Ten tydzień upłynął mi pod znakiem wymyślania planów “B”. Teraz chce mi się z tego śmiać, ale w trakcie tych wydarzeń zdecydowanie bliższe mi było uczucie rozgoryczenia i złości. Serio, nie lubię narzekać na pogodę, ale to lato jest po prostu do dupy. Nie wierzyłam w pesymistyczne prognozy, że “po słabej zimie będzie słabe lato”, bo w poprzednich latach się to nie sprawdzało… Ale teraz niestety muszę przyznać, że te złe wróżby okazały się prawdą.
Mimo wszystko to był dobry tydzień, w którym dzięki 3 dniowemu urlopowi udało nam się naprawdę fajnie spędzić czas. Długo spać, niespiesznie jeść śniadania, włóczyć się po mieście, skończyć prace na balkonie… Zasada “jak się nie ma co się lubi…” pozwoliła wykorzystać ten czas w 100%.
Tydzień zaczął się od bardzo pracowitego poniedziałku. Na szczęście udało mi się wygospodarować wolny wieczór, który zgodnie z planem przeznaczyłam na spotkanie na żywo z Wami 🙂 podoba mi się! Chętnie spotykałabym się tak z Wami częściej i wierzę, że z każdym kolejnym razem będzie lepiej.
Na początku tygodnia jeszcze wierzyłam, że uda mi się wyjechać na kilka dni nad jezioro… Przygotowywałam się więc do tego robiąc zakupy, wypożyczając książki itd.
Ostatnio w ogóle nie mam weny do gotowania, więc chętnie jadam na mieście. Mam dosłownie kilka sprawdzonych miejsc, a jednym z nich jest Kik Fit Bar na Ursynowie i w centrum. Kotlet z ciecierzycy z buraczanym puree – niebo w gębie!
W środę zaczął się nasz mini-urlop, który w ramach planu B zdecydowaliśmy się poświęcić na włóczenie się po Warszawie…
Przy okazji – fajna inicjatywa nad Wisłą – wymiana śmieci na kupony lub drewno.
W czwartek w planach był basen, ale pogoda się zepsuła, więc postawiliśmy na kino i mały shopping. Ale w piątek udało się zrealizować plan czwartkowy…
Woda wydawała się naprawdę lodowata 😀
Tak bardzo nie potrafię nurkować… I ogólnie – woda zdecydowanie nie jest moim żywiołem.
Na wieczór mieliśmy piękne plany… Wino, sushi i kino plenerowe. 2/3 udało się zrealizować – było wino, sushi i podziwianie burzy krążącej po Warszawie.
Plan na sobotę? Przejażdżka nad Wisłę – Wojtek miał wziąć udział w treningu w Beach Barze, a ja miałam sobie wziąć matę i poćwiczyć jogę. Nie wypaliło przez deszczową pogodę, a planem B stała się IKEA, co w weekend zawsze jest złym pomysłem. Ale wiedziałam, że to jedyny możliwy termin zrobienia sobie pewnego prezentu urodzinowego 🙂 fotek z soboty nie ma, bo mój telefon się zbuntował i nie chce przesłać zdjęć na komputer.
Ale zaraz zaraz, przegląd tygodnia bez jogowej fotki? Nie może być 😉
Tak naprawdę to pojechałam na drążki z Wojtkiem. Dobrze, że wzięłam matę, bo drążki to jednak nie do końca moja bajka i szybko mi się to nudzi. A jego trening trwa strrrraaaasznie długo.
Więcej przyjemności czerpię z łażenia po drabinkach, to taki powrót do dzieciństwa…
Od jutra w Lidlu oferta ze zdrową żywnością! Na uwagę zasługuje np. syrop klonowy Bio w cenie niższej niż zwykły… I wiele innych rzeczy, naprawdę warto w tym tygodniu wstąpić do Lidla 🙂
Polecam kolejny odcinek o mitach dietetycznych z Waszą ulubioną dietetyczką 🙂 tym razem rozmawiamy o tym jak powinien wyglądać posiłek i co jest ważniejsze – kaloryczność, indeks, ładunek glikemiczny, czy może gęstość odżywcza posiłku?
Miłośników przydomowych ogródków zapraszam na krótką rundkę po ogrodzie p. Aldony. W maju sadziłyśmy tam warzywa, a teraz pokazujemy co z tego wyrosło 🙂
I a propos gęstości odżywczej posiłków – ciekawy ranking najgęstszych odżywczo pokarmów.
Nowy cykl postów – tu i teraz.
Przepis na pyszny i banalny deser.
To tyle na dziś… Z bólem serca wracam jutro do codzienności. Ból serca wynika z dużej obawy, że pogoda popsuje mi znacznie poważniejsze plany, niż wyprawa na basen. Mam w tym tygodniu plenerowe nagrania kulinarne do ZdrowoManii i na ten dzień zapowiadane są deszcze. Ech, ech, ech… Lato ogarnij się wreszcie. Proszę o kciuki za powodzenie tego projektu, bo jak nie nagram go teraz, to potem będzie już musztarda po obiedzie (a konkretniej po grillu).
Mimo wszystko – słonecznego, pięknego tygodnia!