To prawdopodobnie najprostszy przepis na wegańskie bolognese, jaki istnieje. Kiedyś już prezentowałam Wam inny, z wykorzystaniem granulatu sojowego i tamten moim zdaniem bardziej przypomina oryginalne spaghetti po bolońsku, ale też trochę więcej z nim zachodu. Ten jest prostszy i szybszy, zrobiony na bazie tofu.
I jak zwykle przy takich “kultowych” daniach apeluję o dystans. Mój sos nie jest oryginalnym sosem bolońskim, a jedynie wariacją na jego temat, roślinną alternatywą. Na pewno w porównaniu z przepisem jakiejś włoskiej “mammy” w tym jest czegoś za dużo, a czegoś za mało. A przede wszystkim jest cruelty-free 😉
Wegańskie “bolognese”
Do zrobienia wegańskiego “bolognese” z tofu zainspirował mnie catering dietetyczny, bo to w nim spotkałam się z taką wersją. Trochę nie byłam do niej przekonana, bo bardzo przypomina… tofucznicę… Sposób wykonania jest bardzo podobny, część składników też się zgadza… Wyróżnikiem jest tutaj marchewka, seler naciowy, trochę bardziej gęsta i rozdrobniona konsystencja i przede wszystkim dodatek makaronu spaghetti.
- 1 kostka tofu (może być wędzone)
- 1 szklanka passaty pomidorowej
- 1 cebula
- 3-4 ząbki czosnku
- 1 łodyga selera naciowego
- 1 mała lub pół dużej marchewki
- ok. 1 cm ostrej papryczki lub szczypta chili
- 2 łyżki suszonej bazylii lub ziół prowansalskich
- kilka łyżek sosu sojowego
- ok. łyżka oleju do smażenia
- do podania - uprażone nasiona słonecznika i natka pietruszki
- makaron spaghetti
- Cebulę, czosnek, seler naciowy, papryczkę chili i marchewkę kroimy w drobną kostkę.
- Tofu rozdrabniamy palcami i ewentualnie dodatkowo siekamy na drobne kawałki.
- Na patelni podgrzewamy odrobinę oleju i wrzucamy na to czosnek i cebulę. Podgrzewamy przez kilka minut (jednocześnie mieszając), aż cebula się zeszkli.
- To samo robimy z warzywami a po kilku minutach dodajemy sos sojowy i tofu. .
- Po kolejnych kilku minutkach zalewamy to passatą i doprawiamy suszonymi ziołami. Mieszamy to wszystko dokładnie, przykrywamy i podduszamy przez ok. 10 minut co jakiś czas mieszając. Ja podgrzewam to do momentu, aż marchewka lekko zmięknie, ale nadal będzie trochę chrupiąca. Nie lubię rozgotowanej i taka al dente jest zdrowsza, ale dostosujcie czas duszenia do własnych upodobań.
- Gotowy sos podajemy z makaronem, posypujemy podprażonymi na suchej patelni nasionami słonecznika i natką pietruszki. Jeśli nie zależy Wam na wegańskiej wersji, możecie sięgnąć po parmezan (lub płatki drożdżowe).
Próbowaliście już takiej wegetariańskiej wersji sosu bolońskiego? A może testowaliście tę z granulatem sojowym?
Jestem ciekawa, która opcja bardziej do Was przemawia!
P.s. Jeśli skusicie się na ten lub inny mój przepis i dodacie jego zdjęcie na Instagramie, pamiętajcie o hashtagu #lifemanagerkainspiruje <3 raz w miesiącu ktoś korzystający z tego hashtagu dostaje ode mnie prezent :).