Jedną nogą jestem już na urlopie… Na początku tygodnia miałam przez chwilę dylemat co zrobić z taką ilością wolnego czasu (odeszło mi sporo pracy nad ZdrowoManią, bo mam nagrane odcinki do połowy września), ale szybko przypomniałam sobie, że moja praca to nie tylko ZM-ka. Właściwie jak ma się bloga i swoją działalność, to zawsze jest coś do zrobienia i coś takiego jak brak zajęć nie istnieje.
Hmm. Na tygodniu jakoś za bardzo nie robiłam zdjęć, bo i nie działo się nic ciekawego. Szczerze mówiąc od połowy tygodnia zawzięcie walczę z atakującym mnie przeziębieniem. Załatwiłam się na własne życzenie, moja słabość do lodów musiała prędzej czy później mnie zgubić. Ale zastosowałam wszystkie moje patenty na powstrzymanie przeziębienia i dzięki temu do dziś trzymam się tylko z lekkim katarem… Jednak czuję, że to nie koniec walki.
Wracając jednak do minionego tygodnia – wróciło lato. Bardzo mnie to uszczęśliwiło, bo czuję głód słońca i upałów. Kocham ten wakacyjny klimat, kawiarniane ogródki, siedzenie na trawie, poranki na balkonie, zamianę samochodu na rower itd.
W sobotę zrealizował się kolejny wakacyjny plan, czyli kajaki! Tym razem postawiliśmy na Świder i to chyba najlżejszy spływ na jakim do tej pory byłam. Dużo cienia, płytka, spokojna rzeka, niewiele przeszkód, maaało wiosłowania. Idealnie.
Po spływie pojechaliśmy nad inną rzekę, polecaną przez Styledigger Mienię. Płytką, malowniczo położoną, dziką… Cudo. Więcej możecie zobaczyć we vlogu podlinkowanym w “przegapionych”.
Nie ma, że jestem na coś za stara. Jeśli tylko będę miała okazję i ochotę, będę łazić po drzewach nawet mając dwa razy więcej lat.
Dzisiejszy dzień to już totalny chillout na kocyku.
I na macie. Ale wierzcie mi, że dziś musiałam się do tego zmusić. Od kiedy spróbowałam jogi w szkole, nie jestem wielką fanką samodzielnej praktyki, ciężko mi się do niej zmobilizować. Na sierpień nie kupowałam karnetu, bo planowałam na ten miesiąc wakacje, dlatego ostatnio praktykuję zdecydowanie za rzadko. Dziś było upalnie, ale zmotywowała mnie świadomość, że to ostatnie chwile, kiedy mogę praktykować w plenerze.
A to moja ukochana asana.
Po prawie godzinnej praktyce w upale (szczególnie, kiedy trzeba było się do niej zmusić) savasana jest najprzyjemniejszym momentem.
W Lidlu szykuje się fajna oferta z pastelowymi dodatkami do kuchni. Niektóre są śliczne, ach, gdybym tylko miała na to wszystko miejsce…
Będzie też garnek do gotowania na parze – w mojej kuchni jest to chyba najważniejszy garnek. Jest w użyciu prawie codziennie.
W Biedronce znajdziecie różnego rodzaju pojemniki na lunch boxy, wydają się być bardzo praktyczne.
Vlog z wczorajszego kajakowania, spaceru korytem rzeki i warszawskiego zjazdu “żarcia na kółkach”
Poniedziałek freelancera – dlaczego nie współpracuję z dużymi markami.
Gdzie na spacer – Jeziorko Czerniakowskie.
Kubeczek menstruacyjny – moje wrażenia i doświadczenia.
Wywiad z ratownikiem medycznym na temat pierwszych objawów udaru i zawału.
Grilluję szaszłyki z Tomkiem.
Przepiękna relacja Laury z Zanzibaru. Przyjemność dla oczu i uszu!
Podsunęłam Wam sporo rzeczy do obejrzenia, więc linków w tym tygodniu nie ma. Życzę Wam pięknego i słonecznego ostatniego tygodnia wakacji 🙂