Aaaaa, czy to już naprawdę końcówka maja? Przeleciał jak szalony, prawda? Zawsze mi smutno, kiedy kończy się maj, a jeszcze bardziej, kiedy mija czerwiec. Niech ktoś zatrzyma teraz czas, błagam! Chcę jak najdłużej cieszyć się sezonem na jazdę na rowerze, bieganie, rolki, jogę w plenerze, wieczorne wycieczki po mieście, wizyty w lodziarniach… Tak wyglądają moje ostatnie dni i nawet trudno mi wyrazić, jak bardzo to kocham.
Moje “tu i teraz” to chłodny i nieco deszczowy, majowy wieczór. Byliśmy właśnie na spacerze z Luną i teraz mam czas dla siebie. Dokończę ten post, a potem może urządzę sobie “silent disco”, jako rozgrzewkę przed jutrzejszą taneczną sobotą, której wyjątkowo nie nagrałam z wyprzedzeniem. A potem wezmę prysznic i zalegnę na kanapie z książką. Jutro muszę wcześnie wstać i wziąć się za solidne porządki w mieszkaniu. Kiedy robi się ciepło, sprzątanie spada gdzieś niżej na liście moich priorytetów. Na pierwszym miejscu jest praca dla klientów, na drugim korzystanie z pogody, na trzecim praca przy moich własnych projektach (blog), a sprzątanie… Cóż 😉
Chciałabym…
…jak co roku – wycisnąć lato jak soczystą cytrynkę. Kocham polskie lato, zawsze żal mi w tym okresie wyjeżdżać z Polski, dlatego ewentualne tygodniowe wakacje w cieplejszym kraju staram się planować na maj lub wrzesień. W tym roku nie do końca mi to wyszło i pierwszy tydzień czerwca spędzę we Włoszech. Wiecie, że nawet trochę mi przykro z tego powodu? Ominie mnie tydzień z sezonu na truskawki i szparagi, a tydzień to dużo, kiedy weźmiemy pod uwagę długość jego trwania. Ale tak to już w życiu jest – coś za coś.
Jestem wdzięczna za…
…to, że miałam dzisiaj do kogo iść z kwiatami, czyli za moją Mamę. Jestem jej wdzięczna za to, że zawsze stoi za mną murem, mimo że w wielu życiowych kwestiach poszłam mocno pod prąd i postąpiłam niezgodnie z przyjętymi w rodzinie normami. Ileż to się biedna nasłuchała na temat mojego braku ślubu i chęci do założenia rodziny… No i jeszcze ten pies 😉 traktuję go jak dziecko, choć przecież dawno powinnam była urodzić własne. Jestem wdzięczna mojej Mamie za to, że nigdy na mnie nie naciskała w tych “kluczowych” życiowych kwestiach i że w 100% akceptuje moje wybory, choć pewnie są niezgodne z jej oczekiwaniami. A może nie ma wobec mnie oczekiwań? I jestem wdzięczna za to, że nazywa Lunę swoją wnuczką, aprobując tym samym moje “szaleństwo” na punkcie psa. A propos psów, jestem jej wdzięczna za to, że zaszczepiła we mnie miłość i empatię do zwierząt i pomaga mi w ogarnianiu “wiejskich” psów, kiedy przyjeżdżamy do rodziny. Jestem wdzięczna za to, że pozwoliła mi iść pod prąd również w kwestii mojej edukacji, jak i później bez problemu zaakceptowała moją “odbiegającą od normy” pracę. Zdarza jej się rzucić hasłem, że “na pewno znalazłabym normalną pracę, gdybym tylko chciała”, ale wiem, że to z troski, bo mówi to wtedy, kiedy narzekam na ZUS i podatki ;). Często pyta też, czy nie potrzebuję pieniędzy, choć biorąc pod uwagę nasze sytuacje, to ja ją powinnam o to pytać. Ale nie wkurzam się na te pytania, bo to tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że w trudnej sytuacji zawsze mogę na nią liczyć.
Nie mogę pominąć faktu, że jednocześnie bardzo się różnimy i na wiele spraw mamy inne poglądy, ale to wszystko jest zupełnie bez znaczenia wobec tego, co nas łączy.
Przygotowałam dziś dla mamy pyszne ciacho. Była to totalna improwizacja z wykorzystaniem tego, co miałam w domu, ale wyszła pysznie! Chcecie przepis?
Potrzebuję…
… teraz dużo ćwiczeń relaksacyjnych. Boooo….
Czuję się…
… jak zawsze przed podróżą, czyli zamieniam się w kłębek nerwów. Możecie się śmiać, albo uważać mnie za wariatkę, ale zawsze się stresuję co będzie jak oboje zginiemy, tzn. kto się zaopiekuje Luną 😀. Paradoksalnie mniej stresują mnie podróże bez Wojtka, bo wiem, że pies jest pod dobrą opieką i w razie czego nie zostanie sam. Nawet nie chcę myśleć co czują ludzie, którzy podróżują bez swoich dzieci :O ja chyba bym tego nie udźwignęła psychicznie :D.
Oczywiście stresuję się też jazdą po krętych drogach, formalnościami związanymi z wypożyczeniem samochodu i tym podobnymi duperelami, ale to nic w porównaniu ze strachem o dalszy los Luny ;).
Cieszę się…
…że znowu będę we Włoszech, bo kocham ten kraj za klimat, jedzenie, widoki, architekturę, atmosferę, wszystko! A że najbardziej lubię spędzać wakacje na wyspach, tym razem padło na Sardynię. To duża wyspa, więc na pewno nie objedziemy jej dookoła, ale mam nadzieję, że uda nam się zaliczyć choć kilka najpiękniejszych plaż. Przejazd z zachodu na wschód zajmuje ponad 3 godziny, co w przypadku podróży w obie strony może zająć większą część dnia… Cóż, jak nam się spodoba, to kiedyś wrócimy na drugą stronę wyspy, proste 😉
Tęsknię za…
… Lunaskiem, jeszcze nie wyjechałam, a już tęsknię ;).
Czytam…
“Kasację” Remigiusza Mroza. Kupiłam sobie tę książkę na wakacje, ale zaczęłam czytać “kilka stron, na próbę…” i wsiąkłam. No trudno, na szczęście dzięki czytnikowi będę miała ze sobą kilka innych książek, nuda mi nie grozi.
Czekam na…
… absolutnie na nic nie czekam. Chcę teraz wykorzystać każdy dzień i do niczego mi się nie spieszy. Przeciwnie 🙂