System wypożyczalni rowerów miejskich w ubiegłe lato zrobił w Warszawie furorę. Muszę przyznać, że podbił też moje serce, chociaż nieco doskwierała mi mała ilość wypożyczalni w mojej dzielnicy (a właściwie to ich brak). Było to nieco uciążliwe, kiedy podczas nocnego powrotu na rowerach z wieczornej włóczęgi po mieście trzeba było przejechać obok domu i jechać ok. kilometr dalej aby oddać rower.
W tym roku jednak Veturilo uruchomiło dużo nowych punktów, a swoim zasięgiem podobno ma wychodzić nawet poza granice Warszawy, na przykład do Konstancina. Doczekałam się też stacji koło mojego miejsca zamieszkania i w innych miejscach, w których bywam. Cieszy mnie to ogromnie!
Mnóstwo osób korzysta z Veturilo, bo nie ma swojego roweru i ten wykorzystuje w celach rekreacyjnych. Ale te rowery to naprawdę rewelacyjny środek lokomocji i gorąco zachęcam do tego, aby również w taki sposób z nich korzystać. Ja na przykład nie pojechałabym swoim rowerem do pracy czy na zakupy do galerii handlowej, bo miałabym problem gdzie go zostawić. Za bardzo bałabym się, że po wyjściu z danego miejsca roweru już nie zastanę. Rowery miejskie Veturilo to genialne rozwiązanie – bierzesz rower w jednej wypożyczalni, dojeżdżasz na miejsce, oddajesz go w innej i idziesz np. do knajpki czy do biura. Tak, do biura, bo nie widzę przeszkód, aby takim rowerem jeździć też do pracy. Latem widywałam czasem panów biznesmenów, którzy w garniturach jechali sobie na wypożyczonym rowerku, a w koszyku z przodu podskakiwała torba z laptopem. Uważam, że to jest super, podoba mi się taki zdrowy i ekologiczny “lifestyle” i doszłam do wniosku, że skoro tacy panowie biznesmeni tak mogą, to ja tym bardziej.
Mój samochód mi tego nie wybaczy, bo z racji mojej częstej pracy w domu i tak teraz głównie stoi i rdzewieje na parkingu… Ale Veturilo ma nad nim jeszcze jedną przewagę – cenę. 20 minut jazdy za darmo, kolejne 40 minut 1 zł. W tej rundzie rower wygrywa też z komunikacją miejską, gdzie jeden bilet 20 minutowy kosztuje już 3,4 zł.
Minusy? Wciąż brakuje stacji w wielu miejscach. Ubolewam na przykład nad jej brakiem koło mojej drugiej szkoły tańca. Korzystałabym na 100%.
Drugi minus to problemy techniczne, które mam nadzieję wkrótce miną. Dziś spędziłam przy automatach do wypożyczania w sumie co najmniej 10 minut i raz musiałam odpuścić na rzecz metra… Po części to też wina nie przeczytania regulaminu (nie wiedziałam, że płacąc przelewem muszę mieć zawsze min. 10 zł na koncie), ale na inne konto też nie udało mi się wypożyczyć roweru. A wcześniej jeszcze miałam problem z odpięciem.
Wierzę jednak, że problemy techniczne są tylko przejściowe.
Podsumowując i odpowiadając na zadane w tytule pytanie – taki rower miejski (zresztą tak samo jak i własny) może być elementem zdrowego i ekologicznego lifestyle’u. I mojego na pewno będzie.
A wy traktujecie rower też jako środek lokomocji czy raczej przyrząd sportowy? 🙂