Idea kalendarza adwentowego, a raczej odmierzającego czas do świąt od pierwszego grudnia, nigdy nie była mi szczególnie bliska. Nie bawiłam się w to w dzieciństwie, ani tym bardziej w dorosłym życiu. Dlatego kilka lat temu byłam w lekkim szoku, kiedy oglądając czyjeś vlogmasy na YouTube zobaczyłam, jak wielki zrobił się wokół tego biznes. Można w tych kalendarzach znaleźć wszystko – jedzenie, kosmetyki, ubrania, akcesoria… Istnieją nawet kalendarze wielkości mojej komody, a ja widząc je przecieram oczy ze zdumienia i zastanawiam się, dokąd to wszystko zmierza…
Ostatecznie do samej idei kalendarza “adwentowego” przekonała mnie Kasia. Rok temu opowiadała, że w jej kalendarzu obok ulubionych słodyczy znajdą się fajne, dopasowane do pory roku zadania. Zainspirowało mnie to na tyle, że też zapragnęłam takiego kalendarza, ale jako że DIY nie jest moją najmocniejszą stroną, Kasia zrobiła go dla mnie 🙂 o innych kalendarzowych dziełach Kasi przeczytacie na jej blogu.
Łatwy kalendarz adwentowy
W tym roku postanowiłam przygotować swój kalendarz samodzielnie i nieco zmienić jego koncepcję. W moim kalendarzu znajdą się herbaty (niestety będą się powtarzać, bo pomimo zakupu nowych, chyba nie uda mi się uzbierać aż 24 rodzajów herbat) i zadania. Chcę jednak od razu zaznaczyć, jakie jest założenie tych zadań. Będę one dotyczyły rzeczy, które mam zrobić w danym vlogu. Czyli przykładowo:
- pokaż wszystkie swoje posiłki z danego dnia
- pokaż swoją praktykę jogi
- opowiedz o ulubionych potrawach świątecznych
Pomagaliście mi wymyślać zadania i zamieściłam w kalendarzu najczęściej powtarzające się pomysły. Wśród nich było pokazanie dnia z życia Luny 😀 serio, zaproponowało to chyba z 5 osób! Zadania będę w miarę możliwości realizować w tym samym vlogu, w którym je wylosuję. Chyba, że coś niefortunnie się złoży i się nie wyrobię, wtedy postaram się zrobić to w następnym.
A wracając do mojego kalendarza – jako że mam dwie lewe ręce do wszelkich projektów DIY, postanowiłam, że będzie on minimalistyczny. Niezbędne do niego akcesoria kupiłam głównie w sklepie Flying Tiger. Całość kosztowała mnie 24 zł.
- spinacze z numerkami kosztowały bodajże 10 zł
- zestaw sznurek + 15 etykiet kosztował 10 zł (tu uwaga, bo na tych opakowaniach jest błąd i jest napisane, że etykiet do pakowania prezentów jest 30)
- dodatkowe 15 etykiet kosztowało 4 zł
To jedyne rzeczy, które kupiłam specjalnie z myślą o kalendarzu. Do tego potrzebne jest jeszcze to, co w tym kalendarzu ma się znaleźć i u mnie będą to różnego rodzaju herbaty. A herbaty te w coś trzeba zapakować i tutaj świetnie sprawdzi się papier do pakowania prezentów. Obie te rzeczy są czymś, co i tak mam w domu/kupuję, więc nie wliczam tego w koszty robienia kalendarza. Z papieru do pakowania prezentów zrobiłam kieszonki, które mam nadzieję posłużą mi też w kolejnych latach. Kalendarz powiesiłam na półce ze zdjęciami, na sznurku zaczepionym o takie przezroczyste, samoprzylepne haczyki (można je kupić w supermarkecie, ja od dawna miałam je w domu).
To samo można zrobić np. na ścianie, albo przywiązując dwa końce sznurka pomiędzy jakimiś meblami. Na razie w moim kalendarzu są puste kieszonki, bo herbatki nie dojechały na czas, dlatego będę go jeszcze raz zdejmować i ponownie wieszać. Póki co zrobiłam przymiarki, która forma ekspozycji wygląda lepiej. Moim zdaniem zdecydowanie ta z etykietami ukrytymi z tyłu.
Przy okazji zapraszam Was na mój tegoroczny VLOGMAS, czyli vlogi z mojej codzienności i przygotowań do świąt. Będę w nich otwierać ten kalendarz, odpowiadać na zadane przez Was pytania, realizować zadania i po prostu pokazywać, jak wygląda mój grudzień. Chętnych zapraszam do subskrypcji mojego kanału. Pierwszy vlog pojawi się najprawdopodobniej 1 grudnia.
I jak Wam się podoba? Robicie takie kalendarze?