W lipcu minęły 4 lata, od kiedy przeszłam na freelancing, a mimo to wciąż mam problem z dość podstawową kwestią, jaką jest wycenianie swoich zleceń. Na początku myślałam, że moje wyceny muszą być konkurencyjne, aby w ogóle przebić się na rynku… Z czasem jednak przekonałam się, że lepiej nie brać jakiegoś zlecenia wcale, niż robić je po kosztach… Dziś powiem Wam dlaczego tak uważam i przy okazji opowiem o swoich błędach w wycenie pracy.
Często jest tak, że ktoś bardzo na mnie naciska, abym jak najszybciej dokonała wyceny i w efekcie robię to gdzieś w biegu, np. podczas jazdy metrem, albo przechadzając się po supermarketowych alejkach. Działając pod presją czasu najczęściej wyceniam tę pracę źle, czyli w sposób totalnie dla mnie nieopłacalny. Przykładowo nie biorę pod uwagę swoich kosztów utrzymania działalności, albo nie rozbieram na części pierwsze całego procesu pracy nad danym zleceniem i przez to zapominam o pewnych etapach. W efekcie mam o wiele więcej pracy, ale wynagrodzenie się nie zmienia… Mało komfortowe sytuacja, prawda? Pół biedy, jeśli nie uwzględnię tylko czasu, jaki muszę poświęcić na jakieś zlecenie… Ale czasami w trakcie okazuje się, że muszę ponieść też jakieś fizyczne koszty, np. zakupów spożywczych.
Jak wyceniać swoją pracę – moje najczęstsze błędy
Przerabiam teraz ciekawy kurs na temat wyceniania swojej pracy (opowiem Wam o nim na końcu tego wpisu) i już po pierwszych lekcjach widzę, że od początku popełniam wiele błędów na tej płaszczyźnie. I tu podam przykład z życia wzięty… Na początku freelancingu, kiedy odeszłam z agencji, mój ex szef zlecał mi czasami przygotowanie jakiejś prezentacji. Nie miałam wtedy pojęcia o wycenach, więc opierałam je na wyliczeniu czasu, jaki miałam poświęcić na dane zlecenie (w oparciu o stawkę godzinową z pracy etatowej w tym miejscu). Teraz chce mi się z tego śmiać, bo to było absurdalne. Pracując na freelancingu nie wyrabiam etatowej normy 8h pracy dziennie, więc wyceniając swoją pracę według takiego przelicznika dawałam sobie szansę na zarobienie max. 1/3 tego, co zarabiałam na etacie. I tyle też zarabiałam… Serio, robiłam te prezentacje za 50-100 zł, bo praca nad nimi zajmowała mi np. 3h. Kiedy jakieś 2 lata później mój ex szef po dłuższej przerwie zwrócił się do mnie z prośbą o zrobienie mu jakiejś prezentacji, nie wiedziałam jak mu powiedzieć, że zmądrzałam i że nie zrobię tego po takiej stawce jak kiedyś. W ostateczności odważyłam się jedynie na odbicie piłeczki i poproszenie go, aby to on zaproponował mi wynagrodzenie. Jakież było moje zdziwienie, kiedy z jego ust padła propozycja kwoty czterocyfrowej… I świetnie tłumaczy to Jacek we wspomnianym kursie – nie możemy wyceniać swojej pracy wyłącznie w oparciu o ilość poświęconego na nią czasu. Liczy się też wartość, jaką oferujemy swojemu klientowi i mój ex szef wycenił tę pracę właśnie w oparciu o tę wartość.
Ale lista moich błędów jest dłuższa. W sumie to bardzo długa. Dlatego nie będę się już opierać na szerokim opisie przykładów, a tylko wypunktuję rzeczy, na które czasami zapomniałam zwrócić uwagę podczas swoich wycen. Będę tu mówić zarówno o moich zleceniach z branży marketingowej, jak i projektów blogowych. To co napiszę może totalnie nie pasować do Waszej działalności, ale może skłoni Was do przemyśleń, co Wy na swoim podwórku powinniście jeszcze brać pod uwagę.
- Koszty utrzymania działalności – to ok. 1500 zł miesięcznie na ZUS i biuro rachunkowe. To jest koszt, który ponoszę co miesiąc, nawet jeśli nic nie zarobię.
- Podatek dochodowy. Pokażmy to na przykładzie jakiegoś bardzo dużego i złożonego zlecenia, które wyceniamy np. na 10 000 zł. Ta kwota fajnie brzmi i wygląda, ale w rzeczywistości, po odliczeniu podatku nasz zarobek wyniesie 8 000 a nie 10 000. Jest różnica, prawda?
- Koszt podwykonawców – kiedy jest duży, zazwyczaj wie się o nim od początku, ale czasami jest tak, że dopiero w trakcie projektu uświadamiamy sobie, że musimy skorzystać z pomocy np. grafika lub copywritera. Jeszcze przed wyceną trzeba dokładnie przemyśleć, czy taka pomoc będzie potrzebna. Ja ostatnio nie wzięłam pod uwagę, że przy jednym projekcie będzie mi potrzebna pomoc Wojtka i co za tym idzie – że będzie on musiał brać w pracy wolne i nie zarobi swojej dniówki.
- Koszt abonamentów – np. kredyty do Fotolii albo abonament bardziej rozbudowanej wersji jakiegoś programu potrzebnego do wykonania danego zlecenia.
- Koszt zakupów i pracy w kuchni – niektóre projekty wymagają ode mnie wymyślania i testowania różnych przepisów, na co czasami poświęcam bardzo dużo czasu. Wymaga to także robienia sporych zakupów spożywczych (które później rozdaję, bo nie jesteśmy w stanie wszystkiego zjeść), zużycia mojego sprzętu, prądu itp.
