Jako że w tym roku piękną mieliśmy wiosnę tej zimy, wyjątkowo wcześnie zaczął się sezon rowerowy… Przyznam, że ja nie traktuję roweru jako sportu, a bardziej jako środek lokomocji. Bardzo chętnie poruszam się nim po mieście i cieszy mnie, że cały czas przybywa ścieżek rowerowych 🙂
Jazda na rowerze po mieście ma wiele plusów, a to najważniejsze z nich:
- omijam korki – a tych w Warszawie nie brakuje 😉
- oszczędzam pieniądze – nie mam biletu okresowego, więc za każdą podróż komunikacją miejską płacę kupując bilet. Czasami wkurza mnie, że za przejechanie jednego przystanku płacę kilka złotych.
- ruszam się – zawsze to dodatkowa forma aktywności fizycznej w ciągu dnia
- promuję zdrowy styl życia – bo widząc pewne zachowania u innych jesteśmy zmotywowani aby postępować podobnie
- nie zanieczyszczam powietrza – żałuję tylko, że muszę wdychać to, które zanieczyszczają inni 😉
Wiosną bardzo ważne jest przygotowanie roweru do sezonu. Można oddać go w tym celu do specjalnego punktu, ale ja akurat nigdy nie czułam takiej potrzeby. Jeśli nie mamy jakiegoś bardzo zaawansowanego sprzętu, z którym trzeba obchodzić się jak z jajkiem 😉 możemy poradzić sobie z tym sami. Ja wykonuję kilka podstawowych czynności
- ogólne umycie z zimowego kurzu – mam nadzieję, że Wasze rowery zimowały w suchym miejscu i nie zjadła ich rdza? 😉
- napompowanie kół – pompka nożna jest the best 😉
- nasmarowanie łańcucha – ja w ramach współpracy z marką Soudal przetestowałam PTFE Spray, środek penetrująco smarujący na bazie teflonu, bardzo prosty w obsłudze 🙂
- sprawdzenie i dokładne wyczyszczenie świateł – tu wypowiem się bardziej jako kierowca niż rowerzysta – światła rowerowe są bardzo, bardzo, bardzo ważne!
- warto sprawdzić też czy różne śrubki są podokręcane i czy działają hamulce. Jeśli nie, oczywiście trzeba wykonać te drobne naprawy 😉
Jak widać na poniższym zdjęciu – mój “outfit” nie jest typowo sportowy, dzięki temu bez obciachu mogę jechać rowerem na jakieś spotkanie czy na zakupy. I tu muszę przyznać, że nie cierpię rowerów górskich. Są dla mnie koszmarnie niewygodne, a jeżdżąc po mieście i tak nie wykorzystuję ich możliwości. Uwielbiam typowe rowery miejskie, są ładne, wygodne i praktyczne.
I mają jeden ogromny plus! Koszyki! Marzy mi się taki wiklinowy, ale póki co zadowolę się moim metalowym. Koszyk to dla mnie rowerowy niezbędnik, gdziekolwiek jadę, zawsze się przydaje.
Na końcu dodam, że osobiście jestem wielką fanką naszego warszawskiego systemu rowerów miejskich, czyli Veturilo. Ale o tym nie będę się rozpisywać, bo o lifestylowym wymiarze Veturilo pisałam już tutaj.
A wy przygotowaliście już swoje rowery? A może były one aktywne przez cały rok? No i jestem strasznie ciekawa – wolicie rower miejski czy górski?
P.s. Jeżu, przetrwaliśmy zimę, za chwilę zaczyna się astronomiczna wiosna, aaaaaa!!! 🙂
Czujecie to?