To jeden z tych tematów, które w mojej działalności powracają jak bumerang. Nie tylko w odniesieniu do mnie, ale też w Waszych wiadomościach prywatnych. Siłą rzeczy, za sprawą niektórych pytań w Q&A poruszałam ten temat już kilka razy, ale w końcu doszłam do wniosku, że trzeba raz a dobrze rozwinąć go też tutaj.
Piszecie mi czasami, że staracie się dbać o zdrowie i o profilaktykę, ale ciągle jesteście gaszeni przez jakichś członków rodziny lub znajomych, że wydziwiacie i doszukujecie się problemów tam, gdzie ich nie ma. Przykro to czytać, bo osoby zarzucające coś takiego innym, nie zdają sobie być może sprawy, jak bardzo może to być szkodliwe. Pod wpływem takich osób pytacie czasami: A może ja naprawdę przesadzam?
Czym jest hipochondria?
Zacznę może od tego, że wiele osób używa słowa “hipochondria”, nie wiedząc do końca, co ono oznacza. Naprawdę każdemu gorąco polecam, aby zanim użyje się jakiegoś trudnego słowa, sprawdzić najpierw jego definicję.
A dlaczego uważam, że nadużywanie tego słowa może być szkodliwe? Bo czasami ten “hipochondryk” może mieć dobrą intuicję i bardzo słusznie drążyć temat. Takie komentarze mogą zdemotywować taką osobę i sprawić, że w efekcie odkryje ona chorobę zbyt późno. Kiedyś w odpowiedzi na moje stories na ten sam temat, kilka osób opisało mi dokładnie takie historie. Przykre.
Objawy hipochondrii i diagnostyka
Poza tym – od diagnozowania chorób i zaburzeń psychicznych są specjaliści, którzy przez kilka lat studiów zgłębiali wiedzę na temat ludzkiej psychiki. Z całym szacunkiem do Waszych mam, ojców, ciotek czy braci – jeśli nie mają wiedzy z zakresu psychiatrii czy psychologii, nie powinni wchodzić w buty lekarzy lub psychoterapeutów. Jeśli zauważą coś niepokojącego, mogą Wam coś zasugerować, ale jest różnica pomiędzy słowami “Obawiam się, że masz zaburzenia hipochondryczne, może pomyślisz o wizycie u psychiatry?”, a “Wymyślasz sobie choroby jak jakaś hipochondryczka, daj już spokój”.
To, co powinno Was zaniepokoić i skłonić do wizyty u specjalisty, to:
- nadmierna koncentracja na swoim stanie zdrowia i samopoczuciu, przesadne wsłuchiwanie się w swoje ciało w poszukiwaniu symptomów choroby
- spędzanie wolnego czasu na wertowaniu internetu pod kątem różnego rodzaju chorób i doszukiwanie się ich symptomów u siebie
- trudne do uzasadnienia dolegliwości bólowe, lęki i problemy ze snem
- brak zaufania do lekarzy i poszukiwania kolejnych specjalistów, kiedy jedni zaprzeczą Waszym przypuszczeniom (to czasami jest dobra cecha, lekarz lekarzowi nierówny i warto o tym pamiętać)
- niedopuszczanie do siebie myśli, że Wasze problemy ze zdrowiem są efektem zaburzenia psychicznego i co za tym idzie brak chęci, aby zamiast do specjalisty od interny, iść do takiego od “głowy”
- objawy mogą być też odwrotne do przesadnego wyszukiwania u siebie chorób – niektórzy boją się o swoje zdrowie, ale wolą nie robić badań, bo “a nuż coś wykryją”.
Martwienie się o własne zdrowie jest czymś zupełnie naturalnym, ale kiedy zaczyna przybierać formę obsesji, może stać się dla nas bardzo obciążające psychicznie. Życie w ciągłym stresie odbija się na zdrowiu fizycznym, więc można powiedzieć, że to błędne koło się zamyka. Dlatego jeśli zauważycie u siebie powyższe objawy, rozważcie wizytę u specjalisty. Trzeba pozwolić sobie pomóc, taka terapia może okazać się bardzo uwalniająca.
Co nie jest hipochondrią?
Zapamiętajcie, że dbanie o zdrowie i robienie badań profilaktycznych, nawet jeśli robicie to bardziej intensywnie, niż Wasze otoczenie – jeszcze nie czyni z Was hipochondryków. Czasami dostaję od Was wiadomości, że zdiagnozowano u Was PCOS lub insulinooporność i często piszecie, że ta diagnoza Was załamała. Ja to doskonale rozumiem, bo też tak miałam po jej otrzymaniu, ale patrząc z perspektywy czasu mogę każdej takiej osobie napisać – to naprawdę nic strasznego. Takie zaburzenia metaboliczne dotyczą bardzo wielu kobiet i prawdopodobnie w swoim otoczeniu nie jesteście w tym osamotnione. Różnica polega na tym, że Wy już wiecie i możecie nad tym pracować (na przykład stylem życia), a wiele kobiet nie wie o swoich problemach, bo się nie badają. I często to właśnie od takich osób słyszycie, że przesadzacie, albo że “ojej, jakie Wy jesteście biedne schorowane, nie to co one, okazy zdrowia”. Tak naprawdę mało kto jest okazem zdrowia, często wydaje nam się, że jesteśmy zdrowi, dopóki nie pójdziemy do lekarza. Świetnym przykładem może być mój refluks – był bezobjawowy, wiec gdyby nie sugestia jednego laryngologa, do dziś mogłabym nie wiedzieć, że go mam. Bo kto ot tak profilaktycznie, bez żadnych objawów robi sobie gastroskopię?
