Chciałabym poruszyć dziś temat, który mam nadzieję Was nie dotyczy ;). Ale może będziecie mieć podobne doświadczenia jak ja? Bo ja muszę (ze wstydem ;)) przyznać, że swego czasu wstydziłam się publicznej aktywności fizycznej.
Jeszcze rok temu będąc u rodziny na wsi, miałam problem z wyjściem na ulicę aby pobiegać. W moim mieście to normalne, rano na pobliskich terenach zielonych można spotkać więcej biegaczy niż zwykłych pieszych. W dużych miastach aktywność fizyczna jest w modzie… A będąc na wsi chciałam przebiec kilka kilometrów od mojej cioci do domu babci, ale przerażał mnie fakt, że będę musiała spory kawałek biec główną (w zasadzie jedyną) ulicą. Już widziałam te zaskoczone spojrzenia, może nawet pukanie się w czoło 😉 czułam się tym faktem zażenowana, nie lubię się wyróżniać i zwracać na siebie uwagi. Dopiero kiedy ciocia powiedziała mi, że zdarza jej się widywać biegaczy, odważyłam się zrealizować swój plan.
Czy to nie idiotyczne, że wstydziłam się tego, że jestem aktywna, że robię coś dobrego dla siebie, co w żaden sposób nie szkodzi innym?
Weźmy inny przykład. Siłownie plenerowe. Na początku czułam duże opory przed korzystaniem z tej mojej osiedlowej, bo tak się składa, że widuję na niej tylko osoby starsze. Nie wiem z czego to wynika, czy młodzi nie mają czasu? Czy może wstydzą się ćwiczyć publicznie? Fakt, że na takiej siłowni nie widywałam swoich rówieśników, zniechęcał mnie do uczęszczania na nią. Ale w końcu dotarło do mnie, że wstydem nie jest ćwiczenie wśród emerytów, tylko… wstyd przed takimi ćwiczeniami. Teraz wstydzę się swojego wstydu 😀 jakkolwiek dziwnie by to nie zabrzmiało.
Kiedyś myślałam, że przyjemnie byłoby wziąć matę do ćwiczeń gdzieś na trawę i np. poćwiczyć i porozciągać się korzystając jednocześnie ze świeżego powietrza… Ale też miałam przed tym opory, bo jak to będzie wyglądało? Ostatnio jednak doszłam do (niezwykle odkrywczego) wniosku, że nie ważne co pomyślą o tym jacyś zupełnie obcy mi ludzie. Ważne, że ja zrobię coś dobrego dla siebie.
Aktywność fizyczna na powietrzu jest o wiele przyjemniejsza od tej wykonywanej w domu. Ładne otoczenie, śpiew ptaków, orzeźwiający wiatr, cień drzewa w upalny dzień (to akurat nie na moich dzisiejszych zdjęciach, ale postawiłam na ładny widok w tle ;)). To o wiele fajniejsze od siedzenia w czterech ścianach i pocenia się na dywanie. Jeśli tylko mamy ochotę wyjść z matą lub kocem na powietrze – róbmy to, bez względu na to “co ludzie powiedzą”. Jeśli będzie ich to bawić lub gorszyć – to wyłącznie ich problem. Wy po treningu wrócicie do domu w dobrym humorze i z poczuciem spełnionej misji 😉
Czy psiarzom muszę wspominać, że przy okazji pieseł będzie miał spacer? 😉
Dajcie znać czy zdarza Wam się ćwiczyć w plenerze i czy macie przed tym opory. Jestem bardzo ciekawa!