Jeśli szukacie pomysłu na szybki „city break” do jakiegoś europejskiego miasta, to Bruksela będzie świetnym wyborem. Wszak to nie tylko stolica Belgii, ale i Unii Europejskiej, więc warto zobaczyć, gdzie podejmuje się tak wiele ważnych dla Europejczyków decyzji.
Dodatkowo, jeśli nie byliście jeszcze w Belgii, Bruksela pozwoli Wam zapoznać się z kulturą tego kraju. Belgijska czekolada, frytki z majonezem, piwo, gofry (waffle), komiksy… To charakterystyczne elementy belgijskiej (pop)kultury, które wypłynęły na znacznie szersze wody i stały się znakiem rozpoznawczym tego kraju. Jako miłośniczka frytek z majonezem i gofrów nie mogłam nie dodać Belgii na moją listę krajów „must see”.
Jeśli chodzi o moje wrażenia dot. samej Brukseli, to byłam pozytywnie zaskoczona.
Przygotowując się do wyjazdu spodziewałam się miasta dość… nijakiego. Wyjazd w styczniu potęgował przeczucia, że będę daleka od zachwytu. I fakt, zachwytu nie było, ale zdecydowanie zaliczam Brukselę do miast wartych uwagi i zachęcam do jej odwiedzenia, nawet podczas tak nieatrakcyjnej pory roku. 2 dni będą wystarczające, aby zobaczyć główne atrakcje i poczuć klimat tego miasta i kraju.
Trzeba się liczyć z tym, że Bruksela jest miastem dość chaotycznym, multikulturowym i niezbyt czystym. Przyznam, że po stolicy UE spodziewałam się większego porządku. Zaskoczyła mnie duża liczba bezdomnych i to, że ich namioty można spotkać wszędzie. Dla mnie Bruksela na pewno nie jest miastem, o którym można powiedzieć, że jest piękne. Jest… po prostu życiowe. Można się tu zarówno zachwycić, jak i zasmucić. Uśmiechnąć i wkurzyć. Jak to w życiu.
Ja jako turystka staram się skupiać na pozytywach i postrzegam Brukselę przede wszystkim jako miasto sztuki. Murale, rożnego rodzaju galerie, muzea, ciekawa architektura w starej części Brukseli… Można nacieszyć tym oczy. A gdzieś w międzyczasie pochłonąć frytki z majonezem (mniam) albo goferka, posłuchać języka francuskiego (szkoda, że nic nie rozumiem) i siedząc przy kawiarnianym stoliku na zewnątrz, poobserwować ludzi z różnych zakątków świata.
Podróż do Belgii a covid – wjazd, obostrzenia itp.
Aktualne informacje na temat wjazdu do Belgii w okresie pandemii znajdziecie na stronie rządowej.
Ja (w styczniu 2022) skorzystałam z przywileju, jakim jest możliwość wjazdu do Belgii dla osób zaszczepionych. Nie trzeba robić dodatkowego, aktualnego testu na koronawirusa. Wymagane jest jedynie wypełnienie formularza ze wskazaniem miejsca w samolocie, miejsca pobytu itp.
Certyfikat szczepienia sprawdzany jest prawie WSZĘDZIE – podczas odprawy online, przy boardingu, w restauracjach itp. Obostrzenia dotyczące noszenia maseczek są podobne jak u nas, z tą różnicą, że w Belgii o wiele bardziej się ich przestrzega. Bardzo wiele osób nosi maseczki też na przestrzeniach otwartych. Zakłada się je też przemieszczając się po restauracji np. do toalety. Generalnie kultura noszenia maseczek jest na innym poziomie, niż w Polsce.
Lot do Brukseli
Kojarzę, że loty do Brukseli często można kupić w bardzo korzystnej cenie (o tym, jak szukam tanich lotów pisałam w tym poście). Moje bilety kosztowały 22 zł/os, czyli w sumie 44 zł w obie strony, co uważam za bardzo fajną okazję.
Latają tu tanie lotnicze Wizzair i Ryanair. Lot trwa niespełna 2h.
Haczyk polega na tym, że lotnisko obsługujące tanie linie lotnicze mieści się w Charleroi oddalonym od Brukseli o kilkadziesiąt kilometrów. I dojazd z lotniska do miasta prawdopodobnie będzie droższy, niż Wasze bilety lotnicze.
Dojazd z Charleroi do Brukseli
Najprostszym sposobem na dojazd z Charleroi do Brukseli jest skorzystanie z autobusów linii Flibco. Ich przystanek znajduje się tuż obok wyjścia z lotniska, po lewej stronie. Autobusy jeżdżą co 30 minut, cena biletu uzależniona jest od sposobu i terminu jego zakupu.