- Czas poświęcony na poprawki – nie zawsze klient bierze coś w pierwszej wersji. Bywa, że proces poprawek zajmuje mnóstwo czasu i ciągnie się tygodniami. TRZEBA to uwzględnić w wycenie, szczególnie tych najbardziej złożonych projektów. Można też od razu dać klientowi limit bezpłatnych poprawek.
- Czas i koszt związany z pojechaniem w jakieś miejsce związane z jakimś projektem. Tutaj może na przykładzie zobrazuję o co dokładnie chodzi. Realizowałam ostatnio projekt nagrywania filmów z testem sprzętu dla jednego ze sklepów online i w ramach tego projektu musiałam m.in. jechać na zdjęcia próbne do kuchni, w której miały się odbyć nagrania, po tych nagraniach pojechać do tej kuchni jeszcze raz, bo niechcący zabraliśmy z niej kilka sprzętów, jechać na spotkanie z klientem, jechać na zakupy do IKEA po kilka niezbędnych do nagrań akcesoriów, zjechać pół miasta w poszukiwaniu jakiejś części do jednego ze sprzętów, itp. Były to czynności, których kompletnie nie wzięłam pod uwagę podczas wyceny, a zajęły mój czas i wygenerowały koszty.
- Zakaz konkurencji – trzeba wziąć pod uwagę, jaka jest szansa, że z jego powodu będziemy musieli zrezygnować z jakichś zleceń.
- Zgoda na wykorzystanie wizerunku – tu nadal nie mam pojęcia, jak ten temat ugryźć i mam duży problem z wyceną tego punktu.
- Stopień zaangażowania mojej osoby w dany projekt – czy będę w stanie w tym samym czasie realizować inne zlecenia? Czy skończy się terminowo? Czy od razu po jego zakończeniu będę mogła brać kolejne zlecenia?
Gdybym brała pod uwagę wszystkie wyżej wymienione punkty, być może miałabym mniej zleceń, ale byłyby one bardziej opłacalne, a co za tym idzie moja praca byłaby bardziej efektywna. Dążenie do zarabiania więcej przy mniejszym nakładzie pracy wydaje mi się czymś bardzo naturalnym i wręcz wskazanym na freelancingu.
Wycena pracy – na co warto zwrócić uwagę?
Moim zdaniem warto wyceniać projekty etapami i bardzo dokładnie rozpisywać, co w danym zakresie pracy się mieści. Ma to znaczenie szczególnie przy większych projektach, gdzie poszczególne etapy są dość pojemne. Jeśli np. wstępnie umawiacie się z klientem, że napiszecie mu jakieś drobne teksty na stronę (i jesteście w stanie zrobić to sami), a w trakcie trwania projektu klient zaczyna zwiększać ilość tych tekstów, albo oczekiwać, że będą napisane pod SEO, to pewnie będziecie musieli zwrócić się z tym do copywritera. Tym samym zwiększy się Wasz koszt, a zysk pozostanie ten sam, bo w umowie macie wpisane np. hasło “teksty na stronę”, które jest niezwykle pojemne.
Wycena etapów przydaje się też wtedy, kiedy klient wycofuje się w trakcie projektu. Wtedy dobrze mieć to zawarte w umowie, ile płaci za poszczególny etap i rozliczyć się za te wykonane.
Generalnie wszystkim osobom mającym problemy z wyceną swojej pracy gorąco polecam ten kurs Jacka Kłosińskiego. Wielu freelancerów uczy się na błędach, które w ostatecznym rozrachunku bardzo dużo ich kosztują, o wiele więcej, niż taki kurs… Już na początku kursu Jacek uczy właściwego spojrzenia na swoją pracę, co całkowicie zmienia nasze podejście do pieniędzy i wynagrodzenia. W kolejnych etapach jesteśmy prowadzeni za rękę przez cały proces wyceny pracy i rozmów (w tym negocjacji) z klientem. To, co ja opisałam w tym poście, to moje bardzo subiektywne odczucia i doświadczenia, natomiast Jacek patrzy na ten temat znacznie szerzej, więc opowiada o wielu innych rzeczach, które powinniśmy wziąć pod uwagę. Pomaga w ocenie naszych potrzeb finansowych, wyliczeniu stawki godzinowej itp. Moim zdaniem to bardzo wartościowy poradnik dla freelancerów, którzy mają problem z mówieniem o pieniądzach, oceną swojej wartości i ogólnie uporządkowaniem swojej pracy. Niby tematyka kursu to wyceny, ale można w nim znaleźć też wiele innych wartościowych wskazówek. Kurs jest też bardzo prosty w obsłudze i przejrzysty, zawiera zadania do wykonania, miejsce na notatki i łatwo się po nim nawiguje. Ja szczerze polecam, bo sama pomimo kilku lat doświadczenia wiele z niego wyniosłam. Jestem partnerem afiliacyjnym tego kursu, ale nie poleciłabym go Wam, gdybym nie uważała go za tak wartościowy.
Uwaga! Sprzedaż kursu “Wycena pracy” kończy się w środę 27 września. Po tym terminie nie będzie dostępny, aż do kolejnej akcji sprzedażowej.
Podsumowując…
Jeśli poważnie myślicie o freelancingu, a wycena pracy sprawia Wam problem, gorąco polecam inwestycję w kurs Jacka, bo jestem przekonana, że w kolejnych miesiącach i latach pracy zwróci Wam się ona z nawiązką. Jeśli nie możecie w tym momencie pozwolić sobie na takie wydatki, być może pomocne dla Was okażą się moje wskazówki.