapobiega miażdżycy, udarom i zawałom. Zawarte w nim składniki pomagają wzmocnić naczynia krwionośne, oczyścić je ze złogów złego cholesterolu i ułatwić utrzymanie odpowiedniego poziomu cholesterolu we krwi. Dużą rolę w tym procesie odgrywają zawarte w miąższu i błonkach pektyny, dlatego nie warto rezygnować z jedzenia owoców na rzecz picia soku.
- grejpfrut ma niski indeks glikemiczny, a dodatkowo pomaga regulować poziom glukozy we krwi i zwiększa wrażliwość komórek na insulinę. Ma to znaczenie dla diabetyków i organizmów insulinoopornych, czyli mojego 😉
- jeden grejpfrut dziennie pokrywa zapotrzebowanie organizmu na witaminę C. Ta sama ilość spożywana regularnie pomaga obniżyć poziom złego cholesterolu.
- za gorzki smak grejpfruta odpowiada naringina, flawonoid o bardzo szerokim działaniu prozdrowotnym. Wykazuje ona działanie antybakteryjne i przeciwgrzybiczne, a nawet przeciwnowotworowe (hamuje rozwój niektórych komórek rakowych).
- zawarte w grejpfrucie bioflawonoidy działają też antyoksydacyjnie, czyli zwalczają wolne rodniki i spowalniają procesy starzenia
- grejpfrut ma też zbawienny wpływ na nerki i wątrobę – pomaga w detoksykacji i regeneracji
- grejpfruty są niskokaloryczne i zawierają enzymy wspierające spalanie tłuszczu, dlatego są pomocne w walce ze zbędnymi kilogramami
- jakby tego wszystkiego było mało – grejpfrut zawiera całe bogactwo innych witamin i składników mineralnych, takich jak żelazo, wapń, fosfor, magnez, potas, iiiiiii… Długo można wymieniać, bo podobno tych występujących w nim związków chemicznych jest kilkaset!
Pisząc o właściwościach grejpfruta nie można pominąć informacji o tej jednej negatywnej – owoc ten może powodować interakcje z niektórymi lekami, dlatego powinniśmy zadbać o odpowiedni (nawet kilkugodzinny) odstęp czasowy pomiędzy zażyciem leku a spożyciem grejpfruta lub jego soku.
Ekstrakt z grejpfruta
Ok, wychwaliłam już ten rajski owoc, a teraz czas na mały haczyk. Jak myślicie, w jakich częściach grejpfruta kryje się najwięcej jego mocy? No niestety. W tych najbardziej niesmacznych, a wręcz niezjadliwych, czyli białych błonkach i pestkach. Niestety bardzo często to co w grejpfrucie najlepsze, wyrzucamy do kosza. Sama zaliczam się do grona tych wybrednych konsumentów – za smakiem gorzkich błonek delikatnie mówiąc nie przepadam, dlatego zjadam tylko miąższ. I tutaj z pomocą przychodzi ekstrakt z grejpfruta, który jest pozyskiwany z tego, co zostaje z owocu po wyciśnięciu soku, czyli z białych błonek, resztek miąższu, skórek i pestek. Jak na pewno się domyślacie, ekstrakt z tych części owocu jest “nieco” gorzki, ale smak ten zawdzięcza sporej porcji zbawiennej dla naszego zdrowia naringiny.
Tak jak wspomniałam wcześniej – o właściwościach ekstraktu z grejpfruta powstały książki, dlatego ja nie będę się na ten temat rozpisywać. Dla mnie najważniejsze jest to, że Citrosept Organic jest koncentratem najcenniejszych właściwości grejpfruta i zarazem dopełnieniem tego, co daje nam ten owoc (bo przecież nie zjadamy jego niejadalnych części). Stosowany teraz jesienią pomoże nam w naturalny sposób wzmocnić i uodpornić organizm, a jeśli mimo to złapiemy jakiegoś wirusa – dzięki sporej porcji witaminy C i bioflawonoidów pomoże szybciej wrócić do formy. Oczywiście wszystko to w połączeniu z odpowiednim dbaniem o siebie. Ekstrakt stosuje się dodając go do napojów, np. soków owocowych lub smoothie.
Bardzo fajny post o grejpfrucie napisała ostatnio Monika – znajdziecie w nim też przepisy na wykorzystanie tego owocu. Mary natomiast zrobiła sobie grejpfrutowy dzień, który zaowocował pysznym koktajlem i upiększającą maseczką. A spragnionych większej ilości ciekawostek o grejpfrucie i zdrowym odżywianiu zachęcam do polubienia fanpage’a Grejpfrut Wszechmocny.
Swoją drogą – mam problem z oznaczeniem tego wpisu, bo piszę go z własnej woli, w oparciu o kilkuletnie przekonania i nie dostaję za niego osobnego wynagrodzenia, ale jak część z Was może zauważyła – producent Citroseptu jest moim klientem i zarazem sponsorem ZdrowoManii. Moje zobowiązania zawodowe nie mają jednak wpływu na moją opinię na temat grejpfrutów i ekstraktu – ta jest pozytywna już od dobrych kilku lat.