- najkorzystniej kupić bilet z dużym wyprzedzeniem, wtedy można upolować je nawet za 5€
- kupując bilet online zapłacimy za niego najprawdopodobniej 14,7€ (ja zapłaciłam tyle kupując go dzień wcześniej)
- bilet kupiony offline (np. u kierowcy) najprawdopodobniej będzie kosztował 17€
Bilety kupuje się na konkretny dzień i są one ważne aż do godz 4 dnia następnego. Po zakupie otrzymujecie maile z kodem QR, który pokazuje się kierowcy przy wejściu.
Dojazd z Charleroi do Brukseli zajmuje ok. 50-55 minut. Autobusy dojeżdżają do dworca Brussels Midi i jest to ich jedyny cel, nie ma przystanków po drodze.
Niedrogi nocleg w Brukseli
Noclegi w Brukseli nie należą do najtańszych, trzeba liczyć się z wydatkiem ok. 300-400 zł za noc (w odległości spaceru od głównych atrakcji).
Wszystko zależy oczywiście od standardu, na pewno można znaleźć coś tańszego w hostelach w pokojach kilkuosobowych albo gdzieś dalej od centrum. Tylko wtedy trzeba doliczyć koszty komunikacji miejskiej, nie wiem czy to się opłaca.
Ja mogę polecić B&B Hotel Brussels Centre Gare du Midi położony bardzo blisko dworca Midi i w odległości ok. 15-20 minut spaceru od Grand Place i innych głównych atrakcji.
Pokój nie był duży, ale ładny, czysty i wygodny, z widokiem na dworzec (okna były dobrze wyciszone). Śniadania jedliśmy na mieście, więc nie mogę się na ich temat wypowiedzieć. Koszt 2 noclegów dla 2 osób bez śniadań wyniósł 715 zł.
Polecam!
Zwiedzanie Brukseli
Moim zdaniem warto wybrać nocleg w centrum Brukseli, bo wtedy wszystkie główne atrakcje możemy zwiedzić bez korzystania z komunikacji miejskiej. To zmniejsza koszty, oszczędza czas i umożliwia lepsze poznanie miasta.
Bruksela jest naprawdę kompaktowa. Są miejsca, do których trzeba będzie dojechać (np. słynne Atomium), ale zdecydowaną większość głównych atrakcji możemy zobaczyć spacerując po mieście i chłonąc jego atmosferę.
Nasz wyjazd trwał zaledwie dwie doby, więc trzeba było ograniczyć liczbę atrakcji, ale niżej wypunktuję też inne miejsca, które warto wziąć pod uwagę.
A to nasze punkty obowiązkowe:
- Grand Place – to chyba najbardziej charakterystyczne miejsce w Brukseli. Podczas mojego styczniowego pobytu było tam bardzo spokojnie, ale latem tętni życiem.
- Manneken Pis – figurka sikającego chłopca, jeden z symboli Brukseli. W okolicy znajduje się tez sikająca dziewczynka i pies.
- Królewskie Muzeum Sztuk Pięknych – tego miejsca chyba nie trzeba przedstawiać. Wstęp na wystawę klasyki kosztował 10€.
- Parlamentarium – muzeum Unii Europejskiej i historii Europy. Bardzo ciekawa, w dużej mierze interaktywna wystawa pozwalająca lepiej poznać strukturę UE i sposób działania Parlamentu Europejskiego. Zwiedzamy ją z audio-przewodnikiem, w wybranym przez nas, jednym z 24 języków UE. Wizyta w tym miejscu jest całkowicie bezpłatna. Na stronie widnieje informacja, że w okresie pandemii trzeba zapisać się wcześniej online. My tak zrobiliśmy.
- pchli targ Marolles (adres: Place de Jeu de Balle) – czynny codziennie od 6 do 14, miejsce spotkań lokalnych mieszkańców, zbiorowisko dosłownie WSZYSTKIEGO. Jeśli lubicie takie miejsca, zdecydowanie warto tam wstąpić.
- sklepy z belgijską czekoladą, pralinkami i innymi słodyczami. Jest ich całkiem sporo, przykładowo na ulicy Rue au Beurre, która jest jedną z odnóg Grand Place, są 4 praktycznie obok siebie. Dużo jest ich również w pięknej galerii handlowej Galerie de la Reine, którą też warto odwiedzić.
