Kiedy ktoś prosi mnie o pokazanie “portfolio” realizowanych przeze mnie działań marketingowych (przypomnę, że chodzi o marketing społecznościowy), odczuwam pewien dyskomfort. Za czasów pracy w agencji może mogłam pokazać ciekawe projekty dla większych marek, ale teraz jako freelancer stronię od współpracy przy dużych projektach. Dlaczego? Postanowiłam opowiedzieć Wam jak to wygląda z mojego punktu widzenia.
Współpraca z większymi klientami daje coś w rodzaju prestiżu. Nie każdy może pracować dla największych brandów i posiadanie ich w swoim portfolio na pewno zwiększa szanse na zdobycie kolejnych klientów. Duży klient to też większy budżet, więc często można liczyć na spore wynagrodzenie za swoje zlecenie. Ale na tym plusy (jak dla mnie) się kończą, a minusy według mnie przeważają.
Poziom zaangażowania
Pierwszym i najważniejszym powodem jest to, że duże marki wymagają dużego zaangażowania. Zazwyczaj jest to wprost proporcjonalne do wielkości firmy/popularności promowanego produktu i zazwyczaj nad takim projektem nie da się pracować samodzielnie. Ale z mojego doświadczenia wynika też, że przy pracy dla dużych marek trzeba liczyć się również z telefonami od klienta o 22 wieczorem w sobotę i pretensjami, że nie masz dostępu do komputera. Oczywiście klienci są różni i nie chcę generalizować, ale chodzi mi tutaj o prawdopodobieństwo wystąpienia takiego zjawiska. Druga sprawa, że w przypadku obsługi profili w mediach społecznościowych duże marki gromadzą znacznie szersze grono odbiorców i wówczas jest znacznie większe ryzyko tzw. gównoburzy pod dodanymi wpisami. Nad takimi profilami trzeba mieć kontrolę niemal 24/7 i nie oszukujmy się – jedna osoba nie jest w stanie tego ogarnąć. Trzeba robić dyżury, umawiać się na zmiany itd. Mnie to kłóci się z wolnością freelancera, dlatego kiedy na początku swojej samodzielnej działalności zaliczyłam taki epizod z dużą marką, zrezygnowałam z tego po pierwszym miesiącu. Pisałam to już nie raz – żadne pieniądze nie przekonają mnie do rezygnacji z tego, co dla mnie najcenniejsze – z życia prywatnego i czasu wolnego. Dlatego stawiam na współpracę z małymi markami i przy małych fanpage’ach, na których liczy się sam fakt istnienia w sieci, a nie liczby, słupki i ROI (zwrot z inwestycji), który przy tej działalności jest praktycznie nie do zmierzenia. Mało ambitne? Może. Ale moje ambicje są ukierunkowane w zupełnie inną stronę, po prostu inne rzeczy są dla mnie ważniejsze i to na nie wolę kierować swoją energię.
Łatwość współpracy
Duże firmy to dłuższy obieg dokumentów i bardziej skomplikowany proces podejmowania decyzji. To pierwsze często wiąże się z dłuższym terminem płatności, co w życiu freelancera ma spore znaczenie. To drugie natomiast znacznie utrudnia taką codzienną współpracę, kiedy to różne wydawałoby się błahe decyzje muszą być zatwierdzone przez kilka różnych osób po stronie klienta. Co to oznacza? Warowanie przy mailu. Tak kiedyś wyglądała moja codzienność… Oczekiwanie na maila z decyzją, bo kiedy ta już zapadnie, trzeba wprowadzić ją w życie już-teraz-natychmiast. Ten czas, kiedy piłeczka jest po stronie klienta oczywiście się nie liczy, ale jeśli decyzja jest już na Twoim mailu, czas działa na Twoją niekorzyść ;).
W zasadzie odpowiedziałam już na pytanie zawarte w temacie tego wpisu…. Nie współpracuję z dużymi markami, bo praca dla mniejszych klientów jest prostsza i mniej angażująca. Dlatego łatwiej mi o wolne dni, nie muszę marnować czasu przed komputerem na dyżurach przy fanpage’u czy w oczekiwaniu na maila z decyzją klienta, ogólnie moja praca nie jest stresująca. Może nie mam przez to imponującego portfolio, ale uważam, że nie jest ono warte wysiłku i często poświęcenia (wolnego czasu) jakie wiąże się z tego typu współpracą.
A Wy co wybieracie? 🙂