Nie mam zbyt wiele czasu na napisanie tego wpisu, bo jest już po północy, jestem zmęczona fizycznie po dzisiejszym eksplorowaniu skalnych miast, a jutro czeka nas wczesna pobudka i caluteńki dzień w trasie (proszę o kciuki za bezpieczne dotarcie do celu). Ale cieszy mnie fakt, że w podróży mam “flow”, aby pisać posty z tej serii. Nie chcę więc przegapić tego momentu i choć padam na nos – chcę spisać na gorąco swoje emocje związane z tym etapem naszej podróży. Wrzucam kilka pierwszych lepszych fotek, a na szczegółową fotorelację i informacje praktyczne będzie trzeba jeszcze chwilę poczekać. Niedługo, bo ten wyjazd to nie typowy urlop, a raczej “workation”, ale trochę czasu minie, zanim posegreguję zdjęcia i filmy i coś z tego stworzę.
Jestem w…
… Czechach, a konkretniej w Machovie, tuż przy polskiej granicy. To maleńkie, malowniczo położone miasteczko. Ze wszystkich stron jest otoczone wzgórzami, panuje w nim niesamowita atmosfera spokoju, jest cicho, można chodzić środkiem ulicy, a wszyscy mieszkańcy z pewnością dobrze się znają. Jest tutaj bardzo klimatycznie.
Jestem tu z…
… Wojtkiem i Luną! To pierwsza taka nasza wspólna podróż i na razie za wcześnie na ocenę, czy była ona w 100% dobrą decyzją, ale póki co bardzo mnie cieszy, że Luna cały czas jest z nami. To dla nas duży komfort psychiczny, że nie musimy się o nią martwić i za nią tęsknić. Momentami jest z nami też Ania, nasza dobra znajoma z Kudowy, a konkretniej mówiąc – organizatorka Camp Be Off. Chyba nadajemy na tych samych falach, bo nasza znajomość zawarta przy okazji tamtego wyjazdu, trwa do dziś i spotykamy się przy każdej możliwej okazji <3
Jestem tu dlatego, że…
… jedziemy do Chorwacji, a jako że zabraliśmy ze sobą Lunę, rozłożyłam tę długą podróż na raty. Dni spędzone w aucie mają przeplatać się z dniami zwiedzania pięknych zakątków Europy. Początkowo plan był taki, że zatrzymamy się jeszcze w Polsce, ale za późno zabrałam się za szukanie noclegu… I tak oto przypadkiem trafiliśmy do tej maleńkiej miejscowości, z której jest dosłownie rzut beretem do mojego wielkiego podróżniczego marzenia, jakim było Skalne Miasto w Adrspach!
Cieszę się…
… że trochę na skutek swojego gapiostwa znalazłam się właśnie w tym miejscu. Skalne Miasto zawsze robiło na mnie ogromne wrażenie na zdjęciach i byłam pewna, że na żywo również mnie oczaruje. I tak właśnie się stało. Rzucajcie wszystko i przyjeżdżajcie do Czech 🙂
Zaskoczyło mnie…
… że w Czechach momentami faktycznie jest jak w czeskim filmie 😉 zaliczyliśmy tu kilka śmiesznych przygód, ale to humor sytuacyjny, więc chyba nie ma sensu Was w to wtajemniczać.
Oczarowały mnie…
… Teplickie Skały. Adrspach też jest przepiękne, ale gdyby ktoś mnie torturował i musiałabym wybrać jedno z tych miejsc, postawiłabym właśnie na Teplickie Skały. Nie pamiętam, kiedy ostatnio (i czy w ogóle kiedykolwiek) czułam się gdzieś tak, jakbym przeniosła się do jakiejś bajki. Gra światła, pobudzające wyobraźnię formacje skalne, wąskie labirynty kamiennych ścian, porośnięte mchem wąwozy, w których skały poukładane są na sobie niczym w grze “Tetris”. Coś zachwycającego. Niedługo pokażę Wam to na blogu i we vlogu.
Czuję się…
… szczęśliwa, że spełniłam jedno ze swoich podróżniczych marzeń, podekscytowana tym, co jeszcze mnie czeka… I trochę niespokojna, bo momentami dopadają mnie obawy, czy wszystko pójdzie po naszej myśli. W dalekiej podróży samochodem bardzo trudno mi osiągnąć stan “zen” 😉
Tęsknię za…
… domem! Wiem, że na tym etapie podróży zabrzmi to absurdalnie, ale tak bardzo chciałabym wrócić już bezpiecznie do domu i oddać się swojemu domatorstwu… Oczywiście cieszę się z tego, co mnie czeka podczas tego wyjazdu, ale moimi ulubionymi momentami podróży są dla mnie bezpieczne powroty do domu.
Czytam…
… ulotki skalnych miast 😉 na razie na nic innego podczas tej podróży nie było czasu. Na czytanie przyjdzie czas w Chorwacji, bo dopiero tam zaczną się prawdziwe, leniwe wakacje (tiaaaa, już to widzę :D).