Zapraszam Was dzisiaj na drugą część zestawienia przedstawiającego wegańskie i wegetariańskie miejsca w Warszawie.
Zanim przejdę do konkretów, polecam pierwszą część wpisu:
Są to miejsca, które odwiedziłam osobiście, ale nie jestem ich częstą bywalczynią, ani wielkim smakoszem kulinarnym, więc nie sugerujcie się tak bardzo moimi odczuciami. Zachęcam jednak do podzielenia się własnymi 😉
Regeneracja (wegetariańska)
Kiedy latem wielokrotnie przejeżdżaliśmy koło Regeneracji na rowerach, miałam wrażenie, że to miejsce zawsze pęka w szwach. Dobrze to o nim świadczy więc jasne było, że i my musimy je w końcu odwiedzić. Ceny w Regeneracji nie zaliczają się do najniższych (do najwyższych z pewnością też nie), ale daniom nie można nic zarzucić. Menu nie jest zbyt długie, ale dzięki temu jest większa szansa na to, że przygotowywane tam potrawy są świeże. Takie też zrobiły na mnie wrażenie – smaczne, świeże, dobrze doprawione, ciekawie łączące smaki. Z pewnością tam wrócimy.
Vege Miasto (wegańska)
To kolejne tłumnie odwiedzane przez Warszawiaków miejsce. Ceny są porównywalne do Regeneracji, menu nieco dłuższe, a porcje naprawdę spore, dla mnie trudne do przejedzenia… Powiedziałabym nawet, że dwie niezbyt głodne osoby mogą najeść się jedną, szczególnie, jeśli planują jeszcze deser (na miejscu jest spory wybór słodkości). Jedzenie było smaczne i chętnie wróciłabym tam, aby spróbować innych dań, bo wiele z nich brzmi dla mnie zachęcająco. Jedno ciasto z rodzaju tych “bez niczego” (bez cukru, bez nabiału, bez glutenu) było dla mnie mocno słabe, ale nie zniechęciło mnie to do tego miejsca.
Mango Vegan Street Food (wegańska)
To sieciówka, aktualnie znajdziemy ją w 4 miejscach w Warszawie (na Złotej, Brackiej, Dobrej i w Hali Koszyki). Poszczególne punkty nieco różnią się od siebie menu, ale ich punktem wspólnym jest falafel, hummus i wegański burger. Pamiętam, że skusiliśmy się na tam na jakiś talerz (chyba falafelowy), ale choć był bardzo w porządku, miejsce to kojarzy mi się z niezbyt dobrym, dużym kawałkiem suchego, zapychającego ciasta czekoladowego z masłem orzechowym ;). Mimo wszystko polecam Mango, bo “danie główne” było dobre, wystrój przyjemny i godziny otwarcia pozwalające na zjedzenie kolacji po 21ej (co nie jest takie oczywiste, większość knajpek zamyka się o 21ej).
Nancy Lee (wegetariańska)
To mała, przytulna knajpka w samym centrum miasta. Można tam zjeść śniadanie, lunch, coś słodkiego, napić się kawy… Ja skusiłam się na tosty z awokado i batatem, które były pyszne, ale strasznie duuuuże :). Nie traktuję tego jednak jako minusa 😉 z pewnością wrócę tam też na jakieś bardziej wyszukane danie ;).
Wars i Sawa w Nowym (wegetariańska)
Tutaj będę się rozpływać nad niedzielnymi śniadaniami… Ileż tam można znaleźć pyszności! Różnego rodzaju pasty kanapkowe, sałatki, wypieki, świeże pieczywo, owsianka, jajka… A wszystko to w formie bufetu, za który płacisz 20 zł/talerzyk. Chętnych na te pyszności nie brakuje, ale przestrzeń jest na tyle duża, że pomieści wszystkich. My z pewnością będziemy tam wracać, na niedzielne śniadania (od 10 do 13tej) i nie tylko 🙂
Tel Aviv Urban Food (wegańska)
Miałam co do tego miejsca spore oczekiwania, bo cieszy się bardzo dobrą opinią… I niestety za pierwszym razem się zawiodłam. Stosunkiem ceny do wielkości porcji i niezbyt wygodnym sposobem podania potraw… Później jednak Tel Aviv dostał ode mnie drugą szansę – najpierw w Łodzi, a potem w Warszawie na Poznańskiej i… Było pysznie! Łódzkie śniadanie w formie bufetu obfitowało w takie pyszności, że trudno było dokonać wyboru. Z kolei w Warszawie podczas kolacji postawiliśmy na jedną z desek i też było przepysznie.
Falafel Mira (wegetariańska)
To stosunkowo nowe miejsce na Kabatach, ale już cieszy się gronem stałych klientów (co zauważyłam będąc tam ostatnio przez kilka godzin). Obsługa jest bardzo uprzejma, każdego wita z życzliwym uśmiechem. W sumie to w żadnej z powyższych knajpek nic nie mogę zarzucić obsłudze, ale tutaj jakoś tak rzuciło mi się to w oczy 🙂 Może przez to, że wnętrze jest bardzo minimalistyczne i to człowiek za barem zwraca na siebie największą uwagę ;). Menu opiera się na falafelach i hummusach, składa się głównie z “kanapek” (zawiniętych w cienki placek) i “talerzy”, czyli mniej więcej tych samych dań rozłożonych na talerzu. Ja z moją przyjaciółką zjadłyśmy po małej kanapce (są dwa rozmiary), a Wojtek dla odmiany skusił się na talerz Mira. Jedzenie było smaczne i świeże, ceny bardzo przyzwoite (nasze kanapki kosztowały po 12 zł, a talerze są po 15-20 zł, do tego np. dzbanek herbaty na dwie osoby za 10 zł). Zabawne, że czytając opinie o tym miejscu natrafiłam na taką, że porcje są bardzo małe, a kiedy weszliśmy do knajpki, jakiś klient akurat wychwalał wielkość porcji :D. Moim zdaniem to bardzo fajne miejsce na mapie Ursynowa i jeśli lubicie falafele, to z pewnością warto je odwiedzić.
To tyle w dzisiejszym zestawieniu. Czekam na Wasze propozycje, jakie wegańskie lub wegetariańskie knajpki w Warszawie powinnam jeszcze odwiedzić 🙂