Dzisiaj znowu będziemy pisać o typowo babskich sprawach. Jeśli dla kogoś to temat tabu, niech ominie ten post szerokim łukiem… Dla mnie nie jest to temat zakazany, nie żyjemy przecież w średniowieczu, ani w zacofanym kraju w którym kobieta podczas menstruacji jest spychana na margines społeczny. Nasz kraj jest nowoczesny, a my aktywne, świadome… Nie mogę więc nie podzielić się z Wami moim “odkryciem”, jakim jest kubeczek menstruacyjny.
Kiedy po raz pierwszy usłyszałam o kubeczkach menstruacyjnych, od razu pomyślałam “nigdy w życiu” i zupełnie zapomniałam o ich istnieniu. Ale po jakimś czasie temat powrócił, w postaci filmów na YouTube nagranych przez moje ulubione YouTuberki. To zasługa głównie Julii i Agnieszki, że postanowiłam otworzyć się na tę “nowość” i dać jej szansę, choćby miało się to ograniczyć tylko do włączenia tych filmików. I wyobraźcie sobie, że nie tylko je włączyłam, ale i obejrzałam do końca ;). Mało tego – poczułam potrzebę jeszcze głębszego wejścia w ten temat. Obejrzałam kolejne filmy na YouTube, zaczęłam tez o tym czytać i postanowiłam, że muszę spróbować.
Czy podpaski i tampony są szkodliwe?
Zanim przejdę do omawiania kubeczka, chciałabym napisać dlaczego w ogóle zaczęłam poszukiwać alternatywy dla podpasek i tamponów. Nie jest to kwestia wyłącznie wygody, bo jako świadomy konsument chciałam poznać też genezę tych produktów. I to musiało kiedyś nastąpić… Musiałam dowiedzieć się, jak bardzo produkcja tych środków higienicznych zanieczyszcza środowisko (nie mówiąc już o ilości odpadów jakie w związku z tym powstają), musiałam dowiedzieć się, że nie są to produkty cruelty-free, musiałam też dowiedzieć się z jaką chemią mają styczność najdelikatniejsze części mojego ciała podczas tych kilku dni w miesiącu. Moja świadomość naprawdę utrudnia mi czasami życie, ale jak to zwykle bywa – okazuje się, że mamy wybór. Na rynku dostępne są podpaski i tampony ekologiczne, a oprócz tego ostatnio coraz popularniejsze stają się właśnie kubeczki menstruacyjne. Ta trzecia opcja wydała mi się atrakcyjna również z innych powodów, dlatego postanowiłam spróbować.
Mój kubeczek menstruacyjny
W moje posiadanie trafił jeden z najpopularniejszych kubeczków, czyli Mooncup. Zdecydowałam się na rozmiar B, czyli ten przeznaczony dla kobiet nierodzących i przed 30tką. Ja jestem po 30tce, ale aktywność fizyczna w postaci jogi lub pilatesu kwalifikują nas właśnie do stosowania rozmiaru B. Ten rozmiar okazał się dla mnie idealny.
Kubeczek jest wykonany z silikonu medycznego, jest więc neutralny dla naszego ciała. W przeciwieństwie do tamponów nie wchłania wydzieliny i co za tym idzie nie wysusza śluzówki, a także nie zostawia żadnych mikrowłókien. Materiał ten jest niesamowicie trwały, dlatego kubeczek menstruacyjny to produkt na co najmniej kilka lat. Jednorazowa inwestycja w ten produkt zwraca się nam po około roku (oczywiście w przypadku kobiet, które miesiączkują regularnie).
Moje pierwsze doświadczenia z kubeczkiem menstruacyjnym
Zacznę może od najważniejszego, czyli od mojego nastawienia. Naprawdę włożyłam wiele wysiłku w to, aby było ono pozytywne :). Nie chcę wnikać w szczegóły anatomiczne, ale wierzcie mi, że to pozytywne nastawienie nie było w moim przypadku czymś oczywistym… Przeczuwałam duże problemy z aplikacją i komfortem użytkowania kubeczka. I początki oczywiście były trudne, za bardzo zasugerowałam się tym, że kubeczek umieszczamy o wiele niżej niż tampon i dwa razy zaaplikowałam go za nisko. Był przez to cały czas wyczuwalny i powodował dyskomfort. Popełniłam też błąd od razu ucinając “ogonek”, który owszem, można skrócić, ale dopiero kiedy okaże się, że nasza budowa ciała tego wymaga. Ja skróciłam go z automatu i przez chwilę tego żałowałam (ale szybko okazało się, że nie stanowi to większego problemu). To takie dwa błędy, które popełniłam na samym starcie. A poza tym mam dla Was kilka innych informacji i wskazówek:
- w moim przypadku lepiej sprawdziła się ta druga metoda składania kubeczka podczas aplikacji (w taki jakby dziubek)
- na początku polecam zabrać się za to pod prysznicem
- po aplikacji dobrze sprawdzić czy kubeczek na pewno się rozłożył, a dodatkowo na wszelki wypadek założyć wkładkę higieniczną lub niewielką podpaskę
- sugeruję też zacząć przygodę z kubeczkiem kiedy miesiączka już trochę się rozkręci, ponieważ wnętrze pochwy jest wtedy lepiej nawilżone i aplikacja staje się łatwiejsza. W innej sytuacji można poratować się jakimś lubrykantem.
