Chciałabym Was dzisiaj – tak z czystej ciekawości – zapytać na jakiej zasadzie podejmujecie decyzje zakupowe w odniesieniu do produktów spożywczych? Co powoduje, że w Waszym koszyku ląduje akurat ten a nie inny produkt tego samego rodzaju? Cena, marka, skład, wygląd opakowania? Spodziewam się, że duża część z Was, odpowie, że decyduje skład – i bardzo fajnie – ale chodzę też po supermarketach i widzę po co sięgają ludzie. Nie wszyscy są wyedukowani pod tym względem. Zresztą zobaczcie co na ten temat mówi raport UOKiK, o którym więcej piszę na końcu tego wpisu – dotrwajcie, proszę 😉
Polacy kupując artykuły żywnościowe kierują się przede wszystkim ceną (86 proc. odpowiedzi), datą ważności (66 proc.), nazwą producenta i marką (60 proc.), a w mniejszym stopniu: wyglądem, opakowaniem produktu (39 proc.), informacjami o składzie, metodzie produkcji (35 proc.), zaufaniem do sprzedawcy/ sklepu (32 proc.), znakiem jakości czy innymi przyznanymi wyróżnieniami (23 proc.), tym, czy nie powodują alergii (23 proc.) oraz reklamą (22 proc.).
Ja obserwuję, że jednak ogromne znaczenie dla ludzi ma marka, ta znana z reklam telewizyjnych, degustacji i innych form promocji. A znana marka nie musi oznaczać dobrego produktu! Posłużę się może jakimś konkretnym przykładem, aby zobrazować o co mi chodzi.
Serek homogenizowany waniliowy. Nie jadłam go od dzieciństwa, ale kiedyś znajomi powiedzieli mi, że cudownie smakuje z borówkami – spróbowałam i przepadłam. Potem zachorowałam na placki z takiego serka i tak oto na stałe zagościł on w moim menu. Taki serek powinien mieć mega prosty, trzyskładnikowy skład: ser, cukier i wanilia, albo aromat waniliowy. Oczywiście najlepiej kupić serek naturalny i samodzielnie dodać do niego cukier i wanilię :). Ale teraz nie chodzi mi o moje praktyki “zrób to sam”, tylko coś innego chcę pokazać.
No więc kontynuując… Na powyższym zdjęciu jest serek Świeżuch, produkowany przez mleczarnię FigAnd z Radomia. Pewnie jej nazwa niewiele Wam mówi, to zrozumiałe.
Ok, spójrzmy więc na konkurencję tego Świeżucha. I tu posłużę się przykładem, który na pewno wszyscy doskonale znacie, bo to ogromny koncern, którego reklamy widujemy na każdym kroku. Ten sam produkt – serek waniliowy. A skład: twaróg odtłuszczony, wsad smakowy (cukier, syrop glukozowo -fruktozowy, aromaty), śmietanka, cukier, skrobia modyfikowana, żelatyna wieprzowa.
Wybaczcie, że nie ma zdjęcia, ale ja tego produktu nie kupię nawet na potrzeby bloga. To nawet nie chodzi o to, że ja umrę od tej żelatyny wieprzowej czy nawet syropu glukozowo-fruktozowego. Ja po prostu nie popieram tego, co wyprawiają producenci. Mówię NIE faszerowaniu prostych produktów zupełnie zbędnymi “polepszaczami”!!!
Ale smutne jest to, że patrząc na koszyki ludzi w supermarkecie częściej widzę w nich ten drugi produkt. Chciałabym aby to się zmieniło, aby ludzie zaczęli czytać składy i świadomie robić zakupy.
Inna sprawa – i to przykro przyznać – kary za pisanie nieprawdy na opakowania są bardzo niskie. Dla wielu firm zupełnie nieodczuwalne. Zastanawiam się jednak czy niewielkie firmy pozwalałyby sobie na jakiekolwiek ryzyko. Już prędzej podejrzewałabym o to duże koncerny spożywcze, ale o dziwo – to w ich składach widać najwięcej zbędnej chemii. Ci producenci mają zbyt dużą spinę na to, aby coś miało piękną konsystencję i często tylko w tym celu kładą do produktu te świństwa.
I tak na koniec, a propos tego oszukiwania na opakowaniach – czasami Inspekcja Handlowa przeprowadza kontrole, a raport z ostatniej znajdziecie tutaj (pierwszy PDF od góry). Warto zapoznać się z nim chociaż pobieżnie i zobaczyć jaka była skala wykrytych przekrętów. Z przetworami mlecznymi nie jest jeszcze tak źle, ale jeśli jadacie mięso i wędliny to ostrzegam, że wyniki są mało optymistyczne (nieprawidłowości wykryto w ponad 70% produktów mięsnych nieopakowanych i 10% pakowanych).
Mimo wszystko – jestem za tym aby czytać składy, bo nawet jeśli te 4 czy 10% kłamie, to przynajmniej jest szansa, że kupujemy coś z dobrym składem. W przypadku wielu produktów (jak wspomniany wyżej serek) nie możemy mieć na to nawet nadziei… I tym optymistycznym akcentem… Do następnego 😉