Dziś zrobimy sobie przegląd dwóch tygodni, bo tydzień temu z powodu wizyty w Norwegii odpuściłam sobie pisanie tego posta. Zeszły weekend ogólnie był wspaniały, pełen pozytywnej energii, uśmiechu, dobrej zabawy… Ten wręcz przeciwnie, chyba dopadł mnie spóźniony “blue monday”. I to, o czym kilka dni temu pisałam zupełnie teoretycznie, teraz jakoś stało mi się bliższe i bardziej na czasie. Ale wiem, że problemów nie da się uniknąć, a ja nie muszę udawać, że jestem super bohaterem i że w ogóle mnie one nie ruszają. Co więcej – mogę ten czas nawet celebrować. Tylko dzięki tym trudnym momentom, te beztroskie mają później taką wielką moc. Tak więc ja pławię się dzisiaj w swoim smutku, ale ostatnie 2 tygodnie były naprawdę spoko, więc chętnie do nich wrócę, aby je Wam tutaj pokazać :).
Bardzo wzięłam sobie do serca swoje słówko roku i naprawdę często o nim myślę. Pomaga mi w chwilach, kiedy mam już ochotę z czegoś zrezygnować ze strachu przed kolejną porażką, albo nawet bólem. No a skoro już jesteśmy przy bólu, to nie mogę nie wspomnieć o mojej ostatniej wizycie u Natalii… Dobrze, że w jej gabinecie są antystreski ;).
Muszę wprowadzić małą zmianę w przeglądach tygodnia i zacząć wrzucać też zdjęcia z Insta Stories. Przyłapuję się na tym, że to za pomocą tej aplikacji najczęściej robię fotki. Niektóre wrzucam, niektóre nie… Zacznę je publikować też w przeglądach tygodnia.
Oto moje przed i po zabiegu 😉 po lewej ogólnie uśmiech od ucha do ucha, bo chwilę po wizycie u dentysty i piaskowaniu zębów. Uwielbiam ten moment, kiedy mam ogarnięte zęby i spokój od wizyt u dentysty na jakieś pół roku!
Ale cofnijmy się do jeszcze poprzedniego tygodnia… Po lewej smutna mina Luny obserwującej moje pakowanie walizki, a po prawej mój pierwszy dzień po powrocie <3
Po lewej celebrowanie zimy w Norwegii, po prawej szok termiczny po wylądowaniu w Polsce 😉
Najpiękniejsze lądowanie w moim życiu!
I najsmaczniejsza lotniskowa przekąska ever, zrobiona przez Olgę.
A skoro jesteśmy przy jedzeniu… Ciao a Tutti Due to miejsce z naprawdę dobrą, włoską pizzą i klimatem. Mam planach w tym roku NIE JECHAĆ do Włoch, więc fajnie, że i na mapie Warszawy można znaleźć namiastkę tego kraju :).
Ostatnio coraz częściej przynoszę sobie śniadanie do łóżka… Zimą lubię celebrować to, że mam taką możliwość.
Lubię też celebrować ciepłe, domowe wieczory, kiedy za oknem zawierucha.
Przy okazji przypominam wpis “Hygge – hit czy kit”
Moje dzisiejsze hygge to popołudnie spędzone z mamą, bratową i bratanicą. Ciasto pomidorowe z Jadłonomii (lukier mi trochę nie wyszedł, wiem :D). I ten jeden w roku, najważniejszy telefon do babci, na który ona czekała przez cały dzień.
Zdjęć z Norwegii nie wrzucam, bo znajdziecie je w kilku podlinkowanych niżej wpisach z ubiegłego tygodnia 🙂
Ciekawe i nietypowe miejsca w Polsce, które warto poznać.
Kremowy jagielnik z solonym karmelem daktylowym. – jadłam, jest pyszny!
Nie wrzucam wpisów z ostatnich dwóch tygodni, bo byłoby ich bardzo dużo… Przypominam, że w styczniu dodaję coś na bloga codziennie 🙂 ale podrzucam posty z ostatniego tygodnia: