Nie sądziłam, że będę pisać ten przegląd lutego w zupełnie innej rzeczywistości i że tak bardzo zatęsknię za tym, co teraz mogę tylko powspominać…
Luty to dla mnie miesiąc przeglądów technicznych. Przede wszystkim tego dotyczącego mojego organizmu. Zmobilizowałam się wreszcie, aby zrobić badania USG i cytologię. Postawiłam teraz na cytologię płynną/cienkowarstwową, która jest dokładniejsza od zwykłej. Jakież było moje zdziwienie, kiedy jej opis okazał się jeszcze bardziej lakoniczny, niż tej tradycyjnej. No nic, grunt, że wszystko ok.
W lutym przegląd techniczny przechodzi też moje auto. Rocznica zakupu samochodu to jest ten jeden moment w roku, kiedy auto kupione w salonie przypomina, że wcale nie jest tańsze w utrzymaniu od starego. Ale przyznaję, że lubię te wizyty w salonie, bo to jest miejsce, w którym moje serce bije jakoś odrobinę mocniej. Gdybym nie zajmowała się tym, czym się zajmuję, mogłabym sprzedawać samochody ;). Popatrzyłam sobie, co tam teraz w Kiankach piszczy. Sama jednak nie planuję zmiany auta jeszcze przez wiele lat.
Luty wciąż był okresem bardzo roztańczonym, choć przez ferie było tego tańca odrobinę mniej niż w styczniu.
Przyznaję jednak, że przez chwilę mnie to przerosło. Zajęcia 5-6 razy w tygodniu, do tego akcja charytatywna dla Ani… Któregoś dnia włączyłam muzykę, aby odtańczyć zaległe tańce na Instagram, ubrałam się na sportowo… I nie byłam w stanie się ruszyć. Ale najważniejsze, że zbiórka Ani zakończyła się pozytywnie, a ja mogę wrócić do działań na rzecz zwierzaków. Teraz proszę Was o wsparcie psów z Azylu w walce o wiosnę i lato bez kleszczy.
Wracając do tańca – za radą jednej z Was odwiedziłam sklep marki Bloch, aby kupić sobie bezpalcówki, a przy okazji upolowałam piękne legginsy. Były to ostatnie godziny wyprzedaży, a na wieszaku czekała na mnie jedna sztuka, akurat w moim rozmiarze. Nie mam wyrzutów sumienia kupując nowe ubrania sportowe, bo ze względu na dużą ilość aktywności noszę i piorę je bardzo często. I powiem szczerze, że te leginsy Bloch są naprawdę świetne, będę jeszcze zaglądać do tego sklepu.
To zdjęcie w nich, które zrobiła mi jedna z moich Obserwatorek, Angelika, która w lutym robiła mi sesję wizerunkową.
Normalne ubrania staram się kupować w second handach. W lutym udało mi się upolować dwa swetry z niezłym składem. Tylko jeden musi poczekać na wiosenne spacery bez okryć wierzchnich, bo teraz wystaje mi spod każdej kurtki 😉
Wracając jeszcze do aktywności fizycznej, to w lutym nie brakowało spacerów. Bliżej im było do tych wiosennych, niż zimowych.
Wojtek nadal morsował, a ja czasami kibicowałam, a czasami biegałam dookoła jeziora.
Udało nam się też wyskoczyć na narty do Szwajcarii Bałtowskiej i było cudownie. Po drodze zawieźliśmy moją Mamę do Babci i załapaliśmy się na takie pyszności.
Wcześniej próbowałam kupić nowe spodnie narciarskie, bo w moich czuję się, jakbym była dzieckiem, które ukradło coś z szafy starszej siostry. Niestety nie udało mi się znaleźć nic lepszego. Na początku kupiłam te różowe z działu dziecięcego w Decathlonie, ale następnego dnia zwróciłam je do sklepu, bo jednak po przymierzeniu ich w domu doszłam do wniosku, że nogawki są tak samo luźne i niekomfortowe, jak w moich spodniach.
W lutym zaczęłam też lekcje pływania. Super sprawa, będę kontynuować, jak tylko baseny zostaną ponownie otwarte i zagrożenie epidemiczne minie.
Wyjścia do knajpek póki co też mogę tylko powspominać.
Płynnie przejdźmy zatem do jedzenia…
To domowe też całkiem spoko.
Nie tylko ja jestem fanką sałatek owocowych 😉 Luna kocha jabłka i banany.
Czy mówiłam już, że uwielbiam obiady u mojej nieformalnej teściowej?
Nie zabrakło też mniejszych i większych grzeszków. Ale na początku lutego miałam wyjątkowo żarłoczny PMS gigant. Na szczęście kolejny cykl minął pod tym względem bezboleśnie.
Tak poza tym to w lutym, podobnie jak w styczniu, starałam się obchodzić ze sobą jak z jajkiem. Robiłam wszystko, aby jakaś infekcja nie wyłączyła mnie z mojej standardowej aktywności. Było trochę pracy, na przykład test sprzętu…
Ale zadbałam też o odpowiednią ilość relaksu, wyciszenia, troski o ciało.
Na koniec trochę pieseczków.
Wegański serek wiejski z warzywami
Jak wygląda i co daje psychoterapia