- Place Poelaert – jeden z popularnych punktów widokowych. Troszkę oszukany (od widoku oddzielają nas niskie budynki), ale i tak całkiem przyjemny. Warto się tam przejść.
- Katedra Świętego Michała i świętej Guduli – piękny, gotycki kościół.
Inne miejsca, które warto wziąć pod uwagę
- Muzeum Czekolady
- Muzea „transportowe” – osobne dla pociągów, samolotów i samochodów.
- Atomium, czyli charakterystyczny budynek w kształcie kryształu żelaza
- Królewskie Muzeum Sił Zbrojnych i Historii Wojskowości
Jedzenie w Brukseli + kilka adresów, które mogą Wam się przydać
Nie będę silić się na jakieś dłuższe wywody, co warto zjeść w Brukseli, bo jako wegetarianka mam ograniczone możliwości i z tego powodu podczas różnych podróży odpada mi wiele kulinarnych atrakcji. Ale to, co ewidentnie kojarzy mi się z Belgią, to:
- frytki z majonezem
- waffle
- mule
- piwo
- czekolada
I tego na pewno warto tu posmakować. Ja z przyczyn oczywistych darowałam sobie mule, a piwa jedynie skosztowałam (nie lubię).
Jeśli chodzi o ceny w restauracjach, to są one oczywiście wyższe, niż w Polsce (oczywiście odradzam przeliczanie na złotówki). Wiadomo, że to bardzo indywidualna sprawa, ale jeśli coś Wam to podpowie, to my za każdym razem zostawialiśmy w restauracjach ok. 40-45€.
Oto kilka miejsc, które przez te 2 dni udało nam się odwiedzić i nasze opinie na ich temat:
Chez Leon – bardzo duża restauracja, zaczyna się zapełniać około 18tej. Znaleźliśmy to miejsce w jakimś internetowym przewodniku pod hasłem „najlepsze mule”. Ja nie jadłam, ale mój współtowarzysz nie był szczególnie zachwycony (daje ocenę 4/6). Ja zjadłam stek sojowy z zimnymi ziemniakami i gotowaną fasolką. Było to mocno średnie. Na plus tylko frytki. Ode mnie 3/6, więc ocena ogólna to 3+/6.
Tuck shop – przytulna kawiarnia w okolicy dworca Midi. Jest tam skromny wybór śniadań, ale mimo że miałam do wyboru tylko dwie opcje i tylko jedna z nich była wytrawna, wyszłam stamtąd zachwycona. Moje kanapki z siekanym groszkiem i herbata (z jaśminem, bergamotką i wanilią) to była uczta dla podniebienia. Kupiliśmy sobie też kanapkę dnia, którą na naszą prośbę przekrojono na pół i zapakowano na wynos, abyśmy mogli zjeść ją na lotnisku. Na plus tez korzystne ceny i przemiła obsługa. Daję 6/6.
The Sisters – miejsce bazuje na dobrej jakości, organicznych składnikach, jest vegan friendly. Ja zjadłam omlet wegański z karczochem i wegańską mozzarellą. Dopełniłam to wegańskim gofrem, który przyznaję – był dość specyficzny i baaaardzo sycący (był na bazie mąki z ciecierzycy i banana). Mój współtowarzysz był średnio zadowolony ze swojego śniadania (było zimne), więc ogólnie dajemy temu miejscu 3/6.
Delirium Village – fajne, bardzo klimatyczne miejsce, jeśli chcecie poczuć atmosferę typowo belgijskiego pubu i napić się dobrego piwa. Ja daję minus za brak grzańca. 5/6
Love Ciabatta – trafiliśmy tam przypadkiem, przyjemna kawiarnia z dobrymi kanapkami w okolicy Królewskiego Muzeum Sztuk Pięknych. 5/6
Royal Indian Restaurant – trafiliśmy w to miejsce całkiem przypadkowo. W okolicy jest dużo różnych restauracji ale w wielu nie odpowiadało nam menu, ceny albo opinie. Wiele restauracji w Brukseli otwiera się też dopiero o 18, co zawęża wybór. Ta indyjska knajpa to był już trochę akt desperacji (byłam już zmęczona, głodna i zmarznięta), ale okazało się, że warto było tam zajrzeć. Nasze sosy były pyszne, ale – jak to w indyjskich restauracjach – śmiało można wziąć jeden na dwie osoby, bo jeśli weźmie się do nich dodatek w postaci ryżu lub jakiegoś chlebka, można mieć problem z dokończeniem dania. Na deser do rachunku dostaliśmy jeszcze lody na patyku i to było dla mnie nieco dziwne ;). Ogólna ocena to 5/6