Bądźcie więc sobie wdzięczni za to, że interesujecie się swoim własnym zdrowiem, nawet jeśli wyróżniacie się na tle swojego otoczenia. Dopóki myślenie o chorobach i analiza swojego stanu zdrowia nie zaczyna przeradzać się w obsesję i odbierać Wam radości życia, nie ma powodów do niepokoju.
Czy JA jestem hipochondryczką?
Zarzucono mi to kilka razy rok temu po operacji, kiedy wspominałam czasami, że idę do lekarza albo robię jakieś badania. Wydawało mi się to strasznie absurdalne, bo raz, że nie wiem, jak można stawiać diagnozy obcym ludziom przez internet… A dwa, jak można to robić w okresie, kiedy ktoś jest po operacji, po której nie tylko organizm bardziej się “sypie”, ale przede wszystkim lekarze zalecają wiele badań kontrolnych, aby sprawdzić, czy wszystko poszło po ich myśli.
Sama kiedyś mówiłam o sobie żartobliwie, że jestem hipochondryczką. Był to zawsze mój sposób na rozładowanie stresu podczas mało przyjemnych pod względem zdrowotnym sytuacji, np. jak siedziałam na SOR z bólem łydki podejrzewając zakrzepicę albo właśnie rok temu po operacji, kiedy czułam, że moje zdrowie wymknęło mi się spod kontroli. Rozmawiałam o tym wtedy z lekarzem, który powiedział mi, że po zdrowotnych traumach mamy pełne prawo tak się czuć i to nie kwalifikuje się jeszcze pod zaburzenie. Różnica pomiędzy mną, a osobą z nerwicą hipochondryczną polega na tym, że ja po usłyszeniu od lekarza “wszystko ok” nie szłam do innego specjalisty z przekonaniem, że tamten pierwszy mnie oszukał. Nie doszukiwałam się u siebie kolejnych symptomów zdiagnozowanej samodzielnie choroby. I przede wszystkim – dopuszczałam do siebie myśli, że to hipochondria, a prawdziwy hipochondryk za bardzo nie bierze tego pod uwagę.
Przypadek sprawił, że trafiłam na terapię do psychologa, który specjalizuje się w zaburzeniach hipochondrycznych. Już na pierwszej wizycie powiedziałam, że musimy przyjrzeć mi się pod tym kątem. Psycholożka miała to więc na uwadze, ale temat mojego zdrowia wypłynął dopiero po kilkunastu spotkaniach. Rozmowa o tym zajęła nam jakieś 15 minut. Dopytując o hipochondrię usłyszałam, że widać u mnie kilka innych zaburzeń 😀 ale tego akurat nie 😉.
Ja, jeśli miałabym doszukiwać się u siebie hipochondrii, to reprezentowałabym raczej ten “odwrotny” typ. Bardzo boję się o swoje zdrowie, ale chodzenie po lekarzach i robienie badań absolutnie nie jest moją życiową pasją. Nie chwalę Wam się tym, ale jestem strasznym, diagnostycznym prokrastynatorem… Dopóki intuicja nie podpowiada mi, że jest naprawdę kiepsko, bardzo trudno mi się zmotywować do wizyty u lekarza i robienia badań. Pamiętam, jak kiedyś kupiłam sobie pakiet badań dla wegetarian, a potem odwlekałam wykorzystanie go tak długo, aż mi się przeterminował i musiałam pisać maile z prośbą o przedłużenie. Z Wami dzielę się przede wszystkim sukcesami, czyli momentami, kiedy zmotywowałam się do “przeglądu technicznego”. To dlatego, że moją rolą jest motywowanie Was do dbania o zdrowie, a tylko pokazując to na swoim przykładzie mogę ten efekt osiągnąć. Gdybym ciągle mówiła Wam prawdę, czyli jak ciężko mi się czasami zebrać do zapisania się do lekarza, wiele osób potraktowałoby to jako usprawiedliwienie dla własnej prokrastynacji (“o inni też tak mają, spoko”)… A tego nie chcę, to nie jest zgodne z moją internetową misją.
Podkreślmy najważniejszą rzecz – tematem przewodnim całej mojej działalności w sieci jest zdrowie i zdrowy styl życia. Co więcej – to nie tylko moja pasja, ale i praca. I chcąc nie chcąc – bardzo ważną częścią tematyki zdrowotnej są też choroby, a elementem zdrowego stylu życia jest przede wszystkim świadomość ich istnienia i profilaktyki. Z tego powodu dużo mówię o chorobach i różnego rodzaju badaniach, choć często w ogóle nie dotyczą mnie one osobiście. Przykładowo to, że jakieś 4 razy w roku przypominam, że warto robić USG piersi nie oznacza, że sama za każdym razem to badanie robię. To, że kilka razy w sezonie przypominam swoje posty np. o napojach na przeziębienie nie oznacza, że za każdym razem sama jestem przeziębiona. To, że na początku i na końcu sezonu letniego sugeruję, aby pokazać dermatologowi znamiona nie znaczy, że sama tak często to robię.
Celem tego posta jest skłonienie do refleksji tych, którzy podejrzewają hipochondrię u siebie (jeszcze raz bardzo zachęcam do wizyty u specjalisty), jak i tych, którzy pozwalają sobie na złośliwe komentarze* w stosunku do dbających o zdrowie osób ze swojego otoczenia. Sugeruję ugryźć się w język, aby później nie mieć kogoś na sumieniu, gdyby okazało się, że ta osoba miała jednak rację przeczuwając u siebie coś złego.
*Jeśli macie w swoim otoczeniu kogoś, kto rzuca takimi komentarzami, możecie podesłać mu ten post ;).