- pozytywne nastawienie i idące za tym rozluźnienie jest najważniejsze… Jeśli z góry założycie, że aplikacja sprawi Wam problem i będzie ona dla Was czymś bardzo stresującym, napięte mięśnie tylko pogorszą sytuację. Zabierzcie się do tego kiedy nie będzie Wam się nigdzie spieszyło. Na marginesie dodam, że dla mnie aplikacja okazała się o wiele mniej problematyczna niż usuwanie 😉
- mnie na początku największy problem sprawiło usuwanie kubeczka, ponieważ on naprawdę mocno przysysa się do ścianek pochwy. Okazało się jednak, że o wiele prościej mi go usunąć, kiedy lepiej się zapełni, dlatego później robiłam to rzadziej.
Plusy kubeczka menstruacyjnego
Ja już podczas pierwszej miesiączki z kubeczkiem odkryłam wiele plusów tego rozwiązania. Będę teraz polecać je innym kobietom, ponieważ kubeczek menstruacyjny:
- jest przyjazny dla środowiska – jako produkt wielokrotnego użytku nie generuje ton śmieci i nie powoduje nadmiernego zanieczyszczania naszej planety
- jest przyjazny dla zdrowia – silikon medyczny nie jest szkodliwy dla naszego zdrowia tak, jak chemia używana podczas produkcji tradycyjnych tamponów i podpasek
- jest ekonomiczny – kubeczek to jednorazowy wydatek, który wystarcza nam na kilka, albo nawet kilkanaście lat
- jest pojemny – możemy go wymieniać nawet co 12 godzin! Producent Mooncup zaleca wymianę co 4-8 godzin, ale w wielu źródłach przeczytamy, że wymiana może być jeszcze rzadsza.
- jest wygodny – założony prawidłowo jest zupełnie niewyczuwalny, nie przeszkadza podczas wizyt w toalecie, można zapomnieć, że ma się miesiączkę, bo przez dużą część dnia nawet tego okresu nie widzimy 😉 wygodę tę docenią w szczególności kobiety aktywne, które podczas tych dni chodzą na zajęcia fitness, jeżdżą na rowerze itd.
- nie przecieka – prawidłowo założony (dobrze przyssany) kubeczek nie powinien przeciekać. Mojemu niestety się to zdarza, czasami nie rozłoży mi się prawidłowo.
- jest higieniczny – krew miesiączkowa nie ma kontaktu z powietrzem, więc nie namnażają się w niej bakterie i nawet podczas upału nie wytwarza żaden nieprzyjemny zapach.
- jest wygodny podczas podróży, bo nie zajmuje wiele miejsca (można go zabrać nawet na wszelki wypadek, kiedy nie spodziewamy się okresu, a pod wpływem zmiany klimatu może się on pojawić), a dodatkowo umożliwia korzystanie ze wszystkich atrakcji jakie niosą za sobą wakacje, w tym również pływanie w morzu czy basenie.
Minusy kubeczka menstruacyjnego
Ja na tym etapie widzę tylko trzy:
- jednorazowo jest to spory wydatek
- aplikacja i opróżnianie kubeczka na początku mogą sprawiać problem, dlatego ja jeszcze nie zdecydowałam się robić tego w okolicznościach innych niż pod prysznicem. Nie miałabym ochoty robić tego gdzieś na mieście, w publicznej toalecie (trzeba wybierać takie, gdzie w ubikacji od razu możemy skorzystać z umywalki, tak jest np. w toaletach dla niepełnosprawnych).
- teoretycznie z kubeczka mogą korzystać dziewice, ale trochę trudno mi sobie to wyobrazić.
Dwa pierwsze minusy mają jednak bardzo małe znaczenie, bo patrząc długoterminowo kubeczek jest bardzo ekonomicznym produktem, a jeśli weźmiemy pod uwagę jego pojemność, to konieczność opróżniania go poza domem w ogóle może nas nie dotyczyć.
Podsumowując…
Kubeczek menstruacyjny to rozwiązanie dla aktywnych i świadomych, dbających o zdrowie i o środowisko kobiet. To też chyba jedyna słuszna opcja dla osób, które nie chcą stosować żadnych produktów testowanych na zwierzętach, ani wspierać koncernów, które to robią.
To jak, używacie, wypróbujecie?