Od mojego pierwszego wpisu z cyklu “tu i teraz” minął już rok! Mogę więc za pomocą tych postów odświeżać sobie wspomnienia i sprawdzać, jak czułam się dokładnie rok temu. W sierpniu 2016 byłam nieco rozgoryczona, bo nie wypalił wyjazd nad moje ukochane jezioro, a ja bardzo tego wtedy potrzebowałam. Tym bardziej jestem szczęśliwa, że tegoroczne, sierpniowe “tu i teraz” piszę właśnie przebywając w tym miejscu. Bardzo tęskniłam!
Chciałabym…
…żeby lato trwało co najmniej do połowy października :). Czuję niedosyt!
Jestem wdzięczna za…
…bezpieczną podróż, to przede wszystkim. A poza tym za dobre relacje z rodziną, zarówno tą bliższą, jak i dalszą, moją i Wojtka. Poznałam ostatnio smak rodzinnych niesnasek i uważam to za straszną głupotę. Zauważyłam, że ludzie czasami nie mają prawdziwych problemów i zaczynają je sobie wymyślać kłócąc się o jakieś bzdety. A rodzina i płynące od niej wsparcie, to jedna z największych wartości w życiu… Powinno się to pielęgnować, a nie rujnować. Banał, wiem, ale czasami się okazuje, że nawet dorosłym ludziom trzeba o tym przypominać.
Potrzebuję…
Długo myślałam nad tym zagadnieniem, a w końcu chyba znowu skończy się na “aktualnie niczego nie potrzebuję, wszystko mam”.
Czuję się…
… w tym roku spełniona pod względem podróżniczym. Choć nietrudno mi osiągnąć to uczucie spełnienia, bo jestem domatorką i zbyt częste przemieszczanie się mnie męczy. W tym roku wyjątkowo często jak na mnie gdzieś wyjeżdżałam i każda z tych podróży była nastawiona na coś innego. Ten pobyt nad jeziorem to taka wisienka na torcie, bo do pełni szczęścia brakowało mi tylko wyjazdu z psem, gdzieś blisko natury, w miejsce, w którym byłam wiele razy i w którym mogę wyluzować, chodzić w dresach, nieuprasowanych ubraniach i bez makijażu… Raczej nie jest to ostatni wyjazd w tym roku, ale z pewnością ostatni taki typowo letni.
Pracuję nad…
…dość dużym projektem, który będę realizować we wrześniu. Już na tym etapie wymaga on sporo zaangażowania i przygotowań, więc nie brakuje mi pracy i towarzyszącego jej podekscytowania.
Cieszę się…
…że tu jestem. Że obok mnie śpi zwinięta w kłębuszek, zmęczona, ale szczęśliwa Lunka… I że Wojtek zrobił mi zieloną herbatę. Że byłam dziś w Okunince i zobaczyłam słynne jezioro Białe. I że spotkałam się tam z bratem i jego rodzinką, bo oni też urlopują się na Lubelszczyźnie. Cieszę się, że przede mną jeszcze cała sobota nad jeziorem i że w Warszawie czekają na mnie nowe wyzwania zawodowe, z którymi zmierzę się od poniedziałku. Cieszę się, że mogłam dziś zacząć dzień od jogi i że potrafię robić jedną z moich ulubionych asan, czyli kruka. Cieszę się, że pogoda nam dopisuje i że mogę bezkarnie objadać się goframi i pierogami ruskimi, bo nic innego tu za bardzo dla mnie nie ma ;)… Jak widać cieszę się z małych rzeczy i cieszę się, że potrafię to robić 😉
Tęsknię za…
… moją małą bratanicą. Uświadomiłam to sobie dzisiaj, kiedy zobaczyłam ją po dłuższej przerwie i zauważyłam, jak bardzo się teraz zmienia, jak szybko rośnie. Na szczęście niedługo będę mogła częściej ją widywać i zabrać czasami na spacer. Lubię te nasze spacery.
Czytam…
Robię kolejne podejście do książki “Rzecz o ptakach”. I cały czas dozuję sobie “Happy detoks”, czyli książkę, która bardzo inspiruje do dbania o siebie.
Czekam na…
O nie, nie, nie, nie… Na nic nie czekam. Chcę teraz chłonąć każdy dzień, każdą godzinę, nie czekam na wrzesień, na jesień… Na nic. (No, może tylko na lato 2018 ;))